Inflacja w ogóle nie hamuje, a są kategorie, w których dostała nowy, silny impuls do przyspieszenia. Taką kategorią są ceny żywności. Było to dobrze widać w niedawnych danych GUS, to samo można zaobserwować w naszym koszyku cenowym. Pokazuje on, że jeśli wyłączyć dyskonty i markety, gdzie ceny bywają mocno konkurencyjne i wciąż można natrafić na promocje (choć częściej są to oferty dotyczące tzw. wielopaków, a nie pojedynczych produktów), żywność drożeje bardzo silnie. W październikowym raporcie z paragonów zwracamy uwagę m.in. na warzywa, jaja i nabiał oraz zaskakujący trend na osłodę.
Razem z portalem HandelExtra.pl co miesiąc monitorujemy w Gazeta.pl koszty robienia codziennych zakupów spożywczych - to ponad 30 wybranych produktów. Opieramy się na danych dostarczanych przez Centrum Monitorowania Rynku (CMR). Nasz koszyk to dane z paragonów, czyli faktyczny obraz tego, co sprzedają sklepy w całej Polsce. CMR zbiera takie dane od tysięcy placówek, z mniejszych powierzchniowo sklepów (do 300 m2) i sieci skupiających takie sklepy - położone blisko domów, w których robimy codzienne zakupy.
Zobaczmy zatem, o ile więcej w październiku trzeba było wydawać na podstawowe produkty spożywcze, na przykład na śniadanie, w osiedlowym sklepie.
Jeśli spojrzeć na samą dynamikę wzrostu, to pierwsze miejsce wciąż okupuje cukier, droższy o ponad 100 proc. niż rok temu. Za kilogram trzeba było płacić średnio 6,62 zł. Jednak w ujęciu miesięcznym ceny cukru już nie wzrosły, tyle samo trzeba było płacić we wrześniu. Kolejne pozycje w zestawieniu są już bardziej zaskakujące.
Aż o 55 proc. podrożały pomidory. Świeże warzywa poza sezonem co roku są droższe niż latem, ale akurat dynamika roczna tego nie pokazuje. W ujęciu miesięcznym, czyli w porównaniu z wrześniem, pomidory były aż o blisko 80 proc. droższe. Za kilogram trzeba było średnio zapłacić 10,6 zł, miesiąc wcześniej - 5,9 zł. Silny miesięczny wzrost cen widać także w przypadku ogórków - o 54,8 proc. (w ujęciu rocznym ogórki w naszym zestawieniu podrożały o 25,3 proc.).
To nie jest specyfika wyłącznie mniejszych sklepów. Gwałtowne przyspieszenie wzrostów cen żywności widać było także w danych GUS. W tym najpełniejszym i oficjalnym raporcie o inflacji kategoria żywność i napoje bezalkoholowe ogółem podrożała w październiku o 22 proc. rok do roku i o 2,7 proc. miesiąc do miesiąca. W ujęciu miesięcznym najmocniej podrożały właśnie warzywa - o 8,1 proc.
"Było to więc najwyższe miesięczne tempo wzrostu od kwietnia, kiedy to poczuliśmy bezpośredni efekt wojny w Ukrainie. Wykluczając kwiecień, ceny żywności tak szybko nie rosły od bardzo dawna. Wiosną wynikało to z bezpośredniego szoku cen żywności na rynkach hurtowych. Obecnie to efekt przerzucania wyższych kosztów produkcji żywności (szeroko rozumiana energia) na odbiorców końcowych, co widać na sklepowych półkach niemalże z miesiąca na miesiąc" - komentują ekonomiści mBanku. Zauważają, że warzywa w ujęciu miesięcznym drożały powyżej wzorca sezonowego - czyli mocniej niż zwykle o tej porze roku.
"Wzrost cen żywności ma nadal bardzo szeroki zakres produktowy. Niemniej, podczas gdy początkowo jego źródłem były przede wszystkim rosnące ceny surowców rolnych, obecnie wynika on przede wszystkim z coraz wyższych kosztów przetwórstwa żywności i jej dystrybucji, m.in. ze względu na wzrost kosztów energii, materiałów i pracy" - to z kolei uwaga ekonomistów Credit Agricole. To zapewne te czynniki podbijają ceny np. mąki - w naszym koszyku wzrost o 34,3 proc. rok do roku i 6,3 proc. miesiąc do miesiąca. Za 1 kg mąki w mniejszym sklepie trzeba było płacić średnio 4,86 zł, rok temu - 3,62 zł. Droga mąka (i energia!) to wciąż drogie pieczywo - kupując bułki trzeba liczyć się wydatkiem o 40 proc. wyższym niż przed rokiem. Modelowa kajzerka kosztowała w październiku średnio 59 groszy.
Wyraźnie droższe jest także mleko (4,83 zł i wzrost o 52,8 proc. rok do roku) i w ogóle produkty mleczne. Co ciekawe, przed silnymi wzrostami cen ciągle bronią się słodycze. Wprawdzie drożeją, ale w tempie jednocyfrowym, a w poprzednich miesiącach te wzrosty cen bywały niemal symboliczne. I to pomimo wzrostu cen np. cukru. Mamy też jeden taniejący produkt na naszej liście - to jabłka, który ceny spadają kolejny miesiąc z rzędu. W zeszłym miesiącu za 1 kg jabłek w mniejszych sklepach trzeba było płacić średnio 2,36 zł.
Detaliści i firmy badawcze są zgodni: Polacy zaczęli robić mniejsze zakupy, ale przychodzą do sklepów częściej. Nie kupują już więc na zapas, są skłonni kupić część asortymentu w jednej placówce, a resztę w innej (zależnie od promocji itp.). Jednocześnie częstsze odwiedziny oznaczają dla handlu jedno - możliwość dosprzedania innych produktów, w tym tych impulsowych jak batoniki czy napoje w mniejszych pojemnościach. Nie jest to więc sytuacja dla detalistów niekorzystna. Niepokojące jest coś innego, mianowicie wyrzucanie droższych produktów z koszyka, które interpretowane jest jako oszczędzanie na zapas.
- O ile wcześniej w koszyku naszego klienta "z dużego miasta" standardem był produkt masowy i z półki premium np. ser typu gouda oraz droższy ser z importu, o tyle teraz z tego drugiego zrezygnował. Z naszych obserwacji wynika, że powodem nie jest jednak brak pieniędzy, ale obawa, że ich zabraknie w kolejnych miesiącach. Konsumenci więc przestali kupować część produktów niejako "na wszelki wypadek" - mówi nam jeden z detalistów.
Co widać w przypadku sera, nie widać jednak w przypadku droższych alkoholi. Detaliści mówią o niezakłóconym (a w niektórych przypadkach rosnącym) popycie na wina z wyższej półki czy whisky. Jeśli chodzi o półkę premium ciekawe zjawisko widać też w innej kategorii, choć - przynajmniej na razie - nie w Polsce. Brytyjski "The Guardian" odnotowywał już w październiku tzw. efekt szminki. Wśród konsumentów na Wyspach przybrał postać nie tylko kosmetyków, ale i droższych czekoladek. Efekt szminki to teoria, zgodnie z którą konsumenci podczas kryzysu gospodarczego nie rezygnują z kupowania, które sprawia im przyjemność, natomiast brak możliwości dokonywania droższych zakupów kompensują sobie, nabywając dobra o jednostkowej mniejszej wartości w postaci np. kosmetyków, które są namiastką luksusu.
W konstruowaniu naszego koszyka bierzemy pod uwagę przodującą markę danego produktu (na podstawie statystyk popularności w strukturze sprzedaży), ceny są uśrednione dla kraju. Tam, gdzie takiej marki nie uda się wyróżnić (jak w przypadku pieczywa, sprzedawanego lokalnie), porównujemy produkty o takich samych parametrach. Uwzględniamy też promocje. Zwracamy uwagę, że nasz raport z paragonów nie jest porównywalny z inflacją badaną przez GUS, która jest badaniem znacznie pełniejszym i dotyczącym nie tylko cen produktów spożywczych, ale i wielu innych, a także usług.