Relatywnie niski rzeczywisty wiek przechodzenia na emeryturę w świetle identyfikowanych trendów demograficznych może stanowić poważne wyzwanie dla Polski w przyszłości, zarówno w zakresie finansów publicznych, jak i stabilizacji rynku pracy
Ze względu na relatywnie krótki okres składkowy (30-40 lat), wysokość emerytur wypłacanych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) jest istotnie niższa niż ostatnie wynagrodzenie. (...) Sytuacja ta szczególnie dotyka kobiety, ze względu na przechodzenie na emeryturę w wieku 60 lat
Jak myślicie Państwo, skąd pochodzą te cytaty? Nie będę trzymał w tajemnicy. Takie problemy identyfikuje polski rząd w Krajowym Planie Odbudowy, w punkcie "przedłużenie kariery zawodowej i promowanie pracy po przekroczeniu ustawowego wieku emerytalnego". Rząd postawił sobie w KPO cel "zwiększenia zdolności i motywacji pracowników do pozostawania na rynku pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego".
To zgoła inna retoryka niż ta, z którą można było spotkać się w ostatnich dniach na konferencjach prasowym premiera czy w mediach społecznościowych i rządowych, gdy - przypominając reformę PO-PSL z 2013 r., która miała docelowo wydłużyć wiek emerytalny do 67 lat dla kobiet i mężczyzn - pracę ponad obecny wiek emerytalny nazywano "pracą do śmierci".
Zostawiając jednak na boku utarczki - przynajmniej w teorii rząd zdaje sobie sprawę, że relatywnie niski wiek emerytalny w Polsce może być źródłem problemów. I to co najmniej dwóch. Po pierwsze - im krócej pracujemy (składkujemy), a jednocześnie na im dłuższy termin emerytura ma nam zostać rozłożona - tym świadczenie będzie niższe.
Wyliczał to zresztą skrupulatnie sam rząd w dokumentach okołoustawowych przy obniżce wieku emerytalnego z 2017 r. Wskazywał np., że 60-letnia kobieta przechodząca na emeryturę w 2040 r. otrzyma w ramach pierwszego świadczenia 2 783 zł. Gdyby przeszła na emeryturę w 2047 r., (wówczas osiągnęłaby wiek emerytalny przy starych zasadach), dostałaby 5 793 zł, czyli ponad 3 tys. zł więcej. Uwaga! Te kwoty są podane w ujęciu nominalnym, a więc nie uwzględniają inflacji (te 5 793 zł nie będą w 2040 r. warte tyle, ile dziś).
Drugi kłopot to po prostu większe obciążenie dla finansów publicznych. Zasada jest prosta - każda para rąk, która może, chce i ma gdzie jeszcze pracować w godziwych warunkach, wkłada do systemu składki zamiast zeń pobierać emerytury.
Do tego dochodzi oczywiście argument, że mimo wszystko wiedza i doświadczenie wielu seniorów wciąż często jest bardzo wartościowe. Nie można abstrahować też od tego, że o ile dziś na jednego emeryta przypadają w Polsce niespełna dwie osoby składkujące, o tyle np. w 2050 r. będzie to już - według prognoz Komisji Europejskiej - niemal jeden do jednego, a w kolejnych latach ta relacja będzie się jeszcze pogarszać. To może rodzić potężne problemy na rynku pracy.
Politycy partii rządzącej zarzekają się, że podniesienie ustawowego wieku emerytalnego nie wchodzi w rachubę. Jaki wobec tego ma plan na zapowiedziane w PO "zwiększenie zdolności i motywacji pracowników do pozostawania na rynku pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego"?
Wydłużenie tzw. efektywnego wieku emerytalnego (czyli wieku przejścia na emeryturę, niezależnie od tego, jaki jej ustawowy wiek emerytalny) ma według zapisów w KPO zapewnić nam reforma podatkowa, która została już wprowadzona w 2022 r. Mowa o tzw. PIT-0, czyli rozwiązaniu dla osób, które mimo osiągnięcia wieku emerytalnego nie będą pobierać świadczenia z ZUS. Zwolnione z podatku są dochody do 85 528 zł rocznie, a dla dochodów powyżej ma zastosowanie jeszcze kwota wolna 30 tys. zł. Oznacza to, że PIT-0 dotyczy przychodu do ok. 115,5 tys. zł.
Problem w tym, że to, co może i wygląda na papierze korzystnie, w rzeczywistości wciąż nie równa się korzyściom z przejścia na emeryturę - przynajmniej w danym momencie.
Nic z PIT-0 nie ma prawa wyjść ze względów matematycznych. Mamy kwotę wolną 30 tys. zł i stawkę PIT 12 proc. Jeśli dziś stopa zastąpienia to 50-60 proc., to wstrzymując się z przejściem na emeryturę senior traci 50-60 proc. ostatniego wynagrodzenia. A zysk z PIT-0 wynosi pewnie maksymalnie 8-9 proc. - o ile ktoś zarabia bardzo dużo. Dla minimalnego wynagrodzenia zysk z PIT-0 jest żaden
- wylicza w rozmowie z Gazeta.pl dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Być może wkrótce rząd wymyśli coś lepszego, ale PIT-0 gamechangerem raczej nie będzie. Tym bardziej, że jednocześnie seniorzy mają mnóstwo zachęt, aby na emerytury iść jak najwcześniej się da. Mogą dorabiać niemałe kwoty do emerytury (choć warto pamiętać, że w wieku np. 65 lat łatwiej dorobić do niskiej emerytury niż w wieku np. 80 lat). Do tego dochodzą trzynastki i czternastki, a także furtka, którą PiS zostawił, obniżając wiek emerytalny. Jak wyjaśnia dr Lasocki, zdemontowano wówczas premię za wstrzemięźliwość emerytalną dla kobiet.
Obecnie jeżeli kobieta przejdzie na emeryturę w wieku 60 lat, to i tak niemal w każdym wypadku w wieku 65 lat jej emerytura zostanie przeliczona prawie tak, jakby jej jeszcze nie pobierała. Jeżeli kobieta ma możliwość przejść na emeryturę i wrócić do pracy, to jest to jedyny racjonalny ruch
- tłumaczy naukowiec.
Wśród innych pomysłów zapisanych w KPO, które miałyby wpłynąć na wydłużenie efektywnego wieku emerytalnego, rząd wymieniał m.in. "ucyfrowienie" seniorów (zmniejszanie wykluczenia cyfrowego), programy uzupełniania lub zmiany kwalifikacji, profilaktykę zdrowotną, rozwój elastycznych form i sposobów świadczenia pracy, przeciwdziałanie dyskryminacji w zatrudnieniu, rozwój kultury organizacji i środowiska pracy bardziej przyjaznych pracownikom starszym.
W 2021 r. przeciętny wiek przejścia na emeryturę wynosił 60,6 roku dla kobiet i 64,8 roku dla mężczyzn, i od kilku lat w zasadzie stoi w miejscu. Oznacza to, że Polacy przechodzą na emerytury zwykle w zasadzie w pierwszym możliwym momencie.