Przypominamy nasz apel dotyczący zakupu żywego karpia
Karp, jedna z najbardziej świątecznych ryb w Polsce, pojawiła się już w sprzedaży. Pierwsze sygnały pozwalają wierzyć, że nie będzie znacząco droższa niż w zeszłym roku. Tak przynajmniej można wnioskować z cennika umieszczonego na targowisku w Lesznie.
Karp z Milicza jest tam dostępny od niedzieli po 25 zł za kilogram. - W zeszłym roku był po 23 zł za kilogram, więc wzrost cen nie jest duży - mówi mieszkanka miasta cytowana przez portal NaszeMiasto.
- Od poniedziałku karp kosztować będzie 28 złotych i ta cena powinna się utrzymać do świąt
- mówi sprzedawca.
"Głos Wielkopolski" sprawdził, ile trzeba zapłacić za filet z karpia. Aktualna cena to 58 zł za kilogram. Płat z karpia jest droższy - kosztuje ok. 65 zł. - Cena będzie się kształtować przez najbliższe dwa tygodnie. W tamtym roku przed samymi świętami żywego karpia sprzedawaliśmy po 25 zł za kilogram. Obecnie kosztuje 27 zł, ale bliżej świąt cena wzrośnie jeszcze o kilka zł - wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem Damian Żuber ze spółki Stawy Milickie.
Jak ceny kształtowały się w 2021 roku? W województwach kujawsko-pomorskim i lubelskim za kilogram karpia z ekologicznej hodowli tuż przed świętami płaciliśmy od 19 do 22 zł.
W markecie za kilogram karpia zapłacić trzeba było do 45 złotych. Cena minimalna była na poziomie 35 zł.
Karp jest bez wątpienia rybą, która kojarzy się ze świętami Bożego Narodzenia. W Polsce tradycja spożywania karpia sięga XIII wieku, a obecnie jest ona niezwykle popularna. Został przywieziony do kraju przez kupców z Czech i Niemiec
To jeden z najstarszych gatunków ryb łowionych przez człowieka. Karpie są łatwe w hodowli, a ich mięso jest bardzo soczyste. Karp jest przy tym łatwo dostępny i stosunkowo tani, a przez wielu uważany za bardzo smaczny gatunek ryby.
Nie tylko ryba może na święta kosztować więcej niż rok temu. Dane za październik wskazują spore podwyżki cen żywności. Gdy porówna się ceny zeszłoroczne z obecnymi, jak na dłoni widać, że za niektóre produkty płacimy znacznie więcej. Wśród towarów, które drożeją najbardziej, znajdują się artykuły pierwszej potrzeby - jak tłuszcze czy nabiał.
Jak zmieniły się ceny produktów? Doskonale widać to dzięki analizom CMR. W poniższych przykładach chodzi o ceny sklepów małoformatowych (do 300 m2) odnotowane w październiku. Ceny nie dotyczą średniej ani konkretnych marek, a przodującego produktu w danej kategorii. I tak mleko, które rok temu kosztowało 3,02 zł, dziś kosztuje już 4,34 zł. W porównaniu z zeszłym rokiem wzrost ceny wynosi więc 43,7 proc. Masło (200 g, 82 proc.), rok temu kosztowało 5,47 zł. Dziś to już 8,78 zł, co oznacza wzrost rok do roku o 60,5 proc.
Wyraźnie droższe są też jajka. 10 sztuk kosztowało rok temu 6,34 zł, dziś to 7,60 zł, czyli o 19,9 proc. więcej. Wędlina paczkowana (120 g) kosztowała 5,78 zł, dzisiaj to 6,14 zł - więcej o 6,2 proc.
Dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner w rozmowie Gazeta.pl podkreślił, że wzrosty cen będą postępować w szybkim tempie. - Rząd zapomniał, że 60 proc. produktów na rynku spożywczych wytwarzają duże firmy. Które, niestety, mimo postulatów całej branży, nie mogą liczyć na żadne zamrożenie cen energii. Możemy się zatem spodziewać i kolejnego silnego impulsu inflacyjnego dla cen żywności. Wszystko przed nami, ceny wzrosną, kiedy zapowiadane podwyżki cen energii elektrycznej wejdą w życie. Podobna sytuacja była w pierwszym kwartale tego roku, kiedy w styczniu ceny gazu wzrosły dla firm nawet o 500 proc. - stwierdził.