Wymiana energooszczędnego oświetlenia w stolicy rozpoczęła się w lutym tego roku. Rafał Trzaskowski podkreślał na konferencji prasowej 8 listopada, że decyzję o wymianie lamp podjęto "kiedy nikt się nie spodziewał kryzysu energetycznego i astronomicznego wzrostu kosztów". Obecnie, po niespełna 9 miesiącach, działa już połowa z zamówionych opraw. W sumie zamówiono ich 38 414.
Sodowe lampy mają zostać zastąpione ledowymi oprawami, które zostały zaprojektowane i wykonane specjalnie dla stolicy. Stąd ich nazwa - SAVA. Nowe oprawy zużywają o 2/3 mniej prądu, a ich światło jest wyraźniejsze. Jego strumień może być także odpowiednio ukierunkowany, więc latarnie nie świecą po oknach. Oprawy są łatwiejsze w obsłudze i konserwacji, co również przełoży się na niższe koszty ich użytkowania.
Urząd Miasta Stołecznego Warszawy podaje, że ilość energii zużywanej rocznie spadnie dzięki nowemu oświetleniu aż o 56 proc. - z 49,6 GWh do 21,8 GWh. - Dzięki tej inwestycji zaoszczędzimy, już według przyszłorocznych cen prądu, 35 mln zł rocznie - mówił prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
We wtorek Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich powiedział, że wymiana lamp będzie kosztowała niespełna 40 mln złotych, co oznacza, że powinni się "zwrócić" w ciągu dwóch lat. Poinformował, że Warszawa jest obecnie w połowie realizacji tej inwestycji.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Urząd Miejski wyjaśnia, że oświetlenie najpierw wymieniane jest na głównych ulicach Warszawy, a później na ulicach zarządzanych przez dzielnice. Włodarze zapewniają, że w przyszłym roku, połowa z ponad 100 tysięcy wszystkich warszawskich latarni będzie energooszczędna. Przy okazji wymiany lamp prezydent Warszawy zaznaczał, że to inicjatywa samorządu, która nie jest wspierana przez rząd.
- Ubolewam, że nie ma rządowych pieniędzy, wsparcia i zachęty dla polskich samorządów, żeby realizowały inwestycje, które pozwalają radzić sobie z kryzysem energetycznym - mówił na konferencji prasowej.