Wyższy wiek emerytalny wyprowadza Francję na ulice. "To nie jest już negocjowalne"

We Francji rozpoczyna się drugi dzień protestów przeciwko reformie emerytalnej. Najwięcej emocji budzi plan podniesienia ustawowego wieku emerytalnego z 62 do 64 lat. "To nie jest już negocjowalne" - twierdziła szefowa rządu Elisabeth Borne.

Na wtorek 31 stycznia we Francji zapowiedziano strajki i demonstracje - Francuzom nie podoba się zapowiedź podwyżki wieku emerytalnego. Związki zawodowe liczą na to, że uda się im wyprowadzić na ulice tyle samo ludzi, co podczas pierwszego dnia akcji - 19 stycznia w protestach wzięło udział około 1,5 mln osób. 

Francja ma plan na wyższy wiek emerytalny. Francuzom się to nie podoba

"Ta reforma jest niesprawiedliwa i brutalna. Podniesienie [wieku emerytalnego - red.] do 64 lat to cofanie się pod względem społecznym" - powiedział Agencji Reutera Luc Farre, sekretarz generalny związku UNSA. 

Sondaże wskazują, że większość Francuzów jest przeciwna zmianom forsowanym przez władze. A te nie zamierzają się wycofywać, mimo nacisków organizacji związkowych - w każdym razie na teraz twardo obstają przy swoich planach. W niedzielę premierka Elisabeth Borne zaznaczała, że podwyższenie wieku emerytalnego "nie jest już negocjowalne". "To kompromis, który zaproponowaliśmy po wysłuchaniu organizacji pracodawców i związków zawodowych" - podkreślała w wywiadzie dla radia France-Info. 

Z kolei w poniedziałek prezydent Emmanuel Macron stwierdził, że reforma jest "niezbędna" dla utrzymania systemu emerytalnego. Francuski resort pracy szacuje, że opóźnienie przechodzenia na emeryturę o dwa lata zwiększyłoby kwotę rocznych składek emerytalnych o 17,7 mld euro i pozwoliło wyjść na zero systemowi emerytalnemu w ciągu pięciu lat. 

Strajki i demonstracje uderzą w transport

Wtorkowe protesty uderzą przede wszystkim w transport. Spodziewany jest chaos na dworcach i odwołania połączeń lotniczych. Wyjedzie tylko około jedna trzecia szybkich pociągów TGV, w przypadku lokalnych połączeń kolejowych ma być jeszcze gorzej. "To będzie bardzo trudny dzień dla transportu publicznego. Spodziewamy się poważnych zakłóceń" - ostrzegł na antenie telewizji LCI minister transportu Clement Beaune. 

Strajki dotkną też innych sektorów, w tym szkolnictwa - połowa nauczycieli szkół podstawowych ma nie pojawić się w pracy oraz energetyki - protestować mają pracownicy rafinerii. Co ciekawe, z protestującymi solidaryzują się niektóre władze lokalne, w kilkudziesięciu miastach - między innymi w Paryżu - zamknięte będą urzędy miejskie.

"Im dłużej rząd będzie czekał na wycofanie reformy, tym więcej będzie strajków" - mówi szef lewicowej centrali CGT Philippe Martinez.

O co chodzi w reformie?

Zgodnie z założeniami reformy emerytalnej prezydenta Macrona wiek emerytalny ma rosnąć stopniowo z 62 do 64 lat, o trzy miesiące rocznie, od września tego roku do 2030 roku. Od 2027 roku by otrzymać pełną emeryturę trzeba będzie opłacać składki przez 43 lata, obecnie to 42 lata. Gwarantowana emerytura na poziomie nie niższym niż 85 proc. najniższego wynagrodzenia netto lub według obecnych poziomów 1200 euro miesięcznie. Minimalne emerytury po roku od ich wypłacania mają być indeksowane o poziom inflacji. Część pracowników sektora publicznego ma zachować prawo do przejścia na wcześniejszą emeryturę, chodzi o takich, którzy wykonują prace uciążliwe fizycznie lub psychicznie - jednak i ten wcześniejszy wiek emerytalny wzrośnie.

Zobacz wideo Grabowski: Będziemy musieli pracować dłużej
Więcej o: