Gdy w ostatnim roku stawka WIBOR rosła szybciej niż stopy procentowe, zaczęto kwestionować kredyty ze zmiennym oprocentowaniem oparte o ten wskaźnik. Rząd zapowiedział, że zostanie zmieniony na WIRON. Skłoniło to wiele osób, by podobnie jak w przypadku kredytów frankowych pozwać banki.
10 tys. zł brutto na start zażyczyła sobie kancelaria, do której czytelniczka spidersweb.pl postanowiła zwrócić się o poprowadzenie jej sprawy dotyczącej kredytu ze stawką WIBOR. Do tego doliczyć trzeba 369 zł brutto za każdą rozprawę (będą 2-3, jak oceniają prawnicy), 1 tys. zł opłaty sądowej i 800-2000 zł zaliczki na sporządzenie przez biegłego opinii, gdyby bank kwestionował wyliczenia adwokatów. Ponadto trzeba zapłacić 17 zł opłaty skarbowej oraz dwa razy po 100 zł opłaty sądowej za sporządzenie przez sąd uzasadnień wyroków.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
Jest też oczywiści success fee, czyli premia od wygranej, którą wyznaczono na 6 proc. W przypadku kancelarii, które zajmują się kredytami frankowymi, taka opłata wynosi w dobrych kancelariach od 3 do 6 proc. Stawka oznacza, że prawnicy są w zasadzie pewni wygranej w sprawach frankowiczów. Ale w procesie o WIBOR kancelaria zażyczyła sobie podobną success fee, choć szanse na wygraną niekoniecznie będą tak samo duże.
Prawnicy przeanalizowali umowę kredytową czytelniczki spidersweb.pl i uznali, że zawiera ona niedozwoloną klauzulę. Za takową uznano zastosowanie samej stawki WIBOR. To o tyle zastanawiające, że w najgłośniejszej dotychczas sprawie odwoływano się do niedochowania przez bank obowiązku informacyjnego. Sąd miał uznać, że bank "nieprawidłowo poinformował konsumenta o ekonomicznych konsekwencjach zmiany wysokości oprocentowania oraz o faktycznej skali nieograniczonego ryzyka związanego ze zmienną stopą procentową".
Podobnie wygląda sprawa z kredytami frankowymi, gdzie linia obrony oparta o nierównowagę sił między bankiem a klientem oraz wprowadzanie go w błąd, przyniosła sukces. Jest jednak za wcześnie, by stwierdzić jakie orzecznictwo przyjmą sądy w sprawie kredytów opartych o WIBOR. Tak jak istnieją podstawy, by spełnić żądania kredytobiorców, tak i są przesłanki, by je odrzucić. Informacje na temat stawek WIBOR są bowiem publicznie dostępne i trudno będzie udowodnić w sądzie, że zaciągając kredyt, nie wiedzieliśmy, jak na raty wpłynie wysokość WIBOR - tłumaczył Marek Małecki, dyrektor Biura Prawnego ds. Obsługi Korporacyjnych Linii Biznesowych w BNP Paribas w rozmowie z money.pl.
Być może to ta niepewność wpłynęła na decyzję, by podważyć sam WIBOR, a nie obowiązki informacyjne banków. Szczególnie że we wspomnianej najgłośniejszej dotychczas sprawie, orzeczenie sądu zostało cofnięte. Początkowo u pozywającego udało się zawiesić spłatę WIBOR do czasu prawomocnego zakończenia sprawy i rata kredyty spadła o z 6,7 do 1,7 tys. zł. Sąd Okręgowy w Katowicach uwzględnił jednak zażalenie banku na wcześniejsze postanowienie i uchylił decyzję o zawieszeniu spłaty WIBOR-u, więc rata kredytu znów skoczyła o 5 tys. zł.