Piotr Krzystek powiadomił 22 grudnia, że pozew przeciwko Skarbowi Państwa "właśnie został złożony". "Trochę to trwało. Nasze działania najpierw wyhamowała pandemia, potem wojna w Ukrainie. Dla nas był to jednak czas mocnych przygotowań. Bardzo skrupulatnie wyliczany był każdy etat nauczycielski. Jesteśmy gotowi" - pisał na Facebooku prezydent Szczecina.
Jak tłumaczył, miasto będzie domagać się kwoty ponad 111 mln złotych. "Tyle wynosi kwota, której będziemy domagać się od Skarbu Państwa. To różnica między subwencją oświatową, a rzeczywiście poniesionymi kosztami na płacę nauczycieli w latach 2018-2020" - czytamy.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Prezydent Szczecina dodał, że to nie jedyne powództwo w stosunku do Skarbu Państwa. "Wygraliśmy (i nawet już otrzymaliśmy środki) za zbyt niskie dotacje na Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w latach 2007-2010. W toku także postępowanie za kolejne lata" - podkreślił.
"I to nie koniec. Procesujemy się także za prowadzenie Miejskiego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej. Tutaj w grze mamy ponad 32 mln złotych. To pieniądze wszystkich mieszkańców Szczecina. Walczymy" - pisał Piotr Krzystek.
Prezydent Szczecina tłumaczył, że miasto ma coraz niższe przychody i coraz większe wydatki na oświatę. - Konstytucja gwarantuje, że środki, które otrzymujemy ze Skarbu Państwa, powinny być adekwatne, a ponieważ spadają nam przychody z PIT-u, to nie jesteśmy w stanie płacić coraz więcej do systemu oświaty - mówił Krzystek w TVN24.
Wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki nie zgadza się z prezydentem Szczecina. Twierdzi, że za rządów PiS samorządy otrzymują więcej pieniędzy, a takie działania jak pozwy do sądu o odzyskanie środków mają podłoże polityczne. - Koniec końców ocenią to sądy - mówił wojewoda w rozmowie z TVN24.
Serwis zauważa, że pozwy o zwrot kosztów, które ponoszą samorządy w innych obszarach niż oświata, złożyły również m.in. Warszawa, Kraków czy Tychy, domagając się od Skarbu Państwa zwrotu 34 mln złotych.