Analitycy banku obliczyli, że suma wszystkich wydatków na obronę, biorąc pod uwagę przygotowywane inwestycje i realizowane już najważniejsze umowy, może sięgnąć kwoty nawet 1,7 bln zł do 2035 roku. "Zapewne nowy rząd po najbliższych wyborach będzie musiał zaciągnąć hamulec i ograniczyć programy zbrojeniowe już realizowane, a także te dopiero planowane" - ostrzegł Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, cytowany za "Rzeczpospolitą".
Eksperci podkreślają, że wartość zamawianego sprzętu to zaledwie jedna trzecia wszystkich wydatków. Kolejne dwie trzecie nakładów należy przeznaczyć na utrzymanie i modernizację sprzętu, a także na dostosowanie wojskowej infrastruktury i wdrożenie technologii unowocześniania uzbrojenia przez co najmniej trzy dekady.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
"Jeśli najpóźniej w 2024 r. gospodarka się nie podźwignie, a na to raczej się nie zanosi - Polska zacznie mieć problem z regulowaniem swych zobowiązań wynikających z wymykającego się dziś spod kontroli wyścigu zbrojeń" - pisze "Rzeczpospolita". Analitycy Credit Agricole ostrzegają, że jeśli do gospodarki nie wróci koniunktura, państwo nie będzie w stanie utrzymać nakładów na zbrojenia, które sięgną kwoty 600 mld zł do 2035 roku.
We wrześniu br. szef MON Mariusz Błaszczak zatwierdził zakup 48 południowokoreańskich lekkich myśliwców FA-50 dla polskiej armii w cenie 3 mld dolarów. Nie wykluczył kolejnych zakupów myśliwców F-16 i dalszych zamówień na F-35.
Nakłady obronne w przyszłym roku sięgną 138 mld zł. Prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził w zeszłym tygodniu w Wadowicach, że "zbrojenia i socjal muszą zostać utrzymane". Natomiast w Bielsku-Białej Kaczyński, nawiązując do rosyjskiej inwazji na Ukrainę, mówił: "Kto chce pokoju, musi szykować się do wojny".