Morawiecki: Dzięki nam skończyły się zakupy na zeszyt. Sprzedawcy: Bo się boimy mandatu

Premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że Polacy odeszli od kupowania tzw. na zeszyt dzięki lepszej sytuacji finansowej. "Fakt" porozmawiał jednak ze sprzedawcami i okazuje się, że rzeczywiście ta praktyka zniknęła, ale nie ze względu na dobrobyt Polaków, tylko ze strachu przed karą.

Popularne kupowanie "na zeszyt" to niecodzienna forma sprzedaży. Klient kupuje niezbędne do życia produkty w sklepie, a kasjer, zamiast przyjąć płatność za zakupy, wpisuje odpowiednią kwotę do tzw. zeszytu. Taki dług należy oczywiście później uregulować. Mateusz Morawiecki podczas konwencji PiS-u mówił, że "tylko osoba głucha, bez serca, nie zauważyłaby tego, że to właśnie w naszych czasach, czasach rządów PiS, skończyły się zakupy na zeszyt, w ogromnym stopniu". Premier chciał w ten sposób pokazać, że Polacy nie muszą już się zapożyczać, aby kupić podstawowe dobra. Okazuje się jednak, że chociaż rzeczywiście taka praktyka jest coraz rzadsza, to polityka Prawa i Sprawiedliwości ma z tym niewiele wspólnego.  

Zobacz wideo

Morawiecki mówi o sukcesie końca zakupów "na zeszyt". Sprzedawcy polemizują

- Mało w którym sklepie zeszyty i kredytowanie zakupów funkcjonują. Co nie znaczy, że ludziom żyje się lepiej - mówi w rozmowie z "Faktem" jeden ze sprzedawców. Dziennikarze zapytali bowiem o sprzedawanie na zeszyt sklepikarzy z kilku miejsc w Polsce. Większość z nich potwierdziła, że nie rozlicza się z klientami "na kredyt". Wskazywali kilka powodów. Po pierwsze bardzo często klienci nie wracali i nie oddawali pieniędzy należnych za zakupy, więc na takiej formie rozliczenia sklep tracił finansowo, nawet jeśli zazwyczaj były to nieduże kwoty. Co więcej, sklepy zobowiązane są do wystawiania paragonów za zakupy. Każda transakcja powinna być nabijana na kasie fiskalnej. Urząd Skarbowy może więc ukarać za sprzedawanie "na zeszyt", ponieważ są to transakcje niezgodne z prawem. Niektórzy sklepikarze przyznali też, że wciąż sprzedają produkty "na krechę", ale przeważnie jeśli znają daną osobę i wiedzą, że rzeczywiście jest w potrzebie. 

Więcej o: