Węgierskie media są pełne relacji kierowców, którzy mieli problem z zatankowaniem swoich samochodów. Jeden z rozmówców gazety "Blikk" powiedział, że próbował znaleźć paliwo w południowej części stołecznej aglomeracji - nie udała mu się ta sztuka w ośmiu stacjach benzynowych. Brakuje nie tylko paliw o obniżonej cenie dla mieszkańców, ale również tych z kategorii premium, za które należy płacić cenę komercyjną.
Wielu kierowców mieszkających na północy Węgier tankuje na stacjach benzynowych na Słowacji, gdzie ceny są wyższe, ale paliwa jest pod dostatkiem. Co ciekawe, głównym producentem paliwa jest tam węgierski MOL - spółka, która niebawem pojawi się również w Polsce.
Węgierski koncern paliwowy sfinalizował w zeszłym tygodniu zakup stacji benzynowych w Polsce od Orlenu. Sprzedaż stacji była warunkiem przejęcia przez polską firmę Lotosu. "Ambicją MOL Group jest ukończenie rebrandingu sieci możliwie najszybciej" - podała spółka. MOL będzie miał blisko 500 obiektów, licząc ze stacjami Slovnaft, które działają na południu kraju.
Więcej informacji ze świata przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Powodem obecnej sytuacji na rynku paliw na Węgrzech jest między innymi to, że przed weekendem rozeszła się pogłoska, iż rząd zlikwiduje ceny gwarantowane dla mieszkańców. To efekt interpretacji wypowiedzi szefa kancelarii premiera Gergelya Gulyása. Powiedział on, że po nowym roku ceny gwarantowane będą obowiązywać, jeśli ropa będzie dalej płynąć rurociągiem Przyjaźń, a węgierska rafineria rozpocznie pełną produkcję. Problem w tym, że zakład w Százhalombatta wciąż nie może wznowić pracy po generalnym remoncie i kilku usterkach. Import paliwa ze względu na ceny gwarantowane jest nieopłacalny.
Od poniedziałku obowiązuje unijne embargo na ropę z Rosji sprowadzaną droga morską. Decyzja w tej sprawie zapadła na szczycie z udziałem europejskich przywódców pod koniec maja i kilka dni później została ostatecznie potwierdzona. Dodatkowo także dziś wszedł w życie w Unii Europejskiej, uzgodniony z grupą G7, pułap cenowy na rosyjską ropę w wysokości 60 dolarów za baryłkę.
Po uzgodnieniu na majowym szczycie embarga na rosyjską ropę sprowadzaną tankowcami premier Mateusz Morawiecki tak komentował: "Bez zajęcia się tym kluczowym źródłem dochodów, ciężko byłoby mówić o skutecznej walce z machiną wojenną Putina".
Sankcje nie obejmują ropociągów, a zatem Węgry, Słowacja i Czechy będą mogły nadal sprowadzać rosyjską ropę rurociągiem Przyjaźń. Z wyjątków skorzystają też Bułgaria i Chorwacja. Ustalenia z maja zostały dostosowane przed kilkoma dniami do porozumień w ramach grupy G7 dotyczących pułapu na rosyjską ropę. - To wzmacnia efekt unijnych sankcji i dalej ogranicza dochody Rosji - skomentowała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Unijne sankcje uzgodnione w maju br. zabraniały usług transportowych dla rosyjskiej ropy. Teraz unijne firmy będą mogły oferować ubezpieczenia, kredyty, czy transport dla przewozu rosyjskiej ropy do Azji lub Afryki, ale pod warunkiem, że cena surowca nie będzie wyższa niż ta ustalona wspólnie przez europejską 27 i grupę G7.