W styczniu Radio ZET opublikowało pismo prezesa NIK Mariana Banasia skierowane do marszałkini Sejmu Elżbiety Witek, z którego wynikało, że PKN Orlen i Fundacja Orlen mają odmawiać kontroli Najwyższej Izbie Kontroli. "Stawiają się ponad prawem oraz w sposób nieuprawniony wykorzystują organa ścigania do zastraszania kontrolerów Najwyższej Izby Kontroli" - pisał do marszałkini prezes NIK. W poniedziałek 27 marca Onet opublikował artykuł, w którym opisał "szczegóły objętej tajemnicą umowy" łączącej PKN Orlen i spółkę Publicon. "To jest właśnie to, co Marian Banaś chce zbadać, a jest mu uniemożliwiane" - napisał informator portalu.
"Do pół miliona złotych rocznie za obsługę swoich mediów społecznościowych zobowiązał się płacić PKN Orlen spółce Publicon związanej z beneficjentem rządów Zjednoczonej Prawicy biznesmenem Radosławem Tadajewskim, prywatnie zaprzyjaźnionym z jednym z członków zarządu paliwowego giganta" - pisze Onet. Jak czytamy, spółki związane z Tadajewskim "pomagały w przeszłości przy kampaniach wyborczych PiS i prezydenta Andrzeja Dudy". Członek zarządu PKN Orlen ds. komunikacji i marketingu Adam Burak ma natomiast od wielu lat znać się z prezesem Publiconu Szymonem Sikorskim, a także z Radosławem Tadajewskim - w kwietniu 2020 roku, jak czytamy, spółka założona przez Tadajewskiego, fundusz venture Czysta3.VC, zainwestowała w spółkę Publicon.
W grudniu 2019 roku spółka Publicon miała podpisać umowę o świadczeniu usług na rzecz PKN Orlen, dotyczącą "świadczenia usług w realizacji zintegrowanej komunikacji (wewnątrz oraz na zewnątrz organizacji) dotyczącej prowadzonej przez PKN Orlen działalności sponsoringowej w ramach projektu Orlen Team, Sponsoringu sportowego, Sponsoringu kulturalnego i Sponsoringu społecznego za pomocą mediów tradycyjnych oraz społecznościowych, w szczególności w kanałach Facebook, Instagram, YouTube, Twitter". Umowa została zawarta na 24 miesiące, a wynagrodzenie zostało ustalone na 27 tys. zł netto miesięcznie ryczałtu, plus wynagrodzenie dodatkowe płatne według cennika stanowiącego załącznik umowy.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Strony umawiają się, że za kompleksową organizację konferencji prasowej Publicon dostanie 4 tys. zł. Za godzinę obróbki graficznej zdjęć i materiałów wideo Orlen zapłaci mu 100 zł. Kolejne 150 zł za każdą godzinę poświęconą na tłumaczenie dokumentów na język angielski. 2 tys. zł to stawka dla agencji za przygotowanie 'poszerzonej, analitycznej informacji prasowej' wraz z jej dystrybucją. Krótka informacja w formie komunikatu to dodatkowy zarobek w wysokości 1000 zł" - wymienia Onet i dodaje, że maksymalna roczna wartość wynagrodzenia, do którego zapłaty zobowiązał się Orlen, została ustalona na 500 tys. zł.
- Zakres usług, choć w umowie literalnie napompowany do granic możliwości, sprowadza się przede wszystkim do obsługi mediów społecznościowych Orlen Teamu. 27 tys. zł za wrzucanie miesięcznie kilkudziesięciu nawet postów to stawka bardziej niż przyzwoita - skomentował w rozmowie z Onetem "przedsiębiorca od wielu lat działający w branży PR".
"Zaczęło się od obsługi projektu Orlen Team, a obecnie Publicon obsługuje w zakresie doradztwa strategicznego prawie cały PKN Orlen oraz podmioty przez koncern sponsorowane. To jest właśnie to, co Marian Banaś chce zbadać, a jest mu uniemożliwiane" - napisał kolejny informator portalu.
Onet wystosował pytania o umowę łączącą Publicon z PKN Orlen do prezesa Publiconu Szymona Sikorskiego, jego prokurenta Radosława Tadajewskiego, a także do samego Orlenu (biura prasowego spółki oraz Agaty Pniewskiej, dyrektorki biura marketingowego, sponsoringu i eventów). "Agata Pniewska zignorowała pytania przesłane jej przez Onet. Szymon Sikorski i biuro prasowe PKN Orlen odmówili udzielenia na nie odpowiedzi, zasłaniając się przepisami o poufności" - pisze portal, dodając, że Tadajewski obiecał odpowiedzieć na pytania w czwartek, jednak tego nie zrobił.
Cały tekst "Pół miliona rocznie dla spółki kumpla członka zarządu Orlenu. 'To, co Banaś chce zbadać, a jest mu uniemożliwiane'" przeczytasz na stronie Onetu
Marian Banaś skierował do marszałkini Sejmu Elżbiety Witek pismo z prośbą o udostępnienie NIK żądanych dokumentów. Samo PKN Orlen komentowało sprawę, podkreślając, że "współpracuje ze wszystkimi organami, w tym Najwyższą Izbą Kontroli, w ramach właściwych kompetencji takich organów oraz obowiązujących przepisów prawa", jednak izba "nie posiada uprawnienia do kontrolowania każdego podmiotu, w dowolnym zakresie", bo są one "ściśle sprecyzowane i limitowane".
- Nie ma żadnej podstawy prawnej, żeby Najwyższa Izba Kontroli miała kontrolować PKN Orlen - mówł później na antenie TVP Daniel Obajtek, twierdząc także, że wpuszczając kontrolerów NIK do siedziby Orlenu, złamałby prawo.
W związku z odmową kontroli Marian Banaś złożył w imieniu NIK trzy zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 98 ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli, który dotyczy utrudniania i udaremniania kontroli w PKN Orlen i Fundacji Orlen. "Obywatele mają prawo wiedzieć, na co wydawane są publiczne pieniądze" - podkreślał w oświadczeniu. Prokuratura wydała postanowienia o odmowie wszczęcia postępowania, na co NIK złożyła zażalenia.