Niemiecka policja zwolniła pracowników detektywa Rutkowskiego. W tle protest kierowców polskiej firmy

Pracownicy firmy detektywistycznej Rutkowski Patrol, zatrzymani w piątek przez niemieckich funkcjonariuszy, zostali w sobotę wypuszczeni na wolność. Mieli oni zastraszać protestujących kierowców polskiej firmy przewozowej.

Do przepychanek między strajkującymi kierowcami a pracownikami Rutkowski Patrol doszło w piątek w Gräfenhausen-West w Niemczech (ok. 20 km na południe od Frankfurtu nad Menem) Przed południem w towarzystwie agencji detektywistycznej przyjechał właściciel firmy transportowej. Mężczyźni byli zamaskowani, ubrani na czarno i posiadali kamizelki kuloodporne. Co więcej, jedno z aut, którym przyjechali, było pancerne. Jak podają niemieckie media, "najwyraźniej właściciel chciał zastraszyć protestujących kierowców i pod groźbą użycia siły nakłonić ich do zwolnienia ciężarówek". - Uzbeccy i gruzińscy kierowcy strajkują, ponieważ mają być "wykorzystywani jako fikcyjni samozatrudnieni i prawdopodobnie od tygodni nie otrzymują wynagrodzenia, chociaż obiecano im stawkę dzienną w wysokości 80 euro" - pisze portal TAZ

Zobacz wideo Raś: Trudno sobie wyobrazić, że pójdziemy w jednym bloku do wyborów do Sejmu

Niemieccy policjanci zatrzymali łącznie 19 osób, w tym właściciela firmy przewozowej. Mężczyzn od Rutkowskiego podejrzewano o naruszenie porządku publicznego, kierowanie gróźb, stosowanie przymusu, usiłowanie uszkodzenia ciała oraz zakłócanie zgromadzenia. Tymczasem kierowcy kontynuują strajk, bo - jak podaje TAZ - nadal nie otrzymali pieniędzy

Kierowcy strajkują od dwóch tygodni

Niemieckie media relacjonują, że całe zamieszanie rozpoczęło się 20 marca, kiedy część kierowców zaparkowała swoje ciężarówki w strefie serwisowej w Gräfenhausen, odmawiając dalszej jazdy. Każdego dnia przybywało strajkujących, ale właściciel firmy negocjował z nimi jedynie za pośrednictwem prawnika. W piątek po raz pierwszy od 31 marca ponownie pojawił się na parkingu Gräfenhausen wraz z ludźmi Rutkowskiego. 

Przywiózł także zapasowe kluczyki do wszystkich ciężarówek, a w kilku minibusach byli inni kierowcy. Prawdopodobnie nie wiedzieli, w jakim celu zostali przywiezieni i nie chcieli przeciwstawiać się strajkującym - poinformowała Anna Weirich z Niemieckiej Konfederacji Związków Zawodowych. Jak dodała, wraz z kolegami z holenderskiego związku zawodowego FNV popierają i wspierają strajkujących kierowców.

Rutkowski zabiera głos

Do sprawy odniósł się Krzysztof Rutkowski. - Wszyscy już zostali wypuszczeni, nie postawiono im zarzutów. My działaliśmy na zlecenie polskiego przedsiębiorcy, któremu kierowcy zablokowali 70 frachtów. Starał się wejść do samochodu, wtedy rzucili się na niego gruzińscy i uzbeccy kierowcy. Moi ludzie go obronili - powiedział portalowi RadioZET.pl i dodał, że - jego zdaniem - policja zareagowała w "bezsensowny sposób".

- Traktowali ich tak, jakby próbowali przejąć majątek właściciela. My dbamy o własność prywatną, samochody zostały zablokowane - zaznaczył. Rutkowski został też zapytany o to, dlaczego właściciel polskiej firmy nie wezwał policji do protestujących, skoro - jak twierdzi - bezprawnie zajęli auta. - Niemiecka policja jest zupełnie bezsilna [...] Zaakceptowała strajkujących Uzbeków i Gruzinów, transporty są zablokowane. Za to są milionowe kary - stwierdził w rozmowie z Radiem ZET.

Więcej o: