Popsuty telewizor zepsuł jej wakacje w Egipcie. "Płacisz 270 dolarów albo nie wrócisz do Polski"

Wakacje w Egipcie okazały się dla mieszkanki Warszawy niezwykle stresujące. Kobieta tuż po przyjeździe zażądała zmiany pokoju z uwagi na jego złą lokalizację. Obsługa twierdzi, że turystka chciała zmiany, bo... popsuła telewizor. - Zostałam postraszona, że jeśli nie zapłacę, to zostanie wezwana policja i uniemożliwią mi powrót z wakacji do Polski - relacjonuje czytelniczka Gazeta.pl. Hotel domagał się 270 dolarów. Wiemy, jak zakończyła się ta historia. Biuro podróży sprawę przedstawia inaczej.

Do redakcji Gazeta.pl zgłosiła się 69-letnia pani Jadwiga, która 14 maja - w niedzielę wieczorem - przyleciała z rodziną na wakacje z Warszawy do hotelu Sunrise Royal Makadi Resort w Hurghadzie. Już drugiego dnia wakacje popsuły oskarżenia o uszkodzenie hotelowego telewizora. 

- Mieliśmy mieć dwa pokoje na pierwszym piętrze. Okazało się jednak, że otrzymaliśmy pokoje na parterze, na co nie chcieliśmy się zgodzić. Recepcjonista ostatecznie - choć niechętnie - zgodził się na zmianę pokoju - relacjonuje nasza czytelniczka. 

Zobacz wideo Polacy tracą tysiące złotych przez oszustów. Co to jest phishing i jak się przed nim bronić? [TOPtech]

Pojechała na wycieczkę do Egiptu. Obsługa oskarżyła ją o uszkodzenie telewizora

- Byliśmy zmęczeni podróżą, postanowiliśmy więc wyjaśniać nieporozumienie w poniedziałek z rana - dodaje.

Kobieta wraz z rodziną zjawiła się w hotelowej recepcji zgodnie z ustaleniami - w poniedziałek 15 maja tuż po śniadaniu. - Znalazł się dla mnie pokój na pierwszym piętrze w budynku obok. Zgodziłam się na przeprowadzkę. Wydało mi się, że to kończy sprawę. Szybko okazało się jednak, że mój koszmar dopiero się zaczyna. Wieczorem otrzymałam pismo, które wsunięto pod drzwi pokoju - pisze turystka. 

Przeczytałam, że mam zgłosić się na recepcję w celu wyjaśnienia szkody. Okazało się, że w pokoju, z którego się właśnie wyprowadziłam, obsługa odkryła uszkodzony telewizor

- wyjaśnia. 

I, jak nam wyjaśnia, faktem tym była bardzo zdziwiona, bo przecież w pokoju spędziła tylko jedną noc. - Nie włączałam telewizora - zapewnia.

"Zostałam postraszona, że jeśli nie zapłacę, uniemożliwią mi powrót do Polski"

We wtorek doszło do spotkania z rezydentem biura podróży i managerem hotelu. - Pracownik hotelu pokazał jakieś zdjęcie, które sugerowało, że ekran telewizora jest pęknięty. Twierdził, że przez to nie będą teraz mogli wynająć tego pokoju. Zaczęliśmy wyjaśniać sprawę. Od osoby, która sprząta pokoje, usłyszeliśmy, że po włączeniu telewizora nie było obrazu, został więc wymieniony na nowy. Wróciliśmy do recepcji i zażądaliśmy, by ten zepsuty telewizor nam okazać. Przyniesione urządzenie miało widoczne uszkodzenia mechaniczne. Podłączyliśmy go, na ekranie pojawiły się trzy pasy - opisuje kobieta.

Manager zdania nie zmienił. Stwierdził, że zażądałam wymiany pokoju, bo zepsułam telewizor

- dodaje. Wyjaśnia też, że nie wie, w jakich okolicznościach urządzenie się zepsuło, jednak nie czuła się w żaden sposób odpowiedzialna na usterkę. Zapewnia, że telewizor, który jej pokazano, miał bardzo widoczne uszkodzenia, jakby spadł. Kobieta uznała, że wyjaśnienia managera hotelu są niewiarygodne, niezgodne z faktami. Tyle że hotel nie chce sprawy odpuścić. 

Stanowisko hotelu jest takie, że mam zapłacić 300 dolarów za uszkodzenie telewizora. Chcą takich pieniędzy za 32-calowe urządzenie, które nawet nie jest smart

- wyjaśnia kobieta. 

"Pobyt tutaj jest dla mnie teraz stresujący"

- Nie czuję się zobowiązana płacić, bo po pierwsze niczego nie uszkodziłam, a po drugie nie przedstawiono mi żadnego protokołu, nie wezwano mnie na miejsce rzekomego uszkodzenia. Po prostu hotel uznał, że to ja, nie przedstawiwszy na to żadnych dowodów. Do tego manager jest arogancki, szorstki i cały czas wmawia mi, że zrobiłam coś, czego nie zrobiłam - mówi kobieta. 

W środę 17 maja odbyło się drugie spotkanie z rezydentem biura podróży i managerem hotelu. Niczego to jednak nie zmieniło. - Sytuacja jest bezsensowna. To ich słowo przeciwko naszemu słowu - stwierdza czytelniczka Gazeta.pl.

Na tym nieprzyjemności turystki się jednak nie skończyły. - Zostałam postraszona, że jeśli nie zapłacę, to zostanie wezwana policja i uniemożliwią mi powrót z wakacji do Polski - relacjonuje mieszkanka Warszawy. 

Kobieta o pomoc postanowiła wystąpić do ambasady w Kairze. W efekcie doszło do trzeciego spotkania. I tym razem niewiele się zmieniło. - Poinformowano mnie, że mam dwa wyjścia. Albo hotel wystawia na mnie fakturę na kwotę 270 dolarów, albo sama kupuję telewizor - po wcześniejszej akceptacji obsługi - mówi turystka. 

Co dalej? Pobyt wciąż trwa, ale, czemu trudno się dziwić, zamiast uciec od stresu, kobieta ma go tyle, co nigdy w życiu. - Mój pobyt tutaj jest dla mnie teraz stresujący i już nie wiemy, co jeszcze możemy zrobić w tej dziwnej sytuacji - relacjonuje kobieta. Czy uda się ostatecznie dojść do porozumienia z managerem hotelu? Czy kobieta zostanie zmuszona, by zapłacić? Redakcja Gazeta.pl poprosiła o wyjaśnienia hotel i biuro podróży. Tekst zostanie zaktualizowany, gdy tylko otrzymamy odpowiedź. 

Biuro turystyczne widzi sprawę inaczej. Znamy finał historii

Bohaterka naszej opowieści przez cały swój pobyt informowała nas o postępach w negocjacjach. A raczej ich braku. Popsuty wyjazd zakończył się nieprzyjemnie.

Przyjechała egipska policja i w jej asyście zostaliśmy zmuszeni, by zapłacić 150 dolarów. Chciałam wrócić do Polski, więc poczułam się do tego zmuszona, i zapłaciłam

- twierdzi nasza rozmówczyni, która w niedzielę 28 maja wróciła do Polski. 

Nieprzyjemną sytuację przeżywa też córka pani Jadwigi, która wraz z nią była na wakacjach w Egipcie. - Przez tę sytuację od drugiego dnia pobytu nie mogliśmy się w pełni zrelaksować. Czuliśmy niepokój, niepewność oraz bezradność. Moja 69-letnia mama i mój mąż stracili około ośmiu godzin na rozmowach i spotkaniach z hotelem oraz dodatkowy czas na pisanie maili do biura podróży i ambasady. Moja mama trzy razy na takich spotkaniach popłakała się z nerwów. My poczuliśmy ulgę, że bezpiecznie opuszczamy Egipt, dopiero gdy byliśmy już w samolocie - podsumowała swój wyjazd turystka z Warszawy. 

Przedstawiciel biura SunFun sytuację widzi zupełnie inaczej. Zapewnia, że nie jest prawdą, że biuro podróży nie pomogło klientce. - Hotel od razu poinformował o zdarzeniu naszego szefa rezydentów, który jest naszym przedstawicielem na miejscu. Przez cały czas pozostawał w kontakcie z klientką i uczestniczył w rozmowach z hotelem. Cały czas informował też pisemnie o sprawie biuro w Polsce - zapewnia Magda Plutecka.

Wyjaśnia też, że do uszkodzenia telewizora mogło jednak dość. - Jeszcze przed wylotem agent turystyczny, za pośrednictwem którego klienci kupili imprezę, wysłał do nas prośbę o pokój na parterze (nie na pierwszym piętrze jak podaje Klientka), argumentując to problemami z poruszaniem jednego z gości. Choć tego typu życzenia nie są obligatoryjne, hotel wziął je pod uwagę i goście zgodnie z życzeniem zostali zakwaterowani na parterze - wyjaśnia przedstawicielka biura.

Po jednej nocy poprosili jednak o zmianę pokoju na wyższe piętro, do której obiekt także się przychylił. Zgodnie z procedurą hotelową każdy pokój jest dokładnie sprawdzany po wykwaterowaniu każdego klienta oraz przed zakwaterowaniem kolejnego. Po wykwaterowaniu gości odnotowano uszkodzenie telewizora, o czym zostali niezwłocznie poinformowani (recepcja nie mogła skontaktować się z klientami telefonicznie - nie odbierali telefonu - więc zostawiła wiadomość w pokoju). O zaistniałej sytuacji hotel poinformował także naszego rezydenta, który od tego czasu pozostawał w stałym kontakcie z klientami

- wyjaśnia Magda Plutecka.

- Klienci początkowo chcieli pokryć część kwoty, ale hotel nie zgodził się na częściowe uregulowanie powstałej szkody. Pięciogwiazdkowy hotel Sunrise Royl Makady Resort należy do renomowanej sieci Sunrise w Egipcie (blisko 20 obiektów), z którą współpracujemy od kilkunastu lat. To znane i wysoko oceniane przez polskich klientów obiekty w tym kraju - zapewnia SunFun. 

Więcej o: