W ostatnich tygodniach ceny warzyw skoczyły do niebotycznego poziomu. Papryka potrafi kosztować 20 zł za kilogram, ceny cebuli dobijają nawet do 5 zł. Mówi się o paprykoflacji i kalafiorach grozy. Ceny warzyw najwyraźniej tak skoczyły, że niektórzy decydują się je kraść, by następnie przeznaczyć na dalszy handel. Tak zrobiło dwóch mężczyzn z woj. wielkopolskiego.
Kilka dni temu na policję w nocy zadzwonił mieszkaniec powiatu ostrowskiego, który poinformował, że ujął mężczyznę, który kradł jego warzywa. Rolnik oszacował, że z pola skradziono cztery tysiące porów o wartości około ośmiu tysięcy złotych. Kradziony towar miał być później sprzedany.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Policja na miejscu zastała zgłaszającego oraz ujętego przez niego mężczyznę. "Jak ustalili funkcjonariusze, 36-latek wspólnie z 'rzekomo' nieznanym mu mężczyzną przyjechali na pole samochodem z zamiarem kradzieży porów. Mężczyźni zabrali z pola wykopane warzywa i spakowali do samochodu, którym przyjechali" - poinformowała ostrowska policja.
"Funkcjonariusze ustalili, że to nie była pierwsza kradzież 36-latka. Policjanci pojechali do miejsca zamieszkania zatrzymanego i w piwnicy znaleźli kilkadziesiąt sztuk poukładanych warzyw. Funkcjonariusze szybko ustalili kolejnego z mężczyzn. Okazał się nim 35-latek, który przed policjantami ukrył się na strychu u swojego wspólnika" - czytamy dalej.
Obaj mężczyźni usłyszeli już zarzuty. Policja stara się ustalić, jaka jest dokładna skala kradzieży mężczyzn, ale obecnie grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.
Andrzej Gantner, wiceprezes zarządu i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców (PFPZZP) w rozmowie z Gazeta.pl o obecnej sytuacji mówi krótko: "Ostrzegaliśmy".
To, co dzieje się w tej chwili, dotyczy przede wszystkim tak zwanych warzyw ciepłolubnych. Czyli warzyw, które potrzebują dużo energii, dużo ciepła, dużo światła. Już jesienią cała branża producentów pomidorów i ogórków pod szkłem alarmowała, że przy takiej sytuacji w cenach energii będą poważne problemy na wiosnę. Co więcej, część plantatorów po prostu zrezygnowała z nasadzeń. Rząd nie zareagował, a my widzimy skutki
- stwierdził.
- Wielu plantatorów bało się, że cena warzyw i tak nie pokryje kosztów. Albo też, że nie będzie popytu na tak drogie warzywa. W związku z tym mamy poważne opóźnienia, bo każdy plantator czeka jak najdłużej, żeby tego słońca, ciepła, światła naturalnego było jak najwięcej i żeby nie musiał wydawać kroci na ogrzewanie, oświetlenie - dodał.
Andrzej Gantner twierdzi też, że na problemy krajowe nałożyła się inna sytuacja. Wielcy eksporterzy pomidorów i ogórków, czyli Hiszpania, Maroko, mają poważne problemy ze względu na mroźną i przedłużającą się zimę. - Część producentów wypadła z rynku i to też powoduje niedobór. Nie tylko na rynku europejskim, bo widzimy, jak wyglądają półki chociażby w Wielkiej Brytanii - mówi.
Jak dodaje, w Polsce sytuacja jest lepsza, bo nie zrezygnowaliśmy z własnej produkcji i ona ciągle jest duża.