Masło po 10 zł już w te święta? Ekspert o dramatycznym wzroście cen oleju, mąki, cukru: Będzie gorzej

- Jeszcze dwa miesiące temu masło po 7-8 zł wydawało się szokiem cenowym. Dzisiaj do psychologicznej bariery 10 zł wiele nam nie brakuje - tak wzrost cen żywności w październiku ocenia w rozmowie z next.gazeta.pl dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, Andrzej Gantner. - Będzie jeszcze gorzej - dodaje. I wskazuje na decyzję rządu, która może przyczynić się do dalszego wzrostu cen.

Dane za październik wskazują spore podwyżki cen żywności. Gdy porówna się ceny zeszłoroczne z obecnymi, jak na dłoni widać, że za niektóre produkty płacimy znacznie więcej. Wśród towarów, które drożeją najbardziej, znajdują się artykuły pierwszej potrzeby - jak tłuszcze czy nabiał. 

Zobacz wideo Finanse publiczne w Polsce doszły do ściany? Czerniak: Tak

Tak podrożały podstawowe produkty w rok. Rekordzistami cukier i masło

Jak zmieniły się ceny produktów? Doskonale widać to dzięki analizom CMR. W poniższych przykładach chodzi o ceny sklepów małoformatowych (do 300 m2) odnotowane w październiku. Ceny nie dotyczą średniej ani konkretnych marek, a wiodącego produktu w danej kategorii. I tak mleko, które rok temu kosztowało 3,02 zł, dziś kosztuje już 4,34 zł. W porównaniu z zeszłym rokiem wzrost ceny wynosi więc 43,7 proc. Masło (200 g, 82 proc.), rok temu kosztowało 5,47 zł. Dziś to już 8,78 zł, co oznacza wzrost rok do roku o 60,5 proc.

Wyraźnie droższe są też jajka. 10 sztuk kosztowało rok temu 6,34 zł, dziś to 7,60 zł, czyli o 19,9 proc. więcej. Wędlina paczkowana (120 g) kosztowała 5,78 zł, dzisiaj to 6,14 zł - więcej o 6,2 proc. 

Absolutnym rekordzistą jest cukier. Za towar kosztujący rok temu 3,02 zł dziś trzeba zapłacić 6,62 zł, co oznacza 119 proc. wzrostu w rok. Pełen raport dotyczący wzrostu cen redakcja next.gazeta.pl opublikuje w przyszłym tygodniu. 

Masło po 10 zł? To już za chwilę, a gdy pęknie ta granica, będzie jeszcze gorzej

Dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner w rozmowie Gazeta.pl podkreślił, że wzrosty cen będą postępować w szybkim tempie.

Obawiam się, że 10 zł za masło możemy zobaczyć nie na Wielkanoc, ale jeszcze szybciej, być może już na najbliższe święta

- stwierdził.

Jeszcze dwa miesiące temu masło po 7-8 zł wydawało się szokiem cenowym. Dzisiaj, poza dyskontami, które korzystają z efektu skali marek własnych, markowe masło kosztuje już 9-9,50 zł. Tak naprawdę do tej psychologicznej bariery 10 zł wiele nam nie brakuje

- dodał.

Zdaniem eksperta - gdy już psychologiczna bariera ceny masła pęknie - będzie tylko gorzej, a ceny bardzo wielu produktów spożywczych mogą przełamać obecne maksima.  - Olej, mąka, cukier, wędliny, pieczywo, wyroby mleczarskie i wiele innych będą drożeć, dopóki nie opanujemy wzrostu cen energii, które determinują wzrosty wszystkich kosztów produkcji - stwierdził ekspert.

Jego zdaniem konieczne są pilne działania ze strony rządu.

Rząd zapomniał, że 60 proc. produktów na rynku spożywczych wytwarzają duże firmy. Które, niestety mimo postulatów całej branży, nie mogą liczyć na żadne zamrożenie cen energii. Możemy się zatem spodziewać i kolejnego silnego impulsu inflacyjnego dla cen żywności. Wszystko przed nami, ceny wzrosną, kiedy zapowiadane podwyżki cen energii elektrycznej  wejdą w życie. Podobna sytuacja była w pierwszym kwartale tego roku, kiedy w styczniu ceny gazu wzrosły dla firm nawet o 500 proc. 

