Michał Matczak w kwietniu pojawił się na posiedzeniu Komisji ds. Środków Odurzających przy ONZ, która zbiera się w Wiedniu. Raper opowiedział o tym, jak w 2022 roku został zatrzymany za posiadanie marihuany. Po tym zdarzeniu muzyk założył fundację "420", której celem jest rozpowszechnienie wiedzy o działaniu konopi oraz analizowanie statystyk zatrzymań młodych osób za posiadanie marihuany. O to samo od lat walczą aktywiści, którzy rokrocznie organizują marsze Wyzwolenia Konopi, biorą udział w happeningach, jak ten pod komendą, w którym aktywista i właściciel Freedom Farms Przemek Zawadzki zamknął się z konopiami w klatce, ale też edukują społeczeństwo i piszą obywatelskie projekty ustaw, które miałyby zliberalizować prawo dot. marihuany.
Sojusznik w postaci jednego z najpopularniejszych raperów w Polsce, którego ojciec jest profesorem prawa, może bardzo się przydać działaczom. Tym bardziej, że aż 89,4 proc. osób między 18. a 29. rokiem życia nie zgadza się z postulatem legalizacji marihuany rekreacyjnej - wynika z raportu "Polityczny portret młodych Polaków" Fundacji Konrada Adenauera i Centrum Badań Marketingowych Indicator. Mata na posiedzeniu ONZ walczył o depenalizację - odejście od karania za posiadanie marihuany na własny użytek. Również dla wielu aktywistów depenalizacja jest obecnym celem. Jak bowiem wynika z "Raportu o stanie narkomanii w Polsce "za posiadanie narkotyków skazywane jest w Polsce rokrocznie około 20 tysięcy osób, z czego około połowa za 1 g zakazanych substancji, a około 3/4 za posiadanie do 3 g, co kwalifikuje się jako wypadki mniejszej wagi".
Policja i prokuratura zajmują się więc rocznie dziesiątkami tysięcy spraw o posiadanie. "Zamiast łapać prawdziwych przestępców, musimy się zajmować takimi p***mi" - cytował jednego z policjantów bohater tekstu Noizz, który trafił na dołek właśnie za posiadanie suszu. Podobny stosunek do nadmiernych kontroli w sprawie narkotyków wyrażają policjanci, z którymi w 2015 roku rozmawiało naTemat.
"Depenalizacja pozostawia środki finansowe oraz niepełnoletnich w rękach grup przestępczych, a utrudnia pracę policji i instytucji państwowych w zwalczaniu tej przestępczości" - piszą Wolne Konopie w odpowiedzi na pytania Gazeta.pl. Stowarzyszenie postuluje, by jak najszybciej skończyć z karaniem obywateli za używanie i uprawę marihuany.
W naszej opinii tylko i wyłącznie uregulowanie marihuany i przejęcie kontroli podaży i popytu przez państwo spowoduje to, że biały rynek powoli będzie wypierał czarny, a co najważniejsze będzie chronić niepełnoletnich przed używaniem marihuany
- dodaje stowarzyszenie.
Skutki legalizacji marihuany rekreacyjnej przez państwo w analizie politycznej porównał Cato Institute, który skonfrontował głosy przeciwników i zwolenników takiego ruchu z badaniami dot. USA. Z dokumentu wynika, że związek między legalizacją a wzrostem samobójstw jest niedostrzegalny. Podobnie jak wskaźniki przemocy - ani nie wzrosły, ani nie spadły. Przeciwnicy legalizacji uważają, że zmniejszy bezpieczeństwo na drogach, bo więcej osób będzie prowadzić pod wpływem. Zwolennicy uważają z kolei, że legalizacja zwiększa bezpieczeństwo. Mniej osób ma bowiem siadać za kierownicę po legalnym przecież alkoholu, który to jest uważany za gorszą pod tym względem używkę wśród osób popierających dostęp do "zioła". Legalizacja może zwiększyć również kontrole i uregulować kwestię badania nietrzeźwości. Jednocześnie wpływa jednak na badania liczby wypadków przez wzgląd na inny charakter kontroli, których nie da się porównać do tych wcześniejszych, wykonywanych przed legalizacją. Z badania Benjamina Hansena, Keatona Millera oraz Caroline Weber, w którym wykorzystano w celu badania przykładowe stany kontrole wynika jednak, że w stanach, w których zalegalizowano konopie, nie zauważono wpływu na liczbę ofiar śmiertelnych wypadków drogowych. Jednoznacznie można określić jednak pozytywny wpływ na dochody budżetowe i wyniki gospodarcze wiążące się z legalizacją.
Przeciwnicy mówią też o niewystarczających dowodach na terapeutyczne efekty marihuany, ale zdanie w tej materii zmieniło już nawet ONZ. Z badania prof. Davida Nutta wynika natomiast, że potencjał uzależniający i szkodliwość marihuany są niższe niż w przypadku alkoholu i tytoniu, które są legalne. Niezależnie jednak od stosunku do legalizacji marihuany, podejście do niej zmienia się na całym świecie, również w Polsce.
Stopień szkodliwości i uzależnienia substancji psychoaktywnych na podstawie badania prof. Davida Nutta fot. Development of a rational scale to assess the harm of drugs of potential misuse
Sam Mata nie doprowadzi jednak do depenalizacji, a co dopiero legalizacji marihuany. Na całym globie ten proces dzięki aktywistom trwa od lat i powoli status konopi ulega zmianie. Działacze promują je rokrocznie w Dzień Marihuany 20 kwietnia (04.20), ponieważ nieformalnie skrót 420 właśnie palenie marihuany. Dużym wydarzeniem było sklasyfikowanie w 2020 roku przez ONZ na wniosek WHO marihuany jako substancji z kategorii I w jednolitej konwencji o środkach odurzających z 1961 r. Dzięki temu oficjalnie uznano na arenie międzynarodowej jej terapeutyczne efekty. Wcześniej marihuana znajdowała się w kategorii IV, obok m.in. heroiny i kokainy, co oznacza, że była klasyfikowana jako substancja wysoce uzależniająca, szczególnie szkodliwa i o bardzo ograniczonej wartości medycznej lub terapeutycznej.
Wciąż jednak światowe trendy wyznaczają Stany Zjednoczone, które w latach 70. rozpoczęły "wojnę z narkotykami", a ich historia walki z marihuaną sięga kilku dekad wcześniej i politycznych rozgrywek Harry'ego J. Anslingera, byłego komisarza Federalnego Biura ds. Narkotyków rządu Stanów Zjednoczonych.
Dziś to znów USA mogą dać impuls całemu światu do zmian. Od kilku lat rekreacyjną marihuanę legalizują kolejne stany. Dziś "trawkę" można lub niedługo będzie można kupić bez strachu przed złapaniem przez policję już w niemal połowie wszystkich stanów. Ponadto dekryminalizację na poziomie federalnym zapowiedział prezydent Joe Biden, a w październiku ułaskawił wszystkich skazanych na podstawie prawa federalnego za posiadanie konopi. Gwoli ścisłości był to jednak ruch na pokaz, bo między 1992 a 2021 skazano w ten sposób tylko 6,5 tys. osób. Nikt z nich nie przebywał w więzieniu, więc w konsekwencji decyzji Bidena nikt nie odzyskał wolności. Dla porównania, z raportu ACLU wynika, że między 2001 a 2010 rokiem za samo posiadanie marihuany zatrzymano w USA ponad 7 mln osób, a jak podaje Forbes w 2020 w więzieniach wyrok za posiadanie odsiadywało 40 tys. obywateli. Większość złapana i skazana na podstawie prawa stanowego.
Lista krajów, które zdekryminalizowały lub zalegalizowały marihuanę rokrocznie się wydłuża. Marihuanę można legalnie posiadać w Kanadzie, Gruzji, Meksyku, Urugwaju, Południowej Afryce, a od niedawna również w Tajlandii i Malcie. Ponadto jeszcze w tym roku marihuanę - na razie częściowo - planują zalegalizować Niemcy. Dekryminalizację (zniesienie odpowiedzialności karnej) oraz depenalizację (złagodzenie kar, dzięki czemu najczęściej za posiadanie grozi grzywna; w zależności od kraju dopuszcza się różne ilości, czasem też uprawę na własny użytek) przeprowadzono jednak w znacznie większej liczbie krajów. Są to m.in. Portugalia, Argentyna, Australia, Austria, Belgia, Chile, Kolumbia, Kostaryka, Chorwacja, Czechy, Ekwador, Estonia, Izrael, Włochy, Jamajka, Luksemburg, Mołdawia, Holandia, Paragwaj, Peru, Słowenia, Hiszpania Szwajcaria oraz Trynidad i Tobago. W kilku innych krajach, np. w Maroku i Iranie konopie są nielegalne, ale przepisy nie są ściśle przestrzegane.
W niektórych z tych krajów marihuanę można też legalnie kupić, choćby w słynnych amsterdamskich coffee shopach czy klubach konopnych w Hiszpanii. Na podobne rozwiązanie będą musieli nastawić się również Niemcy, ponieważ Unia Europejska nie zgodziła się z proponowanym modelem legalizacji marihuany w Niemczech. "Problemem jest ONZ i konwencja z 1961 roku, która ogranicza takie możliwości. Rząd w Niemczech jednak szybko zareagował i postanowił wprowadzić tzw. Konopne Kluby Społeczne (Cannabis Social Club), na wzór takich, które działają w Hiszpanii oraz będą niebawem funkcjonować na Malcie. Jednym słowem nie będzie zarabiania na sprzedaży marihuany przez Państwo, ale obywatel będzie mógł legalnie konsumować i kupować zioło będąc członkiem klubu" - czytamy na profilu Wolne Konopie.
W Wielkiej Brytanii i Polsce natomiast konopie wciąż są nielegalne, ale zamiast wyroku może skończyć się tylko na grzywnie. W Polsce można umorzyć sprawę, odstąpić od kary i pozostać przy grzywnie, jeśli ilość, z którą zostaniemy złapani jest "nieznaczna" i świadczy o tym, że marihuana jest przeznaczona na własny użytek. Nad Wisłą nie określono ściśle w prawie, o jakie ilości chodzi i decyzja w tej materii należy do prokuratora. Jeśli nie umorzy sprawy i uzna, że pięć, siedem czy nawet 25 g (jak uznano i wpisano do prawa w różnych krajach) to nie jest "nieznaczna ilość" na własny użytek, to grozi nam do trzech lat więzienia (lub 10 lat przy znacznej ilości). To, czy zapłacimy grzywnę, czy będzie grozić nam więzienie, jest więc wciąż sprawą uznaniową. Ostatecznie o wymiarze kary decyduje sąd.
Jeszcze w latach 90. marihuana nie była w Polsce specjalnie kontrowersyjnym tematem. Takowym dopiero się stawała, aż do przełomu tysiącleci, gdy Aleksander Kwaśniewski podpisał ustawę zaostrzającą prawo i wprowadzającą do trzech lat więzienia za posiadanie nawet najmniejszej ilości narkotyków. Za tę decyzję później przepraszał i przyznawał, że popełnił błąd. Przez kolejną dekadę kary były wyjątkowo surowe, ale nie można powiedzieć, że Polska całkowicie utknęła w tamtych czasach.
W 2011 roku przepisy nieznaczne złagodzono i umożliwiono umorzenie sprawy. - 10 lat temu, przed wejściem tego przepisu, rzeczywiście za parę gramów były wyroki pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na np. trzy lata. To był absurd. Od 2011 roku, od kiedy wprowadzono art. 62a, zaczęto łagodzić wyroki i korzystać z tej możliwości. Najpierw było około tysiąca umorzeń, a w tej chwili, mamy dane z 2019 roku, rocznie jest około 10 tys. umorzeń - mówi Stelios Alewras cytowany przez naTemat.
Ponadto w 2017 roku zalegalizowano marihuanę na użytek medyczny. Taki krok w wielu przypadkach poprzedza dekryminalizacje lub depenalizację posiadania konopi na własny użytek rekreacyjny. Polska nie wyznacza więc trendów, ale też nie jest opieszała, bo medycznej marihuany wciąż przecież nie zalegalizowały m.in. Francja, Węgry, Serbia, a z naszych sąsiadów - Słowacja, Łotwa, czy Litwa, Ukraina natomiast zrobiła to w bardzo ograniczonym zakresie.
Jeśli więc Polska zdecyduje się na legalizację, będzie mogła wspierać się doświadczeniami Niemców czy Czechów. Inne kraje z regionu będą mogły jednak podpatrywać taktyki naszych aktywistów. Bo mimo że obecny minister sprawiedliwości i prokurator Zbigniew Ziobro, przy okazji legalizacji medycznej marihuany, mówił że to "narkotyk, trucizna, niesie zło i śmierć", to przez prawie osiem lat rządów PiS, partia nie zaostrzyła prawa narkotykowego. Przepisy nawet złagodzono: podniesiono dozwolony poziom THC w konopiach włóknistych hodowanych w Polsce z 0,2 do 0,3 proc. oraz zezwolono na uprawę konopi innych niż włókniste w instytutach badawczych nadzorowanych przez ministra właściwego do spraw rolnictwa w celu uzyskania surowca farmaceutycznego. Przy takich deklaracjach Ziobry, aktywiści mogą uznać to za swój sukces.
W tym samym głosowaniu odrzucono również jednak projekt Lewicy, który zakładał uzupełnienie programów zajęć na studiach medycznych, aby lekarze byli świadomi możliwości terapii z wykorzystaniem medycznej marihuany, czy ustalenie poziomu stężenia THC we krwi dla kierujących. Posłanki Beata Maciejewska i Paulina Matysiak walczą ponadto o depenalizację marihuany na użytek rekreacyjny. - Uznaliśmy, że należy zdepenalizować posiadanie do 5 g suszu i własną hodowlę do czterech krzaczków. To ilości, przy których nie można mieć wątpliwości, że mówimy o osobie, która czasami po prostu pali marihuanę - mówiła Matysiak w rozmowie z Gazeta.pl. Powyżej tej ilości i do 10 gramów miałaby grozić grzywna do 2 tys. zł
Odważniejsze postulaty przedstawiło w projekcie ustawy stowarzyszenie Wolne Konopie, które chce by osoby powyżej 21. roku życia mogły mieć przy sobie do 30 g konopi na własny użytek oraz do 200 g w gospodarstwie domowym. Ostatni postulat może wydawać się na wyrost, ale podobnie jak Lewica, Wolne Konopie chcą pozwolić na uprawę do czterech krzaków w domu. Zbiory z jednego wynoszą kilkadziesiąt gramów, więc siłą rzeczy jeśli pozwalamy na uprawę do czterech krzaków, odpowiednio należy zwiększyć limity dozwolonej ilości marihuany posiadanej w domu. Stowarzyszenie zaczęło zbierać pod tym obywatelskim projektem podpisy, ale oficjalnie nie mogą ich zarejestrować. Bowiem mimo spełnienia wymogów formalnych, pod pretekstem ich niespełnienia (275 z 1161 podpisów uznano za wadliwe) marszałek Elżbieta Witek odmówiła rejestracji Inicjatywy Ustawodawczej w celu depenalizacji posiadania marihuany w Polsce.
Takie projekty oraz działania posłanek pokazują, że Polska podążą może nie autostradą, a dziurawą i co najwyżej ekspresową, ale jednak wciąż prostą drogą do złagodzenia prawa dot. posiadania marihuany na własny użytek, a w konsekwencji może i do legalizacji. I jest to międzynarodowa droga, na którą wjechało przed nami, obok nas i za nami wiele innych krajów. Trzeba jednak pamiętać, że depenalizacja czy legalizacja same w same w sobie nie oznaczają od razu korzyści dla społeczeństwa. Być może skorzystamy na zmniejszeniu liczby osób skazywanych za posiadanie i policja będzie mogła zająć się innymi sprawami, może wzrośnie też liczba osób, które trafią na leczenie uzależnień. Modeli dekryminalizacji, depenalizacji i legalizacji na świecie jest jednak mnóstwo, jedne mniej udane, a inne bardziej. I to o to m.in. pytał Mata na ONZ-owskiej komisji, gdzie dowiadywał się choćby, jak wyglądają doświadczenia Urugwaju w tej materii.
W przypadku legalizacji kwestiami wymagającymi uważnego przemyślenia będą uprawy, dystrybucja i kontrole, które mogą wpływać na ceny. Jak w Kanadzie, gdzie problemy dostępnością sprawiają, że po 4 latach od legalizacji, wciąż 43 proc. użytkowników konopi, kupuje na czarnym rynku susz, który nie został poddany kontroli jakości dot. pestycydów czy obecności ciężkich metali w suszu. Jak skomplikowane jest to zadanie i z jakimi problemami mierzy się w tej materii Kalifornia podsumowała niedawno vlogerka i popularyzatorka nauki Kasia Gandor, która odwiedziła tamtejsze plantacje.
"Pamiętajmy o tym, że jak kiedyś przyjdzie Polakom zmieniać prawo, to jako obywatele nie możemy pozwolić na to, aby podaż przejęły korporacje. Obywatel nie może być tylko konsumentem, ale aktywnym uczestnikiem rynku" - zwraca uwagę Jakub Gajewski z Wolnych Konopi, które chcą promować model tzw. Legalizacji Obywatelskiej. Stowarzyszenie uważa ponadto, że depenalizacja nie może być stanem domyślnym, a przejściowym na 2-3 lata, po których powinna nastąpić legalizacja.