Zaskakująco słabe dane z polskiej gospodarki. Tąpnięcie ważnego wskaźnika. "Dzielnie walczył, ale przegrał"

Wskaźnik PMI dla polskiego sektora przemysłowego wyniósł 46,6 pkt - wynika z najnowszej analizy firmy S&P Global. To wynik dużo gorszy od oczekiwań ekonomistów, najsłabszy od czterech miesięcy i już dwunasty z rzędu poniżej neutralnego poziomu 50 pkt. Koniunktura w polskim przemyśle jest coraz gorsza.

46,6 pkt - tyle wynosi najnowszy odczyt PMI dla polskiego sektora przemysłowego, podany we wtorek przez S&P Global. Firma ta opracowuje wskaźnik na podstawie comiesięcznych ankiet w ponad 200 firmach produkcyjnych. Pytania dotyczą: poziomu nowych zamówień, poziomu produkcji, poziomu zatrudnienia, prędkości dostaw oraz stanu zapasów. Na podstawie odpowiedzi z branży przemysłowej S&P Global wylicza wskaźnik PMI - czyli miernik koniunktury w sektorze. Wynik powyżej 50 pkt oznacza, że sytuacja polepszyła się względem poprzedniego miesiąca, zaś poniżej 50 pkt - że jest gorzej.

Niestety, najnowszy odczyt 46,6 pkt to już dwunasty z rzędu wynik PMI dla polskiego przemysłu poniżej neutralnego poziomu 50 pkt. Oznacza to, że już od roku co miesiąc sytuacja w sektorze pogarsza się. Słowem - wciąż szuka dna. Majowy wynik 46,6 pkt jest najniższy od stycznia br. i znacznie niższy od konsensusu prognoz ekonomistów (47,9 pkt).

Zobacz wideo Bielski: Wychodzenie z dołka będzie bardziej mozolne i powolniejsze

Polski PMI "dzielnie walczył, ale przegrał"

Polski PMI dzielnie walczył przez kilka miesięcy z trendami europejskimi, ale ostatecznie przegrał. W kwietniu wskaźnik spadł z 48,3 do 46,6 pkt. Na plus - wskaźniki kosztów i cen poniżej 50 pkt., więc ankietowani widzą już potężną dezinflację

- komentują ekonomiści Pekao.

Rzeczywiście, Polska nie jest tu wyjątkiem, ostatnie wyniki PMI dla największych gospodarek unijnych też są rozczarowujące. Na "polski" odczyt negatywnie wpłynęły m.in. wyraźne spadki produkcji i nowych zamówień, najmocniejsze od początku roku. Jak relacjonuje S&P Global, niektórzy respondenci sugerowali, że popyt rynkowy w Europie przypomina recesję przemysłową (nowe zamówienia eksportowe spadły w największym stopniu od listopada ubiegłego roku).

Wysokie ceny nadal stanowiły wyzwanie dla klientów, podobnie jak niepewne warunki rynkowe. Pojawiły się również doniesienia, że stany magazynowe zarówno u producentów jak i u ich klientów są zbyt wysokie. Wszystkie te czynniki miały wpływ na aktywność rynkową

- komentuje Paul Smith, ekonomista S&P Global Market Intelligence.

Zauważa przy tym jednak, że nadmiar zapasów ma pewien plus - pomaga obniżyć ceny, prowadząc do "pewnej stabilności w podaży".

Koszty produkcji spadły po raz pierwszy od siedmiu lat. Podobną obniżkę odnotowały też ceny wyrobów gotowych. Zmiany te z czasem pomogą skorygować aktualny brak równowagi między podażą a popytem, ale dopóki sytuacja nie ustabilizuje się, firmy będą przyjmować pragmatyczne podejście do zakupów i decyzji o zatrudnieniu

- wskazuje Smith. Słowem - w danych z firm przemysłowych widać, jak to określili ekonomiści Pekao, "potężną dezinflację" (czyli spadek inflacji, tj. wzrostu cen - ale niekoniecznie spadek cen). 

Z danych S&P Global, ale też analiz innych ośrodków ekonomicznych, wynika, że mimo wszystko na rynku panuje pewna nadzieja na kolejne miesiące - na stabilizację rynku i wzrost popytu. Jednocześnie, jak zaznacza S&P Global, stopień tego optymizmu był najniższy od trzech miesięcy.

Jak jednak wskazuje Polski Instytut Ekonomiczny, inne badania pokazują mniejszy pesymizm wobec zamówień. Jak wynika choćby z tzw. MIK (Miesięczny Indeks Koniunktury, przygotowywany przez PIE),  liczba firm, które raportują kurczenie się portfela zleceń, od stycznia stopniowo się zmniejsza. To może sugerować, że produkcja przemysłowa ponownie zacznie rosnąć w horyzoncie najbliższego kwartału.

***

Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: