W roku 2023 oraz w najbliższych latach budżetowych nie ma przestrzeni na nowe wydatki ponoszone z budżetu państwa
- napisało Ministerstwo Finansów w opinii do jednego z projektów ustaw. Resort dodał, że nowe projekty muszą być wdrażane "w sposób neutralny dla obciążeń jednostek sektora finansów publicznych". Ma się to dziać poprzez "przewidywanie finansowania zadań dzięki oszczędnościom i wzrostowi efektywności wydatkowania środków lub zmniejszenia środków przeznaczonych na inne cele".
Mówiąc wprost - Ministerstwo Finansów donosi, że jeżeli wprowadzane będą w najbliższych latach nowe wydatki, to tylko przy cięciach innych (lub zwiększeniu efektywności, czyli szukaniu sposobów, żeby to samo robić taniej).
Z jednej strony - deklaracja Ministerstwa Finansów idzie w parze z zapowiedziami premiera Morawieckiego z ostatnich tygodni. Szef rządu zarządził cięcia wydatków w ministerstwach o 5 proc. Chełpił się także na początku listopada, że znalazł 10-15 mld zł oszczędności i robi wszystko, by ograniczyć potrzeby pożyczkowe na 2023 r. Zapowiedział także częściowe wycofanie tarczy antyinflacyjnej od początku 2023 r. Dodatkowo rzecznik rządu Piotr Müller wskazywał na możliwe cięcia projektów inwestycyjnych.
Z drugiej strony, na tle deklaracji Ministerstwa Finansów i premiera Morawieckiego dziwnie wygląda informacja, że - według "Gazety Wyborczej" - prezes PiS Jarosław Kaczyński miał zgodzić się na wypłatę w 2023 r. piętnastej emerytury dla emerytów i rencistów. Choć, jak zwracał uwagę w rozmowie z Gazeta.pl w programie "Studio Biznes" Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, na razie te doniesienia nie zostały potwierdzone oficjalnie przez rząd.
Morawieckiego wyraźnie martwiła i martwi rentowność polskich obligacji. 21 października przebiła ona nawet w przypadku papierów pięcioletnich poziom 9 proc. (obecnie nieco ponad 7 proc.). W tym czasie Ministerstwo Finansów uplasowało na rynku nowe obligacje przy rentownościach ok. 8,5-8,9 proc. (w zależności od daty wykupu), a Bank Gospodarstwa Krajowego odwołał z powodu warunków oczekiwanych przez rynek emisję obligacji na rzecz Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Dla porównania, jeszcze w połowie 2021 r. rząd zapożyczał się na 1,5-2 proc.
Jak mówiła w październiku w rozmowie z Gazeta.pl obrazowo członkini RPP, prof. Joanna Tyrowicz, w poprzednich latach niskie koszty obsługi długu były "sokiem z gumijagód", który pozwalał rządowi "skakać przez wszystkie przeszkody".
Teraz przez to, że na całym świecie rosną stopy, ta przestrzeń znika. Sok z gumijagód się skończył
- mówiła Tyrowicz.
Zdaje sobie z tego sprawę premier Morawiecki, który zapowiedział, że polityka fiskalna Polski będzie teraz mocno zdyscyplinowana.
W krajowej polityce fiskalnej będziemy dążyli do zacieśnienia tej polityki w najbliższym czasie. Nie planujemy żadnych kolejnych wydatków, poza tymi już zaplanowanymi w budżecie
- mówił Morawiecki podczas konferencji prasowej.
To samo powtarzał w środę w "Studiu Biznes" Gazeta.pl Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Warunki na rynkach finansowych się zmieniły, a my nie mamy już buforu sprzed pandemii. Więc jeżeli chcemy więcej wydawać na obronność czy łagodzenie efektów kryzysu energetycznego, to musi być większa dyscyplina w innych wydatkach. Żeby zachować poziom bezpieczeństwa finansowego kraju, trzeba być dużo bardziej ostrożnym
- mówił Borys. Wskazywał, że pandemia i kryzys energetyczny pozbawiły Polskę buforu w finansach publicznych.
Pandemia kosztowała nas 200 mld zł - dług do PKB skoczył o 8 pp., a kryzys energetyczny – wszystkie tarcze antyinflacyjne, dodatki osłonowe, mrożenie cen – to za lata 2022-2023 koszt prawie 150 mld zł
- wyliczał Borys.
Plany pożyczkowe rządu na 2023 r. też są potężne, opiewają na kwotę ok. 270 mld zł brutto (tj. o ok. 15 proc. więcej niż w 2022 r.). Na tę kwotę składa się 65 mld zł deficytu budżetowego, łącznie ok. 42,5 mld zł pozostałych potrzeb pożyczkowych oraz deficytu środków europejskich, a także ponad 160 mld zł długu do zrolowania (czyli zapadającego w 2023 r., który trzeba będzie zrolować). Do tego trzeba dodać kolejne dziesiątki miliardów potrzeb BGK na realizację wydatków obronnych w ramach Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Pojawiły się znaki zapytania, czy i na jakich warunkach rząd byłby w stanie pozyskać konieczne środki.
Rząd podkreśla, że wydatki zbrojeniowe mają absolutny priorytet, cięcia budżetowe mają nie dotknąć też polityki społecznej, w tym m.in. 500 plus. W najbliższych latach wydatki na zbrojenia mają sięgnąć 45-65 mld zł rocznie, a w perspektywie do 2035 r. mają - według wyliczeń ekonomistów Credit Agricole - sięgnąć kwoty ponad 530 mld zł.