Jaki teren jest najbogatszy w Polsce? No Warszawa. To 160-170 proc. PKB Unii Europejskiej. (...) A dzieci jest tam najmniej w Polsce. Czyli to nie jest tylko kwestia materialna, to kwestia nastawienia ludzi
- mówił w sobotę 5 listopada prezes PiS Jarosław Kaczyński. Tuż przed tą wypowiedzią wskazywał, że rząd PiS chce wspierać rodzicielstwo m.in. przez budownictwo mieszkaniowe oraz "inne zachęty", w tym materialne, ale także takie, które "będą przełamywały pewien opór kulturowy".
Prezes Kaczyński ma ewidentny problem z precyzyjnym formułowaniem komunikatów, często naciąga dane pod swoje tezy czy miesza statystyki z dowodami anegdotycznymi. Czasem jednak przy odrobinie przenikliwości i dobrej woli można spróbować zrozumieć, co prezes PiS miał na myśli. Tak było np. w przypadku wypowiedzi o euro wartym w Niemczech "nie więcej niż 3 zł" czy tej, że pod względem płac (licząc w sile nabywczej) Polska jest "państwem kolejnym po Japonii".
Tym razem jednak wyobraźnia nie podpowiada żadnego wyjaśnienia, co Kaczyński mógł mieć w głowie, gdy mówił, że "w Warszawie jest najmniej dzieci w Polsce". To klasyczny fake news.
Nie powinno nikogo zaskakiwać, że w Warszawie rodzi się najwięcej dzieci w Polsce. To wszak największe i najliczniejsze miasto w kraju. Według danych z Rocznika Statystycznego GUS, w 2020 r. w stolicy urodziło się 20 669 dzieci - spośród wszystkich 355 309 urodzeń żywych.
Dużo ważniejsza jest jednak inna statystyka - tzw. współczynnik dzietności. Wskaźnik ten pokazuje, ile dzieci średnio urodziłaby kobieta w ciągu całego okresu rozrodczego (15-49 lat), gdyby intensywność urodzeń pozostała niezmienna na poziomie badanego roku.
Okazuje się, że w 2020 r. współczynnik dzietności w stolicy wyniósł 1,578. Czyli, gdyby takie statystyki rodzenia dzieci utrzymywałyby się cały czas, to na jedną kobietę w wieku rozrodczym przeciętnie przypadałoby nieco ok. 1,58 dziecka.
Był to trzeci najwyższy wynik w Polsce spośród miast z przynajmniej 100 tys. mieszkańców (za Opolem i Gdańskiem) oraz rezultat znacznie wyższy zarówno od liczby dla wszystkich największych miast (100 tys. mieszkańców plus) - 1,428, jak i ogólnie dla całej Polski - 1,378. Dla porównania, w Kielcach, Sosnowcu czy Elblągu współczynnik dzietności nie przekroczył w 2020 r. poziomu 1,2.
Warszawa okazała się też jednym z nielicznych największych miast w Polsce, w których współczynnik dzietności przekroczył 1,50, czyli tzw. próg niskiej dzietności. Z kolei województwo mazowieckie było drugim województwem, po pomorskim, z najwyższym współczynnikiem dzietności (1,529).
O tym, że na marnym tle Polski Warszawa jest jednym z urodzeniowych "prymusów", świadczy też inna statystyka. W 2020 r. na tysiąc kobiet w wieku rozrodczym (tj. 15-49 lat) przypadły 47,3 urodzenia żywe. To drugi najwyższy wynik w Polsce (za Gdańskiem, ex aequo z Krakowem). Średnia dla Polski wynosi 40, dla największych miast 41,8. W Wałbrzychu, Włocławku, Elblągu i Sosnowcu wskaźnik ten nie przekroczył 33 urodzonych dzieci na 1000 kobiet.
Warto też wyjaśnić - podajemy najbardziej aktualne dane GUS w tej materii, tj. za 2020 r., ale Warszawa jest jednak w czołówce największych miast pod względem współczynnika dzietności i płodności kobiet od lat. Na stronie GUS łatwo można to łatwo sprawdzić w Rocznikach Demograficznych.
Tym razem więc prezes Kaczyński, sugerując słabą dzietność w Warszawie, zwyczajnie konfabulował. Ale i tak nie była to wypowiedź, której najbardziej powinien się wstydzić po minionym weekendzie.