Premier Mateusz Morawiecki przy każdej możliwej okazji zapewnia, że Polska otrzyma pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Rząd rozpoczął już nawet wydawanie środków z KPO w ramach tzw. "prefinansowania". Jak działa? Rząd stosuje swoją ulubioną sztuczkę - pieniądze bierze z obligacji emitowanych przez Polski Fundusz Rozwoju. Ten dziwaczny rodzaj "zaliczki" jest jednak drogi. KPO to środki albo bezpłatne, albo oprocentowane symbolicznie. Wyemitowane obligacje trzeba będzie spłacić, płacąc znacznie wyższe odsetki.
Morawiecki jest przekonany, że Unia Polsce pieniądze da, ale ma do tego wątłe podstawy. O czym, czy przybliżymy się do wypłaty dotacji i pożyczek może zdecydować Trybunał Konstytucyjny, do którego Andrzej Duda wysłał ustawę o Sądzie Najwyższym. Politycy traktują to jako świetny pretekst, by o sprawie nie mówić. Mniej więcej dwa tygodnie temu szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz powiedział w TVP, że prezydentowi zależy, aby środki z Krajowego Planu Odbudowy jak najszybciej trafiły do Polski. Pod koniec lutego Andrzej Duda skierował do Trybunału Konstytucyjnego projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
Marcin Przydacz podkreślił, że teraz wszystko zależy od procedowania przez ten organ. Dodał, że jeśli Trybunał Konstytucyjny orzeknie jak najszybciej, to prezydent będzie zobligowany do podpisu. Marcin Przydacz podkreślił, że teraz wszystko zależy od procedowania przez ten organ. "Przypomnijmy, że tych ustaw, między innymi wiatrakowa, regulamin Sejmu, jest jeszcze kilka, które w ramach tych kamieni milowych mają być wynegocjowane. Tak jak prezydent mówił, ten proces odesłania do TK, nie opóźni znacząco tej przesyłki pieniędzy. Chcemy, żeby te pieniądze trafiły do Polski jak najszybciej" - mówił Marcin Przydacz.
Minister do spraw Unii Europejskiej Szymon Szynkowski vel Sęk również wyraził przekonanie, że Trybunał Konstytucyjny zajmie się nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym bez zbędnej zwłoki. Polityk był pytany przez dziennikarzy o to, kiedy środki z KPO trafią do Polski. Powiedział, że rząd cierpliwie czeka na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego.
Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym to kamień milowy KPO. Ich wypełnienie jest konieczne, aby Polska mogła otrzymać środki unijne na Krajowy Plan Odbudowy. Ustawa przewiduje między innymi, że sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygać Naczelny Sąd Administracyjny, a nie Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego. Ustawa zakłada też zmiany dotyczące tak zwanego testu niezawisłości i bezstronności sędziego.
Jak duże pieniądze są do wzięcia i na jakich zasadach? W rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnia to Piotr Kuczyński, analityk finansowy Xelion.
- Środki z KPO są dla polskiej gospodarki bardzo ważne, bo umożliwią ruszenie z miejsca inwestycji, których udział w PKB jest w Polsce niezwykle mały - około 16 proc., a w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju (rok 2016), wtedy wicepremiera Morawieckiego, zapowiadano wzrost do 25 proc. Mowa o 35,4 mld euro, czyli około 170 mld złotych (24 mld euro to bezzwrotne granty) - tłumaczy.
Jak dodaje, rząd nie wystąpił o całość, czyli o 57,6 mld euro, bo wykorzystał jedynie w niewielkim stopniu niskooprocentowane pożyczki. - Może nieco dziwić, że nie znaleziono inwestycji, które można by w ten sposób sfinansować - stwierdził ekonomista.
Seweryn Masalski z Prime TFI S.A. podkreśla, że w rzeczywistości Krajowy Plan Odbudowy to projekt mniej nastawiony na rozwój gospodarki, a bardziej na poprawę jakości życia w Polsce. - Jego cele, ustalone przez polski rząd, to zwiększenie dostępności szybkiego internetu, zmniejszenie zanieczyszczeń powietrza i wody, rozwój transportu szynowego, budowa tanich energooszczędnych mieszkań, poprawa pracy służby zdrowia i systemu edukacji.
- Cele ekonomiczne dotyczą unowocześnienia gospodarki: zwiększenia środków na badania i rozwój, cyfryzacji oraz przestawienia na odnawialne źródła energii. Oznacza to, że bezpośredni wzrost gospodarczy w wyniku wydania tych środków będzie istotny, ale niższy niż np. przy dotacjach na inwestycje w maszyny. Długoterminowy sens programu wydaje się jednak bardzo istotny dla potencjału Polski w przyszłym świecie. Dzięki temu programowi polscy pracownicy będą lepiej wykształceni, zdrowsi, polskie firmy bardziej nowoczesne, wszyscy będą mieli tańszą energię elektryczną - mówi.
Jego zdaniem przy realizacji tych celów będą miały zatrudnienie polskie firmy z różnych branż. Przede wszystkim mowa o sektorze budowlanym przy budowie kolei, wiatraków, farm słonecznych i termomodernizacji. Drugi beneficjent to branża IT w kontekście cyfryzacji firm i instytucji publicznych. Skorzystają też producenci taboru kolejowego i autobusowego.
- Skala transferu jest istotna: w sumie 36 mld euro, to prawie połowa środków obiecanych Polsce w ramach polityki spójności na lata 2021-2027. Brak tych środków oznacza nieco niższy wzrost gospodarczy w najbliższych latach (lub większą recesję). Środki z KPO to transfery w europejskiej walucie, więc bez nich kurs EUR/PLN będzie wyższy. Dwie trzecie środków to bezzwrotna dotacja, a jedna trzecia niskooprocentowana pożyczka, na warunkach dużo lepszych niż jest w stanie uzyskać na rynku Ministerstwo Finansów - mówi.
Nie da się przewidzieć, co polskie władze zrobią bez środków z KPO: czy zrezygnują z tych inwestycji, czy będą je finansować przez emisję wyżej oprocentowanych obligacji i zwiększanie zadłużenia państwa. W obu wypadkach oznacza to realne straty dla Polaków i polskiej gospodarki
- podsumowuje Seweryn Masalski.
Czy środki z KPO dadzą impuls naszej gospodarce? Co nam grozi, jeśli tych środków nie dostaniemy? Dariusz Świniarski Zarządzajacy portfelami TFI Skarbiec podkreśla, że wartość KPO dla Polski to 35,4 mld EUR, z czego 23,9 mld EUR to dotacje, a 11,5 mld EUR to niskooprocentowana pożyczka, połowę mniej kosztowna niż obecnie pożycza Skarb Państwa.
- W przeliczeniu na złotówki stanowi to ok. 160 mld zł, a w relacji do PKB 6,1 proc. Z uwagi na efekt mnożnikowy napływ środków z KPO będzie miał mocniejszy wpływ na krajową gospodarkę. Z uwagi na rozłożenie programu na 4 lata, wpływ na dynamikę PKB będzie stanowił ok. 1,5 pp. na rok. Najmocniej zyskają branże z ekspozycją na zieloną energię, realizujące plan odchodzenia od pozyskiwania energii z paliw kopalnych, czyli m.in. spółki budujące farmy wiatrowe na morzu i lądzie - wyjaśnia.
Jak podkreśla, drugą grupą beneficjentów będą spółki dostarczające produkty i usługi w zakresie transformacji cyfrowej, co pomoże zmniejszyć wykluczenie cyfrowe oraz zwiększyć dostępność do łączy internetowych o przepustowości powyżej 100 Mb/s.
- Napływ środków z KPO może pozytywnie przełożyć się na osłabienie dynamiki inflacji CPI w kraju poprzez kanał walutowy. Napływ ponad 35 mld EUR będzie działał w kierunku wzmocnienia PLN wobec głównych walut, co obniży koszt importu surowców energetycznych do Polski i będzie miał wpływ dezinflacyjny - mówi z kolei Dariusz Świniarski Zarządzajacy portfelami TFI Skarbiec.
Zdaniem Jolanty Wujek, prezes zarządu Confirme środki z KPO mogą okazać się potężnym zastrzykiem, który wzmocni gospodarkę i branżę budowlaną. - To właśnie sektor budowlany, dzięki KPO ma szansę na szybszy rozwój i poszerzenie swojej oferty. Do tej pory była ona w większości dostosowana do tradycyjnego budownictwa. Jest szansa, by to zmienić. Budowa farm wiatrowych i innych instalacji związanych z OZE, rozbudowa kolei i transportu szynowego, inwestycje w termoizolacje domów czy budowę tanich mieszkań to bardzo dobra perspektywa dla budowlanki - mówi.
Podkreśla, że transformacja cyfrowa, która ma być według zapowiedzi finansowana z KPO, także nie obejdzie się bez wsparcia firm budowlanych. - Takie projekty potrzebują budowy specjalistycznej infrastruktury do przesyłu danych, instalacji teletechnicznych czy słupów. Przy tak wysokich nakładach finansowych i dużych inwestycjach możemy mieć nadzieję, że rozwinie się także rynek pracy, co dodatkowo może wzmocnić naszą gospodarkę - podsumowuje.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl