W budżecie pojawiła się dziura. Jeśli w rządzie nerwowo nie przełykają śliny, to zazdrościmy opanowania

Po marcu w budżecie Polski pokazał się deficyt w kwocie 12 mld zł. Ministerstwo Finansów uspokaja - wszystko idzie zgodnie z planem. Niestety nie jest to plan spokojny i beztroski.

Z opublikowanych w środę przez Ministerstwo Finansów danych wynika, że deficyt budżetowy po trzech miesiącach br. sięgnął 12 mld zł. W zasadzie cały powstał tylko w marcu, bo jeszcze po lutym deficyt wynosił raptem 50 mln zł (0,05 mld zł).

Zobacz wideo Bielski: Wychodzenie z dołka będzie bardziej mozolne i powolniejsze

Takie sytuacji w PIT jeszcze nie było

Na wynik w dużej mierze wpływ miało to, co stało się z wpływami z PIT. Są one o ponad 29 proc. niższe niż rok temu. Co więcej, w marcu pierwszy raz w historii były... ujemne. Oznacza to, że państwo więcej tego podatku zwróciło (z rozliczeń PIT za 2022 r.) niż ściągnęło w ramach bieżących zaliczek. 

W związku z obniżeniem stawki podatkowej w 2022 roku i w efekcie wyższymi niż zazwyczaj zwrotami nadpłaconego podatku spadek dochodów w PIT w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego był spodziewany i zgodny z założeniami przyjętymi przy planowaniu budżetu na 2023 rok

- komentuje resort finansów. Zgodnie z prognozami premiera Mateusza Morawieckiego, łącznie zwroty z PIT za 2022 r. sięgną ok. 20 mld zł. Jedno jest pewne - budżet odczuwa efekty obniżki podatków, choć - zdaniem ekonomistów Pekao - ujemne wpływy z PIT w marcu będą miały charakter jednorazowy,

W kwietniu zwroty PIT będą kompensowane nadpłatami tego podatku, a od maja zwrotów już nie będzie

- oceniają.

Czy VAT ruszy z kopyta?

Nieźle prezentują się z perspektywy Ministerstwa Finansów wpływy z podatku CIT (8,6 proc. więcej niż rok temu), ale wynik na VAT może wyglądać rozczarowująco. Mimo rekordowej inflacji (skoro rosną ceny, to rośnie też kwota podatku VAT), są tylko o 0,8 proc. wyższe niż przed rokiem. 

Co się dzieje? Jest w tym dużo efektów jednorazowych, związanych m.in. ze zwrotami VAT (realizowanymi na początku roku) czy porównaniami między miesiącami z tarczą antyinflacyjną (obniżkami VAT, które od 2023 r. obowiązują już tylko na żywność) i bez. Dlatego też np. w całym styczniu wpływy z VAT były o ponad 20 proc. niższe niż rok wcześniej, a w marcu już o ok. 40 proc. wyższe.

Ale z pewnością jest tu też efekt recesji konsumenckiej w polskiej gospodarce. Dane o sprzedaży detalicznej wskazują, że kupujemy mniej niż rok temu. Do tego Ukraińcy, którzy rok temu nabijali nam sprzedaż (a i my ich hojnie pomagaliśmy oraz sami kupowaliśmy czasem więcej towarów na zapas), już z Polski częściowo wyjechali. To oznacza, że nie robią u nas zakupów, czyli nie nabijają rządowi wpływów z VAT. 

"Business Insider Polska" pisał kilka dni temu, że Ministerstwo Finansów widzi słabą koniunkturę i obawia się jej utrzymania.

Jeśli inflacja nie zacznie szybko spadać, konsumpcja nie odbije, a płace realnie nie wyjdą na plus, to plan dochodów z VAT stanie pod znakiem zapytania

- miał powiedzieć rozmówca z kręgów rządowych. W budżecie na 2023 r. założono, że w całym 2023 r. wpływy z VAT sięgną ok. 286 mld zł, czyli ok. 47 proc. wszystkich dochodów budżetowych. W 2022 r. z VAT do kasy państwa wpadło ok. 230 mld zł.

Dane potwierdzają, że to nie będzie łatwy rok dla finansów publicznych i nie tylko po stronie wydatkowej, lecz także dochodowej. W poprzednich latach wyniki były dużo lepsze od prognoz rządu, teraz widzimy parę strukturalnych czynników, które spowodują, że minister finansów będzie miała pod wiatr

- komentuje w "Dzienniku Gazecie Prawnej" główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak. Jednocześnie zespół analityków największego polskiego banku przewiduje, że w dalszej części roku wpływy z VAT powinny się poprawiać - dzięki nominalnemu wzrostowi konsumpcji. Czyli scenariusz, na który liczy resort finansów, miałby się ziścić. 

Łącznie plan dochodów budżetu na ten rok to ponad 604 mld zł. Na razie został zrealizowany w 20,6 proc., co jest najsłabszym poziomem od lat.

Dochody pod znakiem zapytania, a plany wydatkowe duże

Oczywiście dochody to tylko jedna część budżetu. Po drugiej są także wydatki - wzmożone. Rząd przyjął w ustawie budżetowej, że w tym roku sięgnie on maksymalnie 68 mld zł. Do tego dochodzą wydatki pozabudżetowe, których może być drugie tyle albo i więcej. Łączny deficyt sektora finansów publicznych sięgnie ok. 4-5 proc. PKB, co oznaczałoby najgorszy wynik od pandemicznego 2020 r.

Jak wyjaśniają ekonomiści PKO BP, wzrost deficytu w finansach publicznych będzie "konsekwencją ponoszenia przez rząd kosztów ochrony przed kryzysem energetycznym oraz wydatków zbrojeniowych w otoczeniu słabiej rosnących wpływów podatkowych (m.in. w związku z wolniejszym wzrostem nominalnego PKB i obniżką podatków)". Do tego dochodzą też inne wzmożone wydatki, np. związane z waloryzacją emerytur, nie wiadomo też jak kosztowne (i jak i kiedy finansowane) będą obietnice przed jesiennymi wyborami

***

Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: