Ukazały się najnowsze dane Eurostatu o poziomie PKB na głowę w 2022 r. w krajach UE. Dane są podane w tzw. standardzie siły nabywczej (PPS), który można obrazowo porównać do sztucznej waluty, która pozwala wyrównać różnice w cenach pomiędzy poszczególnymi krajami. Wiadomo, że przykładowy tysiąc euro (czy równowartość tej kwoty w lokalnej walucie) nie pozwala na to samo np. w Polsce, Niemczech, Bułgarii czy Francji. Parytet siły nabywczej ma te różnice niwelować.
Polska z wynikiem 79 proc. średniej unijnej zajęła w 2022 r. 19. miejsce na 27 krajów UE.
Polska nie zmieniła swojej pozycji względem 2021 r., ale od 2017 r. "łyknęła" już Portugalię, Słowację i Węgry. Teraz najbliżej na horyzoncie są Hiszpania (85 proc.) i Estonia (87 proc.). Z drugiej strony dogania nas ju jednak Rumunia (77 proc. PKB).
Jak zauważa Grzegorz Siemiończyk, dziennikarz ekonomiczny z "Rzeczpospolitej" i "Parkietu", od 2019 r. Polska "nadrobiła" już 6 punktów procentowych względem unijnej średniej, co jest jednym z lepszych wyników w UE.
Na czele zestawienia, z wynikiem 261 i 234 proc. średniej unijnej (czyli 161 i 134 proc. powyżej średniej), są Luksemburg i Irlandia. Do tych kosmicznych wyników należy się jednak kilka słów wyjaśnienia.
W przypadku Luksemburga częściowo to efekt dużej liczby pracowników transgranicznych, czyli takich, którzy w tym kraju tylko pracują, a mieszkają gdzie indziej (m.in. Belgii, Francji i Niemczech). Oni "nabijają" PKB Luksemburga, ale w podziale tego bogactwa na głowę nie są uwzględniani (liczy się tylko rezydentów). Stąd tak wysoki PKB na głowę (wysoki licznik, niski mianownik).
Z kolei wysoki wynik Irlandii bierze się z tego, że to raj podatkowy i wiele globalnych firm ma tam europejskie siedziby (np. Facebook, Google, Microsoft). To sztucznie podbija PKB kraju, ale duża część dochodu nie zostaje w Irlandii, budując jej bogactwo, tylko jest transferowana za granicę.
Za Luksemburgiem i Irlandią są Dania (136 proc. średniej unijnej), Holandia (130 proc.), Austria (125 proc.), a następnie Belgia, Szwecja i Niemcy (117-121 proc.).
Na drugim biegunie są Bułgaria (59 proc. średniej unijnej), Słowacja (67 proc.) i Grecja (68 proc.).
Dane o PKB na głowę (w realnej sile nabywczej) są ciekawe choćby dlatego, że regularnie na swoich konferencjach prasowym prezes NBP Adam Glapiński snuje prognozy, kiedy to Polska osiągnie poziom najbogatszych krajów zachodnich. W styczniu br. mówił np., że doścignięcie Hiszpanii w realnej sile nabywczej PKB na osobę to kwestia trzech lat, Włoch - pięciu, a Francji - ośmiu lat. W marcu br. mówił z kolei, że do końca dekady Polska powinna osiągnąć poziom realnych dochodów (mierzonych siłą nabywczą) przeciętnego Francuza i Brytyjczyka.
Jednocześnie ekonomiści ostrzegają, że patrzenie na siłę gospodarczą kraju na tle innych jedynie przez pryzmat PKB per capita nie mówi wszystkiego.
Do końca bieżącej dekady możemy dogonić część mniej rozwiniętych krajów Zachodu, ale to jeszcze nie zapewni nam miejsca w grupie państw animujących postęp gospodarczy i cywilizacyjny
- zauważał niedawno w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Marcin Piątkowski, ekonomista Banku Światowego.