Stany Zjednoczone w porozumieniu z Wielką Brytanią nałożyły kolejne sankcje, które mają uderzać w Rosję. Jak czytamy w oświadczeniu amerykańskiego resortu finansów, nowy pakiet na cel obrał sieć powiązań rosyjskiego oligarchy Aliszera Usmanowa. Łącznie sankcje obejmują 25 osób i 29 podmiotów. Wśród nich znalazł się Międzynarodowy Bank Inwestycyjny (MBI) z siedzibą w Budapeszcie, który jest kontrolowany przez Rosję oraz szefowie instytucji - Rosjanie, Nikołaj Kosow i Gieorgij Potapow oraz obywatel Węgier Imre Lászloczki. MBI został założony 53 lata temu przez Związek Radziecki i kraje satelickie. Cztery lata temu przeniesiono jego siedzibę z Moskwy do stolicy Węgier Budapesztu, a rosyjskie władze chciały wykorzystywać instytucję jako substytut raju podatkowego. Współwłaścicielami banku pozostało już tylko siedem krajów. Z Unii Europejskiej są to tylko Węgry, Rumunia i Bułgaria, ale dwa ostatnie wychodzą z niego w połowie roku. Nieoficjalnie Międzynarodowy Bank Inwestycyjny nazywany jest "bankiem szpiegów" ze względu na powiązania z rosyjskimi służbami wywiadowczymi.
Jak informuje na Twitterze amerykański ambasador na Węgrzech David Pressman, sankcje mają ograniczyć dostęp Rosji do międzynarodowego systemu finansowego. "Stany Zjednoczone ostrzegały Węgry, by poważnie traktowali Rosję i inne kraje, które nie podzielają zachodnich wartości, w szczególności oddania demokracji i regułom prawa. (...) Węgierski rząd zignorował wątpliwości USA w sprawie MBI, który ma stwarzać zagrożenie dla NATO" - napisał Pressman. Ambasador dodał, że mimo tego relacje z Stanów z Węgrami mają długą historię i są ważne oraz zadeklarował otwarcie na "bliską i konstruktywną relację".
Sankcje nałożono dzień po tym, jak w Moskwie służbowo pojawił się Péter Szijjártó, węgierski minister spraw zagranicznych. Była to już kolejna jego wizyta w Rosji od początku pełnoskalowej inwazji Rosji w Ukrainie. W oświadczeniu dla prasy szef węgierskiej dyplomacji przekazał, że wynegocjował trzy umowy, które pozwolą między innymi utrzymać ciągłość dostaw gazu ziemnego, ropy naftowej i paliwa jądrowego dla Węgier. Na ten temat rozmawiał z wicepremierem Rosji do spraw energii Aleksandrem Nowakiem i prezesem Rosatomu Aleksiejem Lichaczewem. Szijjártó dodał również, że zdaje sobie sprawę, jakie reakcje wywoła jego wizyta w - jak stwierdził - "międzynarodowym mainstreamie liberalnym".
Węgierscy politycy są jedynymi przedstawicielami świata zachodniego, którzy latają do Rosji, by spotykać się władzami kraju, który dokonał agresji na Ukrainę. Minister Szijjártó w ostatnim roku był już w Moskwie kilka razy, a po jego ostatniej wizycie na Białorusi Parlament Europejski potępił działania Węgier, uchwalając specjalną rezolucję. Węgierskie media spekulowały już wcześniej, że z powodu takiej polityki zagranicznej Amerykanie mogą podjąć działania przeciwko Budapesztowi.
Premier Viktor Orbán i jego ministrowie protestują przeciwko niemal każdemu pakietowi sankcji przeciw Rosji. Ostatecznie zgadzają się na każdy z nich, ale bardzo często udaje im się wynegocjować dla Węgier jakieś wyłączenie. Dodatkowo węgierski rząd jest krytykowany za brak działań mający na celu uniezależnienie się od rosyjskich źródeł energii. W zeszłym roku ponad 80 procent gazu i ropy naftowej na Węgrzech pochodziło bezpośrednio z Rosji. Narasta również opór Węgrów. W wielu miastach pojawiły się billboardy stylizowane na przekaz rządowy. Dominuje na nich napis "Ruszkik házá!" czyli "Ruscy do domu!"- hasło rewolucji z 1956 roku, a także flagi węgierskie i ukraińskie. Plakaty wykupiła grupa aktywistów.