W niedzielę 11 grudnia wszedł w życie nowy rozkład jazdy na kolei. Wśród nowości jest kolejowe połączenie na Litwę, które będzie obsługiwane przez spółkę PKP Intercity. Zwiększyła się także częstotliwość przejazdów między Warszawą a Berlinem, jednak połączenia te już w pierwszych dniach obowiązywania zaczęły budzić kontrowersje.
Okazuje się bowiem, że podróż z Warszawy do Berlina może w niektórych przypadkach być tańsza od podróży tym samym pociągiem, ale kończącej się w granicach Polski. Taki absurd zauważył jeden z czytelników "Super Expressu", który za bilet na pociąg Express Intercity Warszawa-Berlin zapłacił 118 zł, ale jego kolega wysiadający w Rzepinie musiał dołożyć 37 zł i ostatecznie zapłacił 155 zł.
PKP Intercity tłumaczy, że różnica w cenie biletów to efekt odmiennych systemów sprzedaży na połączenia krajowe i międzynarodowe. Ceny są bowiem ustalane na podstawie dynamicznego systemu sprzedaży, który opiera się m.in. na frekwencji, godzinach odjazdów i popularności trasy.
"W przypadku przytoczonego połączenia przewidujemy duże zainteresowanie podróżnych. Niższa natomiast cena połączeń międzynarodowych była efektem niewyprzedanej puli najtańszych biletów promocyjnych z oferty SuperPromo International" - wyjaśniała Agnieszka Serbeńska z Zespołu Prasowego PKP Intercity, cytowana przez "Super Express".
Podkreślmy jednak, że bilety to nie największy problem połączeń z Polski do Niemiec. Połączenie kolejowe RB26 z Berlina do Kostrzyna nad Odrą to pięta achillesowa sieci kolejowej w regionie Brandenburgii.
Mimo że trasa jest tłumnie uczęszczana, także przez wielu Polaków dojeżdżających do pracy do Berlina, to nadal nie została zmodernizowana. Co więcej, nie jest nawet uwzględniona w federalnym planie rozbudowy infrastruktury transportowej do 2030 roku. Zmian domagają się m.in. dwa niemieckie kraje związkowe.
Więcej na ten temat przeczytasz w poniższym artykule >>>