- powiedział rozmówca Gazeta.pl.

Andrzej Gantner wyjaśnił też, że ceny wzrosną dramatycznie, o ile rząd faktycznie nie przychyli się do argumentu objęcia dużych firm osłoną. - Będzie jeszcze gorzej, bo dzisiaj nic nie wskazuje na to, by koszty produkcji mały spadać. Rząd pozostał głuchy na argumenty, że to duże firmy spożywcze są strategiczne dla cen żywności. I - jak na razie - nie chce objąć ich zamrożeniem cen prądu. Tymczasem ekonomia jest bardzo surową matką - stwierdził. 

Tu nie ma cudów. To nie polityka, w której różne rzeczy można sobie wziąć z sufitu.  Mam na myśli prawdziwą ekonomię, nie partyjną czy socjalistyczną. Producenci żywności prowadzą jasny rachunek zysków i strat. Firmy nie mają wyboru. Jeśli dostają rachunek dwa czy trzy razy  wyższy - za prąd, czy gaz - to muszą podnieść cenę. I odzyskać poniesione koszty. Albo przestać produkować, żeby nie zbankrutować

- powiedział. 

Podkreślił jednocześnie, że firmy są między przysłowiowym młotem a kowadłem. - Muszą podnosić ceny, bo inaczej upadną, jednak - podnosząc ceny - narażają się na spadek obrotów i utratę klientów. To bardzo groźnie zjawisko nazywane stagflacją, prowadzące wprost do recesji. 

Firmy nie mają, w odróżnieniu od rządu, maszynki do drukowania pieniędzy, ich przychody i zysk biorą się z realnego rynku

- stwierdził Andrzej Gantner.

Ekonomista: Dynamika wzrostów przekracza 60 proc. rok do roku

Z kolei Jakub Olipra starszy ekonomista  Departament Analiz Makroekonomicznych Credit Agricole Bank Polska w stanowisku przygotowanym dla Gazeta.pl podkreślił, że ceny rosną nie tylko w statystykach Głównego Urzędu Statystycznego. 

- Zgodnie z danymi GUS, ceny masła rosną obecnie o ponad 30% r/r. Sytuacji konsumentów nie ułatwia fakt, że silnie drożeją również jego substytuty  dynamika cen w kategorii „margaryna i inne tłuszcze" przekracza 60 proc. r/r. - stwierdził.

Zaznaczył też, że ceny masła mocno różnią się pomiędzy poszczególnymi krajami.  - To ile ostatecznie zapłacimy za masło zależy od tego, w jakim sklepie je kupujemy, od jego marki, czy też promocji. I choć przy odrobinie szczęścia nadal można kupić masło poniżej 7 zł za kostkę, to jednocześnie pojawiają się już ceny przekraczające 10 zł - dodał.

Ekspert daje też nadzieję na spadki. - Warto jednak zauważyć, że w ostatnich tygodniach wzrost cen masła na głównych giełdach wyraźnie wyhamował. Można oczekiwać, że w tendencje te wkrótce znajdą odzwierciedlenie na sklepowych półkach - powiedział Jakub Olipra. 

Będzie gorzej? "Szczyt przed nami"

Justyna Rybacka z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdyni w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nie ukrywała, że powodów do spadków cen nie ma. - Szczyt inflacji dopiero przed nami. Na coraz większe podwyżki cen na rynku krajowym bez wątpienia wpływ mają takie czynniki jak spadek produkcji, rosnące ceny transportu [...], ale także wzrost cen surowców - stwierdziła.

Jej zdaniem Polacy powinni szykować portfele na drogie święta. - Okres przed Bożym Narodzeniem będzie bez wątpienia momentem najwyższych cen. Każdego roku grudzień charakteryzuje się zwyżkami, a biorąc pod uwagę rosnącą od początku 2022 roku inflację, mogą być to wyjątkowo drogie święta - dodała.

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: