Darmowe autostrady? Potrzeba mniej opłat i więcej opłat. PiS co innego obiecał Unii, a co innego Polakom

PiS na konwencji programowej zapowiedział, że zniesie opłaty na wszystkich autostradach w Polsce. Problem w tym, że w Krajowym Planie Odbudowy władze obiecały, że wprowadzą opłaty na kolejnych drogach. Doszło więc do sytuacji, którą doskonale można podsumować parafrazą jednego z słynnych dialogów z filmu "Idź Twardo"

- Jest mi tak zimno i gorąco na raz! - mówi pacjent w filmie "Idź Twardo". Na co pielęgniarka odpowiada, że "potrzebuje więcej kocy i mniej kocy". W przypadku PiS można śmiało powiedzieć, że potrzebują mniej opłat i więcej opłat na autostradach. Na konwencji programowej politycy partii rządzącej obiecywali, że przejazd trasami szybkiego ruchu będzie w Polsce bezpłatny. I ma to dotyczyć również tych dróg, którymi zarządzają prywatni przedsiębiorcy. Jeśli się nie zgodzą na nowe zasady, władze planują wywłaszczenia. PiS będzie musiał jednak uporać się jeszcze z jednym problemem, bo Unii Europejskiej w Krajowym Planie Odbudowy obiecał więcej opłat drogowych - pisze Interia. 

Zobacz wideo Konwencja PiS-u w pigułce. Waloryzacja 500+, darmowe leki i autostrady

Darmowe autostrady to obietnica dla Polaków. Unii PiS obiecał więcej opłat

W części dotacyjne KPO, komponencie E2.1 Polska obiecała zwiększyć konkurencyjność kolei. W związku z tym zobowiązała się m.in. do rozszerzenia do 30 czerwca 2024 roku "systemu opłat drogowych o dodatkowe 1400 km autostrad i dróg ekspresowych". O tym, że zapis ten stoi w sprzeczności do obietnicy wyborczych PiS mówił Interii Piotr Wołejko, członek Komitetu Monitorującego KPO. Jak tłumaczy, zwiększenie liczby płatnych dróg w Polsce miało promować kolej. - Tylko kto wybierze kolej, zwłaszcza przy obecnej cenie biletów, kiedy podróż czteroosobowej rodziny nad morze czy w góry może kosztować w obie strony ponad tysiąc zł? - zastanawia się Wołejko. 

Mimo tego PiS zamierza "bezwzględnie" dotrzymać obietnicy, mówi Sylwester Tułajew, wiceprzewodniczący prezydium sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej. Jednocześnie przyznał, jednak, że nie zna dokładnie wspomnianych zapisów z KPO. Zapewniał mimo tego, że rządzący po raz kolejny pokażą, że "się da". Jak to zrobią? Do Tułajewa pomocną rękę potrzebną do rozwiązania tej zagadki wyciągnęło Ministerstwo Infrastruktury, które w odpowiedzi na pytania Interii zwróciło uwagę, że rzeczone zapisy z KPO dotyczą pojazdów powyżej 3,5 tony. 

PiS  powołuje się na mgliste przepisy

Piotr Wołejko uważa, że tłumaczenie resortu infrastruktury niewiele wyjaśnia. W KPO nie ma bowiem bezpośredniego rozgraniczenia, że opłaty mają dotyczyć tylko ciężarówek. Członek Komitetu Monitorującego Plan Odbudowy twierdzi, że uzasadnienie E2.1 nie jest na tyle jednoznaczne, by uznać, że opłaty nie obejmą aut osobowych. Jeśli rzeczywiście tak ma być, to zdaniem Wołejki trzeba to uściślić. PiS jednak nie zrobił tego w kwietniowej rewizji KPO, mimo że opłaty na autostradach mają zostać zniesione już 1 lipca. 

Jeśli tak się nie stanie, wyborcza obietnica PiS znów może zablokować Polsce dostęp do unijnych środków z KPO. Nie wypełnienie któregokolwiek z kamieni milowych oznacza, że nie dostaniemy całej transzy z KPO, czyli ponad 158 mld zł. 

Wypowiedź rzecznika wygląda na nadinterpretację, żeby wybrnąć z tej sytuacji. Umówiliśmy się z Komisją Europejską na coś innego. Chyba że rządowe dokumenty są niekompletne

- powiedział Interii Wołejko. Pozostaje też pytanie, jak opłaty nałożone tylko na ciężarówki, ale nie na samochody osobowe, mają zwiększyć konkurencyjność kolei w kraju? 

Więcej o: