Jak podała unijna agencja statystyczna, Eurostat, inflacja w strefie euro wzrosła w październiku 10,7 proc. rok do roku z 9,9 proc. we wrześniu. To rekordowo wysoki poziom tego wskaźnika od początku jego publikowania, czyli od 1997 roku. Jednocześnie dane były gorsze od spodziewanych przez analityków i ekonomistów - średnia oczekiwań wynosiła 10,2 proc.
Inflację w górę ciągnęły - to nie będzie zaskoczenie - ceny energii, jednak podbijały ją także ceny żywności i importowanych dóbr przemysłowych. Energia w Europie od miesięcy drastycznie drożała, w tym roku był to przede wszystkim efekt działań Rosji. Moskwa ograniczyła dostawy gazu, a za ten sprowadzany w zamian statkami, np. ze Stanów Zjednoczonych i Kataru, trzeba było więcej płacić. W krajach zachodniej Europy gaz jest wykorzystywany i do ogrzewania, i do wytwarzania energii elektrycznej (tutaj warto też zauważyć, że w ostatnim czasie gaz na europejskim rynku już tanieje). Drożały mocno także paliwa, co uderzało i w biznes, i w konsumentów.
Tym, co może niepokoić decydentów gospodarczych najbardziej, są ceny po wyłączeniu żywności i energii (te dwie składowe inflacji są najbardziej zmienne), czyli inflacja bazowa. Ta także przyspiesza, w październiku wzrosła w strefie euro do 6,4 z 6,0 proc. rok do roku. Wzrost tego wskaźnika oznacza, że inflacja ogółem może się utrwalać, więc trudniej będzie z nią walczyć.
Jak ta walka będzie dalej wyglądać? O tym za chwilę, teraz spójrzmy jeszcze, jak inflacja kształtowała się w poszczególnych państwach strefy euro. Rozstrzał jest spory, od 7,1 proc. rok do roku we Francji do 16,8 proc. w Holandii i ponad 20 proc. w państwach bałtyckich. Co ciekawe, w tych ostatnich inflacja, mimo że wciąż bardzo wysoka, nieco spowolniła. W Estonii spadła do 22,4 proc. z 24,1 proc. we wrześniu, w Łotwie do 21,8 proc. z 22,0 proc., a w Litwie do 22 proc. z 22,5 proc. Ogółem, roczna inflacja zmniejszyła się w dziewięciu (na 19) krajach UE, w jednym nie zmieniła, a w pozostałych wzrosła. W tej ostatniej grupie znalazły się Niemcy, największa gospodarka Europy, gdzie inflacja wyniosła w październiku 11,6 proc. rok do roku.
Inflacja w strefie euro. Źródło: Eurostat.
I jeszcze jedna ważna uwaga. Wskaźnik, który podaje unijny urząd statystyczny, to inflacja HIPC, miara nieco inna od tej, którą podaje co miesiąc dla Polski GUS (czyli CPI). Ma to swoje uzasadnienie - Eurostat ujednolicił miarę po to, by można było dane państwa porównywać między sobą. Te odczyty mogą różnić się od danych krajowych i "eurostatowy" wskaźnik dla Polski także jest inny niż ten "gusowy". Tego HICP dla Polski za październik jeszcze nie znamy, mamy za to świeże, wstępne dane GUS (z 31 października) - wynika z nich, że inflacja w ubiegłym miesiącu wzrosła do blisko 18 proc.
Co zrobi Europejski Bank Centralny? Jak na razie stopy procentowe w strefie euro wzrosły o 200 punktów bazowych w ciągu trzech miesięcy - główna wynosi teraz 1,5 proc. Tak, wcześniej była ujemna, od 2014 roku, a pierwsza w tym cyklu podwyżka, lipcowa, była jednocześnie pierwszym takim ruchem EBC od 11 lat.
Pojawiały się głosy, że rosnące obawy o recesję mogą sprawić, że bank zdecyduje się przyhamować podwyżki stóp. Jego szefowa, Christine Lagarde, właśnie rozwiała te wątpliwości. "Naszym mandatem jest stabilność cen i musimy ją osiągnąć, korzystając ze wszystkich narzędzi, które są dla nas dostępne" - powiedziała Lagarde w opublikowanym 1 listopada wywiadzie dla łotewskiego portalu Delfi (cytujemy za Agencją Reutera). Zapewniła, że bank jest "zdeterminowany", by sprowadzić inflację w strefie euro do celu, czyli do 2 proc. "Cel jest jasny, a my jeszcze tam nie jesteśmy" - stwierdziła, dodając, że "w przyszłości będziemy mieli dalsze podwyżki stóp".
Najbliższe posiedzenie EBC odbędzie się w połowie grudnia. A już jutro, 2 listopada, bardzo oczekiwane posiedzenie będzie miał amerykański bank centralny, Fed. To de facto najpotężniejszy bank centralny na świecie. To, co robi, ma wpływ i na gospodarkę amerykańską, i giełdy w tym kraju, ale także na rynki całego świata, w tym walutowe i kurs złotego. Prognoza ekspertów zakłada, że stopy w USA wzrosną o 75 punktów bazowych, czyli do przedziału 3,75-4,00 proc. z 3,00-3,25 proc.