Kryzys zbożowy może uderzyć w kolejną branżę. "Rząd tego nie konsultował. Skąd ten pomysł?"

Branża mleczna źle ocenia blokadę importu z Ukrainy i obawia się, że Kijów w ramach kroków odwetowych może przestać przyjmować produkty mleczne z Polski. - Rząd nie konsultował się w sprawie blokady - powiedział Edward Bajko, były prezes spółdzielni Spomlek, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Zobacz wideo Buda: Niekontrolowany napływ rujnował polskich przedsiębiorców

- Rząd nie konsultował się w sprawie blokady, nie wiem, skąd wziął się ten pomysł - powiedział Edward Bajko, były prezes spółdzielni Spomlek w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Z kolei Agnieszka Maliszewska, prezeska Polskiej Izby Mleka, dodała, że produkty zamówione do Ukrainy "być może nie zostaną przyjęte", jeśli Ukraińscy wprowadzą kroki odwetowe.

Blokada importu z Ukrainy. Komisja Europejska przeprowadzi dochodzenie

W kwietniu polski rząd wprowadził blokadę importu towarów rolno-spożywczych z Ukrainy, m.in. zboża, mleka i przetworów. Natomiast w piątek Komisja Europejska z pięcioma krajami, w tym z Polską, wypracowała porozumienie w sprawie rozwiązania problemu nadmiernego napływu produktów z Ukrainy. Unijne zakazy mają zastąpić te wprowadzone przez państwa członkowskie. Komisja zakaże importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika i przeprowadzi szybkie dochodzenie w sprawie pozostałych produktów - dotyczy to m.in. jaj, drobiu i produktów mlecznych. Jeśli dochodzenie potwierdzi, że sytuacja na rynkach jest zdestabilizowana, przywrócone zostaną kontyngenty i cła. Agnieszka Maliszewska, dyrektorka Polskiej Izby Mleka i wiceprzewodnicząca międzynarodowej organizacji COPA-COGECA, ostrzegała, że blokada importu produktów mleczarskich z Ukrainy to "bardzo zły pomysł". - Przy tym kryzysie, jaki mamy w sektorze mleka, dodatkowo zamknięcie dla nas ukraińskiego rynku byłoby dramatem - mówiła w RMF FM.

Unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski: Ukraina ma dwa razy mniej mleka i wołowiny niż Polska

Specjalne dochodzenie Komisji Europejskiej określi, czy wprowadzony zostanie mechanizm zabezpieczający dla przywozu tych produktów rolno-spożywczych z Ukrainy, które nie są objęte osiągniętym porozumieniem unijnym. W postępowaniu KE zbada zwłaszcza wpływ importu na rynek, oceni, czy doszło do naruszenia regulacji, a także sprawdzi, jak import wpływa na sytuację rolników. Komisarz UE do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski wskazywał na konieczność przeprowadzenia tego typu analiz na rynku drobiu, cukru i jajek. Podczas konferencji prasowej tłumaczył, że skutkiem specjalnej procedury będzie przywrócenie wcześniejszego stanu i wprowadzenie kontyngentu na dany produkt. - Bardzo mocno popieram to, żeby w stosunku do drobiu taką procedurę przeprowadzić, dlatego że w Ukrainie jest właściwie jeden producent - bardzo duży - który rzeczywiście może mieć pewną przewagę rynkową. Trzeba na to zareagować, natomiast, to by oznaczało przywrócenie taryfy, która obowiązywała, czyli kwoty taryfowej - 90 tysięcy ton na całą Unię Europejską - mówił unijny komisarz ds. rolnictwa.

Janusz Wojciechowski zaznaczył jednocześnie, że ukraiński rynek produktów zwierzęcych nie zagraża rynkowi polskiemu. Wskazał, że wołowiny i mleka Ukraina ma dwa razy mniej niż Polska, wieprzowiny - trzy razy mniej. Jedynie jajek ma więcej, ale - jak zaznaczył - nie jest to skala zagrażająca rynkowi polskiemu. - Oczywiście, trzeba się bardzo pilnie przyglądać temu, co wpływa z Ukrainy, obserwować ten rynek, natomiast krążą trochę wyolbrzymione przekonania o tym, jakie to jest zagrożenie ze strony Ukrainy. Dlatego, że - oczywiście - zboża Ukraina ma dwa razy więcej niż Polska - jest wielkim producentem zbóż i eksporterem, natomiast - jeśli chodzi o produkty zwierzęce - ma dwa razy mniej niż Polska - zwrócił uwagę unijny komisarz ds. rolnictwa.

Więcej o: