Rząd pokazał plany na najbliższe lata. Dług publiczny pójdzie naprawdę ostro w górę [GOSPODARCZY TGV #14]

Inflacja w Polsce spada, ale i tak jest bardzo wysoka. Spadają także ceny paliw, wyniki polskiej gospodarki oraz liczba rodzących się w Polsce dzieci (za nami najgorszy miesiąc w historii), a wpływy budżetu z PIT spadły nawet poniżej zera. Wszystko spada? Niekoniecznie. Według najnowszych planów rządu, naprawdę mocno w górę będzie szedł dług publiczny. Zapraszam na Gospodarczy TGV, czyli gospodarczo-społeczne podsumowanie tygodnia.

Inflacja w kwietniu spadła

Inflacja w kwietniu w Polsce wyniosła 14,7 proc. rok do roku - podał w piątek GUS. To drugi z rzędu spadek (w marcu inflacja wyniosła 16,1 proc., wobec 18,4 proc. w lutym). Spadek inflacji nie oznacza jednak oczywiście spadku cen, a wyłącznie to, że rosną one coraz wolniej (między kwietniem 2022 a kwietniem 2023 urosły trochę mniej niż od marca 2022 do marca 2023).

Miesiąc do miesiąca, tj. w porównaniu z marcem, ceny konsumenckie w Polsce urosły o 0,7 proc. To wciąż dużo (gdyby w takim tempie ceny rosły przez cały rok, to inflacja roczna wynosiłaby ponad ok. 8,7 proc.). Tylko w ciągu czterech pierwszych miesięcy 2023 r. inflacja wyniosła łącznie ok. 5,6 proc.

Nawet jeśli w najbliższych miesiącach (zgodnie z prognozami) inflacja będzie spadać, to walka z nią potrwa jeszcze długie lata. Przykładowo, zgodnie z przewidywaniami Ministerstwa Finansów (zawartymi w tzw. Wieloletnim Planie Finansowym Państwa), inflacja spadnie do poziomu jednocyfrowego dopiero na koniec 2023 r. (a średniorocznie wynieść ma 12 proc.). Potem będzie też spadać, ale powoli, i średniorocznie ma wynieść 6,5 proc. w 2024 r., 3,9 proc. w 2025 r. i 3,1 proc. w 2026 r.

Zobacz wideo

Coraz taniej na stacjach paliw

W kontekście spadającej inflacji (choć wciąż wysokich i zwykle coraz wyższych cen!) szczególny rzut oka należy się rynkowi paliw. Z danych GUS wynika bowiem, że po raz pierwszy od 25 miesięcy spadły ceny paliw w ujęciu rok do roku (o symboliczne 0,1 proc., ale jednak). Miesiąc do miesiąca, tj. w porównaniu z marcem, paliwa potaniały z kolei o 1,2 proc.

Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek zdążył już odtrąbić prezent dla kierowców w postaci obniżek cen paliw na majówkę. Tak po prawdzie jednak to po prostu spadają hurtowe ceny paliw, więc byłoby po prostu nieelegancko ze strony Orlenu, gdyby nie rewidował w dół cen na pylonach.

Urszula Cieślak i Rafał Zywert z BM Reflex prognozują, że uwzględniając sytuację na rynku hurtowym, wciąż jest szansa na jeszcze tańsze tankowanie. Wyliczają, że od połowy kwietnia benzyna "95" potaniała o 14 groszy za litr, do 6,66 zł/l, a diesel o 25 groszy, do 6,41 zł za litr.

Słabe dane z polskiej gospodarki

Najnowsze dane GUS z gospodarki potwierdzają, że mamy w Polsce do czynienia ze stagflacją, czyli stagnacją gospodarczą w warunkach wysokiej inflacji. W marcu sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa oraz produkcja budowlana solidarnie spadły rok do roku (kolejno o 7,3 proc., 2,9 proc. i 1,5 proc.: -1,5 proc.), w dodatku mocniej od oczekiwań ekonomistów. Szczególnie bolesny jest spadek sprzedaży detalicznej - pokazuje recesję konsumencką, Polacy muszą mocno zaciskać pasa na zakupach, z powodu inflacji.

W połączeniu z danymi ze stycznia i lutego można się spodziewać, że PKB Polski w pierwszym kwartale br. spadł w ujęciu rok do roku - po raz pierwszy od 2020 r. Możliwe, że również kwartał do kwartał zobaczymy minus, a to oznaczałoby tzw. techniczną recesję w gospodarce (dwa kolejne kwartały spadku).

W tej mizerii są jednak i dobre wiadomości. Po pierwsze, zapewne właśnie przechodzimy lub przeszliśmy przez dołek koniunktury i w kolejnych kwartałach dane będą się już - powoli, ale jednak - poprawiać. Po drugie, dotychczas spowolnienie gospodarcze nie pociągnęło za sobą wzrostu bezrobocia. Według danych GUS w marcu stopa bezrobocia wyniosła 5,4 proc. W urzędach pracy zarejestrowanych było 847 tys. osób, o 55 tys. mniej niż w marcu 2022 r. Spadła też liczba osób długotrwale (tj. przynajmniej rok) bezrobotnych oraz liczba zwolnień grupowych. Z drugiej strony, ekonomiści mimo wszystko biorą pod uwagę, że statystyki w kolejnych miesiącach mogą się trochę (choć nie wyraźnie) popsuć. Zauważają też m.in. spadek nowych ofert pracy. 

W tym miejscu tylko dodajmy, że w tym tygodniu poznaliśmy dane o PKB w pierwszym kwartale m.in. ze strefy euro i USA. W strefie euro PKB wzrósł o 1,3 proc. rok do roku i 0,1 proc. kwartał do kwartału. To wynik zbieżny z oczekiwaniami ekonomistów. Amerykański wzrost o 1,1 proc. kwartał do kwartału (zaanualizowany) został uznany za przyzwoity, wzrosła za to miała inflacji PCE, co sygnalizuje uporczywość inflacji. 3 maja o poziomie stóp procentowych będzie decydować amerykański Fed, a dzień później Europejski Bank Centralny. W obu przypadkach spodziewają są podwyżki o 25 punktów bazowych.

W lutym urodziło się w Polsce najmniej dzieci w historii

Takie informacje niestety pojawiają się ostatnio regularnie co kilka miesięcy i będą publikowane nadal. A chodzi o rekordowo małą liczbę dzieci urodzonych w Polsce. Według danych GUS, w lutym br. na świat przyszło w Polsce tylko 21,5 tys. dzieci. To oznacza, że był to najgorszy miesiąc w co najmniej powojennej historii Polski (a zatem nawet dłuższej). Oczywiście, luty miał o 2-3 dni mniej niż inne miesiące roku, ale nawet gdyby przeliczyć urodzenia na jeden dzień, to gorszy od lutego był tylko grudzień 2022 r.

embed

Niezwykła sytuacja z wpływami z PIT. Rząd stracił

Ministerstwo Finansów pokazało najnowsze dane o wykonaniu budżetu (za okres styczeń-marzec br.) i okazało się, że, po raz pierwszy w historii, w marcu wpływy z podatku PIT były... ujemne. Wyniosły ok. -2,9 mld zł. Oznacza to, że w marcu wpływy z zaliczeń na podatek PIT były niższe niż wypływy z kasy państwa - związane ze zwrotami z deklaracji za 2022 r.

Według premiera Mateusza Morawieckiego, łącznie zwroty podatku PIT w tym roku sięgną ok. 20 mld zł.

Generalnie wieści z budżetu centralnego nie są szczególnie pozytywne. W kasie państwa pojawił się deficyt 12 mld zł. Plan dochodów rządu na cały rok - 604 mld zł - został przez trzy pierwsze miesiące roku zrealizowany w 20,6 proc., co jest najsłabszym wynikiem od lat. Z drugiej strony, oczywiście z danych z trzech miesięcy nie ma co wyciągać daleko idących wniosków. Niemniej ekonomiści ostrzegają, że ten rok nie będzie dla rządu łatwy pod względem dochodów do budżetu, a plany wydatkowe są duże.

A jak już jesteśmy w temacie podatków, to przypominam, że 2 maja mija czas na złożenie zeznania PIT za 2022 r. 

Rząd pokazał nowy Wieloletni Plan Finansowy. Dług publiczny będzie mocno rósł

We wtorek 25 kwietnia Rada Ministrów przyjęła Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2023-2026. To dokument, w którym rząd pisze jakie wydatki przewiduje w najbliższych latach, jakie ma prognozy gospodarcze itd. Jak sama nazwa wskazuje to taki plan finansowy na kilka kolejnych lat.

Oczywiście plan ma wiele ważnych punktów (z pełnym dokumentem można zapoznać się pod tym linkiem), natomiast chciałbym skupić się na dwóch. Po pierwsze: główne prognozy rządu. Dokument zakłada, że po słabym 2023 r. (PKB urośnie o 0,9 proc. rok do roku, choć i tak na tle innych prognoz to niezły wynik), w 2024-2026 r. polska gospodarka będzie rosła już w tempie ok. 3 proc. rocznie. Stopa bezrobocia w całym tym okresie w zasadzie pozostanie niezmiennie na niskim poziomie ok. 3 proc. (mowa o metodologii BAEL). Oczywiście pozostanie problem z inflacją, która wprawdzie spadnie do jednocyfrowych poziomów pod koniec 2023 r., ale potem będzie już opadać wolno, do 3,1 proc. średniorocznie w 2026 r.

embed

Po drugie, rząd zakłada bardzo istotny wzrost polskiego długu publicznego, głównie z powodu wydatków na obronność. Łączny dług sektora instytucji rządowych i samorządowych ma rosnąć sukcesywnie z 49,1 proc. w 2022 r. do 55,4 proc. w 2026 r. Nominalnie będzie to oznaczało wzrost długu publicznego o ok. 800-900 mld zł przez cztery lata, czyli o ponad połowę względem obecnego poziomu.

embed

Rząd przekonuje, że "z uwagi na dobrą pozycję wyjściową w poziomie długu w PKB, istnieje małe prawdopodobieństwo wzrostu ryzyka dla stabilności finansów publicznych w perspektywie Programu". Jak zauważa Ignacy Morawski, główny ekonomista "Pulsu Biznesu", to pierwszy plan zakładający podnoszenie wskaźnika długu od 2010 r.

Wtedy napłynęła do Polski pierwsza duża fala funduszy europejskich i musieliśmy znaleźć współfinansowanie dla inwestycji. Teraz powodem jest finansowanie wydatków związanych z obroną narodową. Rząd przyznaje, że jest to największe wyzwanie fiskalne stojące przed Polską

- pisze Morawski. Ma jednak w związku z tym niepokojące przeczucie. Chodzi o to, że o ile samo podniesienie zdolności obronnych, szczególnie tak szybkie, ciężko wyobrazić sobie bez wyraźnego zwiększania długu, o tyle długoterminowo powinny być w coraz większym stopniu finansowane z podatków.

Istnieją więc trzy możliwości: sfinansujemy to inflacją, doświadczymy długiego okresu bardzo dobrej koniunktury lub… po wyborach rząd zmieni zdanie w sprawie podatków [które dotychczas raczej obniżał - red.]. Wydaje mi się, że będzie to miks tych punktów

- komentuje Morawski.

Zmiany w Kodeksie pracy

W środę 26 kwietnia w życie weszły w życie kolejne zmiany w Kodeksie pracy. Jest ich bardzo dużo (najważniejsze opisaliśmy w tekście pod tym linkiem), wśród nich są m.in. nowe dni wolne. To bezpłatny urlop opiekuńczy (pięć dni w roku) oraz zwolnienie od pracy z powodu działania siły wyższej (do dwóch dni w ciągu roku). 

Nowe przepisy wprowadzają też do polskiego porządku prawnego dodatkowych dziewięć tygodni urlopu rodzicielskiego zarezerwowanych dla drugiego rodzica. W praktyce mówi się o tym jako o "urlopie dla ojców", bo obecnie w Polsce tylko ok. 1 proc. tatusiów korzysta z tej możliwości. W związku ze zmianami w urlopie rodzicielskim, nieco zmieniły się także zasady wypłaty zasiłku macierzyńskiego. Od 26 kwietnia skrócony został natomiast czas na wykorzystanie dwutygodniowego urlopu ojcowskiego - z 24 do 12 miesięcy po urodzeniu się dziecka.

Złoty coraz silniejszy, dolar tak tani nie był od ponad roku

Trwa dobry czas złotego. W tym tygodniu dolar amerykański kosztował już nawet poniżej 4,15 zł (stan na piątek 14:30 to ok. 4,17 zł), czyli najmniej od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. Złoty odrobił też kolejnych kilka groszy względem euro czy franka szwajcarskiego, i jest wobec tych walut najsilniejszy od czerwca 2022 r. (stan na piątek 28 kwietnia na 14:30 to euro po ok. 4,58 zł, frank po ok. 4,66 zł). 

Złoty lubi ciszę i spokój, a właśnie takie warunki zapanowały ostatnio na rynku walutowym. Polska waluta w tym roku okazała się odporna na zewnętrzne zagrożenia. W marcu był to strach przed kryzysem finansowym, w lutym (przejściowe) zaostrzenie kursu przez główne banki centralne z Rezerwą Federalną na czele. Po uspokojeniu nastrojów PLN powraca na ścieżkę odrabiania ubiegłorocznych, dotkliwych strat

- komentuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl. Sawicki przewiduje, że do końca roku euro i frank będą kosztował poniżej 4,50 zł, a dolar poniżej 4 zł.

Fotowoltaika wyprodukowała za dużo energii, PSE stwierdziło zagrożenie

Polskie Sieci Elektroenergetyczne w niedzielę 23 kwietnia poinformowały o stwierdzeniu zagrożenia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej. Z uwagi na wzrost produkcji energii przez fotowoltaikę, mocy w systemie było za dużo. PSE zapowiedziały - już po raz drugi w tym roku, że możliwe jest nawet wyłączanie przydomowej fotowoltaiki.

To, co wydarzyło się w niedzielę, to olbrzymie marnotrawstwo zasobu tak unikalnego i potrzebnego, jakim są zeroemisyjne źródła wiatrowe i słoneczne. To źródła, które mają niemal zerowe koszty operacyjne, nie wymagają kupowania i importowania paliw. To wielka niegospodarność, która na dużą skalę zdarzyła się już drugi raz w tym roku, ale na mniejszą, lokalną skalę, o której w mediach mniej się mówi, zdarza się znacznie częściej.

- stwierdził w rozmowie z Robertem Kędzierskim z Gazeta.pl Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

***

Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: