Rząd zapowiada konsolidację wydatków i koniec ukrywania kosztów poza budżetem. "Symboliczny start kampanii PiS"

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział konsolidację wydatków budżetowych. Zdaniem anonimowego przedstawiciela Ministerstwa Finansów szef rządu symbolicznie zaczyna w ten sposób kampanię wyborczą. Zmiany w sposobie rozliczania wydatków i tak ma wkrótce wymusić zmiana unijnego prawa.

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział istotne zmiany dotyczące rozliczania wydatków państwa. Finanse publiczne mają zostać skonsolidowane, a koszty przestać być przenoszone do wielkich pozabudżetowych funduszy. 

Mateusz Morawiecki zapowiada konsolidację wydatków

- Czasami warto jest, aby wydatki na poszczególne rodzaje broni były finansowane z kredytu, a nie bezpośrednio z budżetu, ale wszystko pokażemy w takiej formie, aby maksymalnie duża część tych funduszy mogła być skonsolidowana w ramach budżetu - oświadczył premier. 

Słowa premiera mogą mieć drugie dno, a decyzja prawdopodobnie ma związek z wyborami. Władza chce pokazać, że dba o wydatki publiczne i ma je pod kontrolą.

Anonimowy przedstawiciel Ministerstwa Finansów: To start kampanii

Decyzja szefa rządu, jak podkreśla w rozmowie z Money.pl anonimowy rozmówca z kręgów Ministerstwa Finansów, oznacza koniec powoływania wielkich funduszy. 

- To taki symboliczny, oficjalny start kampanii PiS. Kończymy z dużymi, pozabudżetowymi funduszami i konsolidujemy finanse. Wszystko zaczęło się od Funduszu Solidarnościowego z 2019 r. Później przyszła pandemia i zaczęły się głosy, że mamy coś do ukrycia. Dlatego przed wyborami warto to uporządkować - mówi. 

Zobacz wideo Co wpływa na ceny paliw na stacjach Orlenu?

UE chce zmienić sposoby zarządzania wydatkami. Morawiecki sprytnie wyprzedza ten ruch

Money twierdzi, że decyzja Morawieckiego to sprytny ruch, który wyprzedza nadchodzące zmiany w UE. Zmienią się bowiem techniczne sposoby zarządzania finansami i trudniejsze będzie to, co do tej pory rządowi udawało się wyśmienicie - ukrywanie wydatków poza deficytem budżetowym. Fundusz przeciwdziałania skutkom pandemii COVID i wiele innych, które powołano do życia, oficjalnie nie muszą być bowiem wykazywane w deficycie budżetowym.

To sztuczka, która pozwala przekonać elektorat, że dziury w budżecie nie ma. Tymczasem ta realna - liczona metodą europejską - wynosi już znacznie więcej. Trójka byłych pracowników Ministerstwa Finansów: Hanna Majszczyk, Sławomir Dudek z Forum Obywatelskiego Rozwoju i Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej piszą w swoim raporcie opublikowanym na początku roku o dodatkowych 167 mld zł długu. 

Jak duża jest dziura budżetowa Polski? Zależy, czy liczymy metodą rządową, czy UE

- Liczby nie kłamią. Wyprowadzili z budżetu, spod kontroli parlamentu, czyli spod kontroli podatników, setki miliardów złotych. Niech pokażą plany finansowe i sprawozdania, na co wydano te pieniądze. Gdzie są te plany? - stwierdza w rozmowie z Money Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych. Popiera jednocześnie konsolidację wydatków, ale nie wierzy, że rząd zrobi ją rzetelnie. 

Przykłady? W ustawie budżetowej na rok 2023 liczony metodologią unijną, która uwzględnia fundusze pozabudżetowe, dług publiczny na koniec roku wyniesie 53,3 proc. PKB. Zadłużenie liczone metodą rządową to już tylko 40,6 proc. Rząd ma więc dodatkowe 13 pkt proc. PKB na dodatkowe wydatki. O tym, że Mateusz Morawiecki wydaje coraz więcej, świadczy też porównanie obu metod z czasów sprzed pandemii i po pandemii. Wcześniej, ukryte wydatki rządowe sięgały ok. 55 mld zł, dzisiaj to już blisko 300 mld zł. 

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: