Donald Tusk zaprezentował jeden z wyborczych pomysłów Platformy Obywatelskiej na zdobycie przychylności elektoratu. Chodzi o kredyty na mieszkania oprocentowane na 0 proc. PO chce, by to Bank Gospodarstwa Krajowego ponosił koszt odsetek i rekompensował je bankom. Lider opozycji podał też wyliczenia - w pierwszym roku koszt projektu miałby wynieść 4 mld zł. Kolejne 10 mld miałyby trafić do samorządów, a te środki miałyby przeznaczyć na remonty mieszkań. I te kredyty miałyby być oprocentowane na 0 proc.
Ewa Tęczak, ekspertka rynku mieszkaniowego Otodom w rozmowie z Gazeta.pl przyznaje, że informacje przedstawione przez Platformę Obywatelską nie wystarczają jeszcze, by program ocenić. - Czy propozycja ta coś zmienia? Czy mogą pojawić się jeszcze atrakcyjniejsze? Zapowiedzi mają to do siebie, że dopóki nie zmaterializują się w postaci konkretnego projektu legislacyjnego, trudno oceniać ich wpływ na rynek mieszkaniowy - mówi.
Dziś na stole leży propozycja rządowa, która jest w stanie ułatwić zakup jakiejś części nabywców już w perspektywie kilku miesięcy. Polacy są pragmatyczni. Trudno spodziewać się, że ci, którzy mają realną potrzebę zakupu mieszkania i mogą ją zrealizować, korzystając ze wsparcia państwa tu i teraz, będą czekać kolejne kilkanaście miesięcy na rozstrzygnięcia wyborcze i kolejny proces legislacyjny
- dodaje.
Było do przewidzenia, że mieszkaniówka stanie się ważnym, jeśli nie jednym z najważniejszych tematów poruszanych w kampanii wyborczej. Nie dość, że kwestie związane z mieszkalnictwem są tematem, którym interesują się niemal wszyscy, to jeszcze dziś bardziej w obecnej sytuacji ograniczonej dostępności zakupu i najmu. Już teraz widać, że zapowiedź Donalda Tuska wywołała polemikę i nie jest zapewne ostatnią propozycją zmian, jaką w najbliższych miesiącach usłyszymy
- mówi.
Rozmówczyni Gazeta.pl twierdzi, że potrzebujemy poważnej i otwartej dyskusji na temat polityki mieszkaniowej państwa.
- A w roku wyborczym na taką dyskusję jest zdecydowanie więcej miejsca. Pytanie tylko, czy dyskusja ta ma szansę wyjść poza utarte schematy i dać impuls do kompleksowego "zaopiekowania" tematu mieszkalnictwa, zrównoważonego rozwoju wszystkich jego form - TBS-ów, budownictwa spółdzielczego i komunalnego. Na dziś wydaje się, że po raz kolejny dotyczyć będzie łatwiejszego do plasowania w komunikacji wyborczej wsparcia własności czy dopłat do najmu - wyjaśnia Ewa Tęczak.
- Wszystkie do tej pory programy, które państwo przygotowało w obrębie mieszkalnictwa – i to niezależnie od opcji politycznej – były programami wspierającymi własność. Mam na myśli "Rodzinę na swoim" czy "Mieszkanie dla młodych". Przez lata te programy miały ułatwiać zakup mieszkania. Natomiast pytanie, które trzeba sobie postawić, to takie, czy faktycznie ten zakup musimy wspierać? - pyta przedstawicielka Otodom.
Państwo powinno stworzyć politykę mieszkaniową, która uwzględnia rozwój wszystkich obszarów mieszkalnictwa, w tym komunalnego i spółdzielczego. To są rzeczy, które przez lata były pomijane. Dyskusja powinna się toczyć wokół tego, w jaki sposób rozwinąć na przykład najem, tak żeby ten najem był dostępny dla wszystkich, którzy chcą wynajmować lub wynajmować muszą. Na to, jaką formę zaspokojenia potrzeby mieszkaniowej wybierają Polacy, wpływa naprawdę dużo czynników. I to nie są tylko i wyłącznie kwestie finansowe. Często jest to określona sytuacja życiowa. O tego typu kwestiach trzeba myśleć kompleksowo
- mówi.
Ze względu na historyczne uwarunkowania Polacy naturalnie wybierają własność. Najem instytucjonalny, który ten rynek cywilizuje i mógłby skutecznie odczarować wynajmowanie jako zło konieczne, przez lata pozostawał poza sferą zainteresowania rządzących i dziś dopiero raczkuje. Skala rynku najmu instytucjonalnego mieszkań w Polsce w całym zasobie mieszkań na wynajem to zaledwie kilka procent.
Jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości, jak kształtują się ceny mieszkań i koszty ich utrzymania oraz co się dzieje z kredytami hipotecznymi? Więcej na te tematy czytaj pod tym linkiem: next.gazeta.pl/nieruchomosci.