"Forbes" podaje, że w swoich szacunkach nie bierze pod uwagę ogólnych strat w gospodarce rosyjskiej spowodowanych sankcjami czy stałych wydatków na obronność.
Kwota, którą przywołują dziennikarze - 82 mld dolarów - stanowi jedną czwartą ubiegłorocznego rosyjskiego budżetu.
Jednocześnie "Forbes" podaje, że jesienią koszty rosyjskiej inwazji podwoiły się. Obecnie Rosja potrzebuje na prowadzenie działań w Ukrainie 10 mld dolarów miesięcznie. Wzrost kosztów wynika m.in. z przeprowadzonej mobilizacji. 300 tys. zmobilizowanych Rosjan ma kosztować 1,8 mld dolarów miesięcznie. Łączne koszty personelu wojskowego, który jest zaangażowany w wojnę, to 2,7 mld dolarów.
Najwięcej jednak Federację Rosyjską kosztuje amunicja i sprzęt wojskowy. Samo zaopatrzenie artylerii to dotychczas ok. 5,5 mld dolarów. Dalej "Forbes" zauważa: "Wróg wystrzelił ponad 4000 rakiet w Ukrainę. Średni koszt jednej rosyjskiej rakiety to 3 mln dolarów".
Generalny Sztab Sił Zbrojnych Ukrainy podaje w porannym komunikacie, że Ukraińcy odparli rosyjskie ataki w kilku miejscowościach obwodów donieckiego i ługańskiego.
Tymczasem dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Grossi przekazał na Twitterze, że eksperci MAEA przybyli do elektrowni jądrowych w Ukrainie. Wcześniej w wyniku rosyjskiego ataku wszystkie ukraińskie elektrownie jądrowe straciły zasilanie zewnętrzne, stało się to pierwszy raz w historii. - Ukraina zwróciła się do MAEA o zapewnienie, podobnie jak w przypadku elektrowni jądrowej Zaporoże, wsparcia i pomocy na miejscu - w elektrowniach jądrowych w Równem, Chmielnickim, Południowoukraińskiej i Czarnobylu. To wsparcie się zaczęło - przekazał Grossi.
W czwartek ukraiński operator Ukrenergo poinformował, że energetycy podłączają do systemu kolejne elektrownie, które wstrzymały prace w wyniku wczorajszych ostrzałów rakietowych. Wznowiło pracę większość elektrowni jądrowych. Wciąż jednak Ukraińcy odczuwają ogromny deficyt prądu.
W komunikacie poinformowano, że choć podłączono do systemu większość elektrociepłowni, hydroelektrowni i 3 z 4 elektrowni jądrowych, to wciąż deficyt prądu wynosi 50 procent. Jak czytamy, w normalnych warunkach to elektrownie jądrowe dostarczają połowę energii elektrycznej w Ukrainie.
Jednak po wczorajszym odłączeniu od systemu elektrownie te dopiero nabierają mocy. Jednocześnie Zaporoska Elektrownia Jądrowa od początku listopada jest odłączona od ukraińskiej sieci przesyłowej, działa w trybie awaryjnym, a niezbędną do pracy energię elektryczną czerpie z generatorów.
Od wczorajszych zmasowanych ostrzałów trwają przerwy w dostawach prądu w wielu ukraińskich miastach i wsiach. W Kijowie energia dociera jedynie do 30 procent mieszkańców.