O problemach w branży IT jest ostatnio coraz głośniej. Swoją cegiełkę do tego obrazu dorzuca też prezes Comarchu, jeden z najbogatszych Polaków, Janusz Filipiak. Multimilioner twierdzi, że największym problemem w branży jest presja płacowa i jego firma musi ograniczyć budżet na pensje. Ten w 2022 roku był o 18,8 proc. wyższy rok do roku, a w samym czwartym kwartale zeszłego roku dynamika funduszu płac wynosiła 16,2 proc - czytamy w money.pl. Comarch szuka możliwości renegocjacji kontraktów, dlatego że mimo 16-procentowej inflacji stawki za zlecenie są sprzed trzech, czterech lat.
Filipiak twierdzi, że firma nie chce przeprowadzać cięć kadrowych, ale budżet nie jest z gumy. - To nie jest tak, że mamy kłopot z przychodami, ponieważ te rosną, ale presja płacowa jest tak duża, że nie możemy jej sprostać, a budżet nie jest z gumy. Nie mówię o płacach pojedynczych pracowników, tylko o budżecie płacowym w całej Grupie Comarch. I to nam się udało zahamować, ale nie w taki sposób jak Amazon czy Cisco, czy inne korporacje amerykańskie, które zwolniły łącznie 100 tys. ludzi, tylko działając punktowo - ocenił Filipiak.
Problemy związane z rosnącymi wynagrodzeniami to jednak domena nie tylko IT. Oprócz presji płacowej wywieranej przez pracowników firmy muszą mierzyć z ustawowymi podwyżkami pensji minimalnej. Ta wzrosła na początku roku do 3490 zł brutto, a od lipca skoczy do 3,6 tys. zł. I choć była to jedna z wyższych podwyżek, to przez wzgląd na utrzymującą się inflację, ta w 2024 może być jeszcze wyższa. Według wyliczeń Konfederacji Lewiatan, wynagrodzenie minimalne w przyszłym roku będzie musiało wzrosnąć o nawet 650-720 zł, do 4,2-4,3 tys. zł brutto.
Dla nas tak drastyczna podwyżka będzie oznaczała maksymalne ograniczenie etatów. Zatrudnieni będą mieli dużo więcej obowiązków, co być może również przyczyni się do ich odejść
- mówi w rozmowie z money.pl Agnieszka, menedżerka restauracji na Śląsku. Jak dodaje, jeśli za podwyżką pensji minimalnej nie pójdzie nic innego, to może skończyć się katastrofą. I przewiduje, że branża przerzuci się na śmieciówki, co dla restauracji też nie jest dobre, bo stwarza zagrożenie utraty pracownika w każdym momencie. Menedżerka twierdzi jednak, że jeśli inflacja się uspokoi i do Polski popłyną unijne środki, to jej restauracja będzie mogła udźwignąć podwyżkę płacy minimalnej.
- Tak istotny wzrost płacy minimalnej będzie stanowił kolejny cios w polskie mikrofirmy, które już w tej chwili mierzą się z gwałtownym wzrostem kosztów prowadzenia działalności. Rok 2022 upłynął pod znakiem wyższej płacy minimalnej, wyższych składek na ubezpieczenia społeczne, a także wyższych cen niemal wszystkiego - od energii, przez półprodukty i surowce, po logistykę i najmy powierzchni. W rezultacie w ubiegłym roku upadło bądź zawiesiło działalność więcej firm niż w pandemicznym roku 2020 -w którym przecież część biznesów miesiącami w ogóle nie mogła funkcjonować - mówi dla money.pl Jakub Bińkowski, członek zarządu i dyrektor departamentu prawa i legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Te same problemy dotyczą jednak pracowników zatrudnianych w firmach. Ceny życia rosną, a Polacy odczuwają to coraz mocniej. Aż 80 proc. Polaków ma negatywne emocje w związku ze wzrostem cen w sklepach. W grupie osób, które deklarują emocjonalny stosunek do drożyzny, ponad połowa przez to ogranicza zakupy. Jedna trzecia zachowuje się neutralnie - wynika z sondażu UCE RESEARCH i platformy ePsycholodzy.pl.
Autorzy badania alarmują, że problem jest istotny, skoro dotyczy tak wysokiego odsetka konsumentów. Jest to również bardzo niebezpieczny trend, bo nakręca spiralę i tak już silnie spolaryzowanego społeczeństwa. Widać też, że ceny w sklepach wzbudzają sporo emocji przelewanych potem do codziennych rozmów oraz internetu.
- Podwyżki cen prowadzą do wzrostu kosztów życia. Dla osób z mniejszymi dochodami to może oznaczać spore trudności finansowe. Konsumenci mogą podejmować pewne działania dostosowawcze, np. ograniczać wydatki do niezbędnego minimum, poszukiwać tańszych alternatyw lub powstrzymywać się od zakupu szeregu produktów. To może natomiast prowadzić do spadku sprzedaży i wpływów po stronie podaży - komentuje Michał Pajdak, współautor badania z platformy ePsycholodzy.pl.
25,8 proc. firm planuje podnieść wynagrodzenia. To wyraźny spadek względem ubiegłego roku, bo aż o 10 punktów procentowych mniej przedsiębiorstw ma w planach wzrost pensji. Za to pensje chce utrzymać 65,8 proc. pracodawców - 13 pp. więcej niż przed rokiem. Niższe wynagrodzenia w ciągu nadchodzący trzech miesięcy planuje wprowadzić tylko 0,8 proc. firm - wynika z najnowszego "Barometru Rynku Pracy" od Gi Group Holding.
Aż 61,5 proc. osób oczekuje podwyżki w tym roku. To o 7 p.p. więcej niż przed rokiem. Utrzymania wynagrodzenia oczekuje co czwarty pracownik, a 4 proc. spodziewa się mniejszej pensji. To wyniki wyższe niż przed pandemią. Pracownicy oczekują bowiem, że ich pensja będzie nadążać za inflacją.