Zgodnie z pierwszymi propozycjami najbogatszych krajów, skupionych w grupie G7 limit cenowy na rosyjską ropę miał wynosić 65-70 dolarów za baryłkę i taka propozycja pojawiła się też na forum Unii Europejskiej. Polska wraz z Litwą i Estonią oczekiwały wartości blisko kosztów produkcji, czyli w granicach 20-30 dolarów za baryłkę.
Według dyplomaty, z którym rozmawiała Agencja Reutera, limit ma jednak wynosić 60 dolarów, ale ma pojawić się również zapis, mówiący o utrzymaniu go o minimum 5 proc. niżej niż wynoszą notowania rynkowe rosyjskiej ropy.
Na temat wprowadzenia takiego mechanizmu wypowiedział się przedstawiciel amerykańskiego departamentu stanu, który stwierdził, że Waszyngton jest otwarty na rewizję ceny minimalnej na podstawie ceny rynkowej raz na kwartał lub na pół roku
Na takie ustalenia zgodziły się Litwa i Estonia. Po zgodzie polskiego rządu, wszystkie kraje UE poprą propozycję w trybie obiegowym. Za wyższym limitem opowiadała się między innymi Grecja, której tankowce obsługują połowę ruchu w rosyjskich naftoportach.
Więcej informacji ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Wraz z upustami rosyjska ropa o handlowej nazwie "Ural" sprzedawana była w tym tygodniu znacznie taniej niż ustalony limit - po 52 dolary za baryłkę, a według monitorującej rynek surowcowy firmy Argus Media, wczorajsze kontrakty na transporty z bałtyckiego naftoportu w Primorsku notowane były po 48 dolarów za baryłkę.
To też niżej niż cena ropy zapisana w rosyjskim budżecie na ten i kolejne lata. W 2023 roku Rosjanie przewidywali, że średnioroczna cena ropy w eksporcie wyniesie około 70 dolarów. Dochody z podatków i ceł wywozowych za ropę i produkty naftowe to blisko połowa wpływów budżetowych rosyjskiego budżetu, a udział ten rośnie wraz z załamaniem wpływów z podatków konsumpcyjnych.
Po wprowadzeniu limitu cenowego, europejskie firmy ubezpieczeniowe działające w branży okrętowej nie będą mogły oferować ubezpieczeń transportu tankowców, jeśli będą one przewozić ropę kupioną drożej niż ustalony pułap.
Europejscy brokerzy kontrolują 90 proc. światowego rynku ubezpieczeń morskich. Bez ubezpieczenia ładunku żaden statek nie zostanie przyjęty do europejskiego i większości światowych portów. Dodatkowo kontrolująca cieśniny czarnomorskie Turcja zapowiedziała, że będzie żądać dokumentów ubezpieczeniowych od armatorów, których statki będą przepływać przez Bosfor.
W niedzielę Komisja Europejska rozpocznie konsultacje z unijnymi krajami w sprawie 9. pakietu sankcji wobec Rosji - ustaliła brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka. Wśród państw członkowskich daje się wyczuć zniecierpliwienie, że Komisja zwleka z kolejnymi propozycjami restrykcji. Ostatni pakiet został przyjęty przed dwoma miesiącami.
O szybkie prace nad kolejnym pakietem apelowały między innymi Polska i kraje bałtyckie, które kilka tygodni temu przesłały Komisji swoje propozycje. Przewidują one między innymi zakaz współpracy w dziedzinie energetyki jądrowej, w sektorze technologii, w tym zakaz eksportu wszystkich dronów, także cywilnych, oraz ograniczenie usług. Na liście był również zakaz importu diamentów z Rosji i zakaz sprzedaży Rosjanom nieruchomości.
Polska i kraje bałtyckie uważają, że prace nad dziewiątym pakietem sankcji powinny być prowadzone równolegle z negocjacjami w sprawie limitu cenowego na rosyjską ropę, który Unia zobowiązała się wprowadzić wraz z grupą G7. To ma znacznie ograniczyć wpływy do rosyjskiego budżetu ze światowego handlu tym surowcem.
Sama Unia poszła jednak dalej - 5 grudnia ma wprowadzić całkowite embargo na rosyjską ropę. Uzgodnienia światowe oznaczają, że europejskie sankcje zostaną nieco złagodzone. - Jeśli mamy uchylić embargo, to chcemy czegoś w zamian i znacząco uderzyć w rosyjski budżet kolejnymi sankcjami - powiedział brukselskiej korespondentce Polskiego Radia jeden z dyplomatów.