1,71 - tyle w 2020 r. wyniósł w Czechach współczynnik dzietności (TFR), według danych Eurostatu. Wskaźnik ten pokazuje, ile dzieci średnio urodziłaby kobieta w ciągu całego okresu rozrodczego (15-49 lat), gdyby intensywność urodzeń pozostałaby niezmienna na poziomie badanego roku.
W Polsce ten wskaźnik od kilkunastu lat waha się w granicach ok. 1,25-1,45. i ani myśli przebijać bariery niskiej dzietności na poziomie 1,50. Czesi natomiast jeszcze na początku wieku mieli dzietność na poziomie 1,17.
Tak duży wzrost udało im się osiągnąć mimo tego, że na politykę prorodzinną wydają tylko 2,13 proc. PKB. Polska dla porównania na ten cel przeznacza 3,5 proc. PKB - pisze "Rzeczpospolita". A dzietność w naszym kraju od 2018 roku spada. W zeszłym roku urodziło się o ponad 108 tysięcy dzieci mniej niż w 2010 roku i o ponad 8 tys. mniej niż rok wcześniej.
Polki i Polacy chcą mieć dzieci. Badanie CBOS "Ocena polityki rodzinnej rządu i zaspokojenie potrzeb prokreacyjnych Polaków" z 2022 r. wskazało, że 46 proc. respondentów chciałoby dwojga dzieci, 22 proc. nawet trojga. Żadnego tylko 7 proc., jedno raptem 9 proc. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej i ostatecznie ponad 40 proc. badanych ma "niezaspokojone potrzeby prokreacyjne", tj. mniej dzieci niż by chciało.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Przyczyny niskiej dzietności w Polsce są bardzo różne, ale np. według badania CBOS z 2017 r. to przede wszystkim brak stabilności finansowej i niepewność co do przyszłości (59 proc. badanych), ograniczenia związane z sytuacją mieszkaniową (44 proc.) oraz obawy kobiet przed utratą pracy (42 proc.).
O tym, dlaczego rynek pracy jest bardziej przychylnym obywatelom Czech niż Polski i sprzyja zwiększaniu dzietności pisał Mikołaj Fidziński na Gazecie.pl w tekście "Czeski sukces demograficzny. Dlaczego tam się udało? "Państwo wspiera niezależnie od modelu życia".
Zwiększenie dzietności w Czechach nie kończy się jednak tylko na kwestiach pracowniczych, bezpośrednich transferach socjalnych i korzystnych urlopach rodzicielskich.
Czechom udało się, bo zagrało tam wiele różnych czynników jednocześnie
- mówił w rozmowie z Gazetą.pl Michał Kot, dyrektor Instytutu Pokolenia.
W Czechach więcej kobiet w wieku 30-35 lat zaczęło mieć dzieci - prof. Irena Kotowska z SGH w rozmowie z "Rz" wskazuje to jako jedno ze zjawisk, które odróżnia Polskę i Czechy w kwestiach dzietności. Taka sytuacja jest możliwa dzięki lepiej rozbudowanej opiece zdrowotnej u naszych południowych sąsiadów.
Decyzje kobiet o zajściu w ciąże są tam lepiej wspierane, a z in vitro mogą skorzystać kobiety w wieku 18-40 lat. To istotne, bo w Polsce z bezpłodnością musi mierzyć się ok. 1,5 mln par. A w Czechach dzięki in vitro rodzi się około 6 proc. dzieci.
Ponadto poczucie bezpieczeństwa społecznego zapewnia Czeszkom liberalne prawo aborcyjne. W Polsce brakuje jednak takiego prawa, a co za tym idzie - poczucie bezpieczeństwa społecznego jest niskie.
Magda Iga, ekonomistka z SGH i z Instytutu Badań Strukturalnych zauważa, że rząd promuje tradycyjny model rodziny, podczas gdy wielu młodych ludzi w Polsce ma liberalne poglądy. "Na pewno po to, by łatwiej było młodym ludziom decydować się na pierwsze i na kolejne dzieci potrzebne jest nie tylko finansowe wsparcie. Według demografów to uelastycznienie rynku pracy umożliwienie korzystania z różnych form opieki nad dziećmi czy prowadzenie takiej polityki mieszkaniowej, by utrzymanie nie było olbrzymim obciążeniem finansowym" - podsumowuje "Rz".