Polacy zacisnęli pasa. Zabolało małe sklepy. "Są tacy, co kupują po bułce, a chcieliby pół"

- Co mam panu powiedzieć? Są tacy, co kupują po bułce, a najchętniej kupowaliby po pół. Inni przychodzą po 20 dekagramów kapusty kiszonej. Albo jedną surówkę. Pięć złotych na paragonie i do widzenia - tak o tym, jak wygląda "zza lady" spadek sprzedaży detalicznej mówi w rozmowie z Gazeta.pl właściciel niewielkiego sklepu spożywczego. Dane są dramatyczne.

Dane o sprzedaży detalicznej zaniepokoiły nie tylko ekonomistów. Statystyka, którą we wtorek zaprezentował Główny Urząd Statystyczny to tylko część rzeczywistości. Według danych Polacy na zakupy wydali w lutym o 5 proc. mniej niż w lutym zeszłego roku. Z perspektywy małego handlu ta zmiana wygląda o wiele dramatyczniej.

Zobacz wideo Prof. Legucka: Dużo się może zmienić, jak Ukraińcy podejmą skuteczną kontrofensywę

"Są tacy, co kupują po bułce, a najchętniej kupowaliby pół"

Odwiedzamy niewielki sklepik w małej wielkopolskiej miejscowości. Pytamy o to, czy handel naprawdę dostał w kość. W odpowiedzi słyszymy śmiech. - Ktoś się w Polsce naprawdę jeszcze pyta, czy handel, szczególnie ten mały, dostał w kość? - pyta sprzedawca. - Co mam panu powiedzieć? Są tacy, co kupują po bułce, a najchętniej kupowaliby po pół. Inni przychodzą po 20 dekagramów kapusty kiszonej. Albo jedną surówkę. Pięć złotych na paragonie i dowidzenia - skarży się.

Pytam, kiedy sytuacja tak się pogorszyła. - Od pandemii jest coraz gorzej. Rząd w cudzysłowie zadbał o handel, fundując nam godziny dla seniora. W praktyce zabrał nam dzień handlu - bo dwie godziny dziennie do sklepu mogły przyjść osoby tylko w określonym wieku. I nikogo nie obchodziło, że na przykład dla mnie oznaczało to dwie godziny z jednym czy dwoma klientami, bo seniorzy i tak przychodzili, jak chcieli - mówi sprzedawca.

Pytany o to, co dalej, mówi, że nie wie, żyje z dnia na dzień. Wspomina też lepsze czasy. - Jeszcze niedawno zatrudniałem tu dwie sprzedawczynie. Później jedną. A teraz nawet na tę jedną mnie nie stać. Cały dochód z tego sklepu jest tak mały, że nie stać mnie na jedną pensję, jeden ZUS, jedne koszty pracy. Jestem na emeryturze i muszę za tą ladą stanąć sam, bo na inne rozwiązanie mnie nie stać. A pan tu wchodzi i się pyta "jak się ma mały handel". Chyba widać - mówi nieco zirytowany.

Dzwonimy do równie małej cukierni. Pytamy o ceny ciast, kostek deserowych. Większość produktów oscyluje wokół 50 zł za kilogram. Kiedy zaczynam narzekać, że drogo, przerywa mi poirytowany głos. - Proszę pana, a jakie są koszty, może się pan zastanowi? Pan mówi, że drogo, to ja panu też powiem: że drogi prąd, droga mąka, olej, gaz - wylicza właścicielka punktu. Rozmawiać dalej nie chce, na pytanie, czy odnotowała spadek obrotów, rzuca krótkie: "Odnotowała". I rzuca słuchawką.

Ekonomiści o danych: Polsce grozi techniczna recesja

Spadek sprzedaży skomentowali też eksperci. "Recesja konsumencka pogłębiła się w lutym - sprzedaż detaliczna w ujęciu realnym spadła o 5 proc. r/r, po spadku o 0,3 proc. r/r w styczniu (...) Spadki sprzedaży były szerokie - w lutym rosła tylko sprzedaż samochodów, kosmetyków i farmaceutyków oraz odzieży" - oceniają analitycy PKO Research.

Daniel Kostecki, analityk CMC Markets Polska, dane GUS odczytuje jako zły prognostyk. Twierdzi, że dane o produkcji przemysłowej "prawdopodobnie przypieczętują techniczną recesję w Polsce po drugim kwartale".

Grzegorz Siemionczyk, dziennikarz "Parkietu" i "Rzeczpospolitej" zwraca uwagę, że najnowsze dane to najsłabszy wynik od listopada 2020 roku. Podkreśla też, że ekonomiści w ankiecie Parkietu przeciętnie oczekiwali zniżki o 1,4 proc., a największy pesymista - Dom Maklerski AFS - o 4,5 proc. 

"Nawet w cenach bieżących sprzedaż detaliczna nie zachwyca - pozostaje w stagnacji/nieznacznie spada. Są to efekty wysokiej inflacji, dokonanych podwyżek stóp procentowych oraz wyjazdu części Ukraińców, którzy w zeszłym roku ratowali ten segment gospodarki przed recesją" - podsumowują dane analitycy PKO. 

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: