Emocje wokół ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka narastają od dawna. Ostatnio na Targach Agrotech w Kielcach został wygwizdany. Co więcej, w pewnym momencie otoczyli go rolnicy, którzy zaczęli gwizdać i skandować: "judasze" oraz "spieprzaj dziadu". Kowalczyk został ewakuowany w asyście policji i ochrony, która starła się z rolnikami. Podobna sytuacja miała miejsce podczas V Europejskiego Forum Rolniczego w podrzeszowskiej Jasionce. Gdy minister rolnictwa miał zabrać głos, widownia zaczęła rzucać w polityka jajami.
Rolnicy od wielu miesięcy sprzeciwiają się bowiem masowemu importowi ukraińskiego zboża do Polski. Uważają, że choć Ukraińcom należy się wsparcie, nie można przez to zapominać o problemach, z jakimi mierzymy się w kraju. - Chodziło o to, żeby Ukrainie pomagać, ale nie niszczyć polskiego rolnictwa, polskiej gospodarki. Nie możemy sobie pozwolić na to, żebyśmy niszczyli swoje rolnictwo, stawali się niesuwerenni, żeby nasz byt był zagrożony - tłumaczył Wiesław Gryn z Zamojskiego Towarzystwa Rolnego. Dodawał, że polskie zboże jest niesprzedawalne, a resort rolnictwa nic z tym nie robi.
Spadające zaufanie i postępujący kryzys wizerunkowy Henryka Kowalczyka sprawił, że w PiS-ie zaczęto myśleć nad jego odwołaniem. Według nieoficjalnych informacji Interii jego pozycja jest zagrożona, chociaż istnieją również argumenty za pozostawieniem go na stanowisku. Paradoksalnie pozycję Kowalczyka w PiS-ie mógł umocnić wniosek o wotum nieufności złożony przez PSL. Anonimowe źródła w Zjednoczonej Prawicy mówią, że taki wniosek może powstrzymać PiS przed jego odwołaniem, ponieważ Jarosław Kaczyński nie lubi, gdy opozycja chce wpływać na rząd. Obecne minister rolnictwa ma również mieć poparcie Beaty Szydło.
Drugim powodem, dla którego Henryk Kowalczyk może utrzymać stanowisko, jest problem ze znalezieniem jego następny. Do niedawna mówiło się, że zastąpi go Jan Krzysztof Ardanowski, który był ministrem rolnictwa w latach 2018-2020. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy Wirtualna Polska opublikowała artykuł, w którym opisała zarzuty dla siedmiu osób, w tym zarządu spółki Eskimos, która na polecenie właśnie Ardanowskiego dostała państwowe poręczenia na wielomilionowe kredyty. Miały one zostać rozdysponowane w ramach programu interwencyjnego skupu jabłek dla polskich rolników.
Sytuację obecnego ministra rolnictwa może poprawić również zaplanowany na przyszły tydzień "okrągły stół", którego tematem będzie zaleganie polskiego zboża w magazynach. Wicepremier mówił w Programie 1. Polskiego Radia, że są plany zwiększenia eksportu polskich zbóż, w szczególności pszenicy. Na rozmowy zaproszeni zostaną przedstawiciele rolników, firm eksportowych oraz niektórych instytucji państwowych. Minister rolnictwa dodawał jednak, że Polska nie mogła zamknąć granic przed ukraińskim zbożem, bo jesteśmy granicą zewnętrzną Unii Europejskiej.