W poniedziałek dziennikarka Ewa Wanat wystawiła na Facebooku ogłoszenie, że od połowy lutego albo od początku marca będzie miała do wynajęcia mieszkanie przy ul. Długiej w Warszawie.
"47 metrów, blok z lat 60, pierwsze piętro, bardzo jasne i ciche, bo okna wychodzą na zielone wewnętrzne podwórko. To są dwa pomieszczenie bez drzwi, jedno to pokój z małym aneksem kuchennym (kuchenka dwupalnikowa, nie ma piekarnika), drugie - sypialnio-gabinet. I łazienka z wanną" - czytamy w ogłoszeniu.
Była naczelna m.in. radia Tok FM czy Polskiego Radia RDC poinformowała, że do mieszkania nie mogą się wprowadzić lokatorzy z dziećmi czy ze zwierzętami. W mieszkaniu nie można również palić papierosów, ale na podwórku są "ławeczki i obok popielniczki".
Te wymogi, jakie postawiła przyszłym wynajmującym, nie spodobały się internautom. Użytkownicy Facebooka zarzucili dziennikarce wykluczanie części społeczeństwa z możliwości wynajęcia mieszkania.
"Chce pani powiedzieć, że te miliony, które jednak zwierzęta w mieszkaniach trzymają, to źle wychowane przygłupy?","Sprowadzanie ludzi z dziećmi i zwierzętami do szkodników jest mega słabe", "Trudno wynająć mieszkanie za rynkową cenę, stawiając trudne warunki brzegowe, bo one już obniżają atrakcyjność mieszkania i nazwisko nie jest tu wabikiem" - czytamy w komentarzach.
We wtorek dziennikarka, również za pomocą mediów społecznościowych odpowiedziała na fale krytyki.
"Dałam ogłoszenie o tym, że wynajmę moje mieszkanie w Warszawie (niekupione na "inwestycje", po prostu moje zwykłe mieszkanie w bloku) za cenę rynkową, bez dzieci i bez zwierząt" - czytamy we wpisie Ewy Wanat.
"Dowiedziałam się, że jestem neolibkiem, kapitalistką, kamieniczniczką, hipokrytką, że oczekuję, że ktoś za mnie będzie spłacał kredyt, że dyskryminuję samotne matki i zwierzolubów" - napisała dziennikarka w odpowiedzi na krytykę internautów.
Dziennikarka przyznała, że utrzymanie mieszkania w dobrym stanie wymaga sporych nakładów finansowych. Trudno też o lokatora, który szanowałby przekazaną mu własność i dbał o wszystkie sprzęty pozostawione w wynajętym lokum.
"Cena rynkowa nie pokrywa ew. remontów po wynajmie, kaucja też nie. Lokator, który pokryje koszty zniszczonych mebli, które trzeba wyrzucić i kupić nowe oraz remontu zdewastowanego mieszkania, zdarza się raz na tysiąc (ja tym razem miałam szczęście i bardzo uczciwego lokatora, ale poprzednim razem tego szczęścia nie miałam)" - dodała.
Ewa Wanat poprosiła również, aby internauci "odczepili się" od wystawionego przez nią ogłoszenia. "Nie umieściłam go, żeby zachęcać do dyskusji, tylko żeby wynająć mieszkanie" - podsumowała.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl