W ostatnim okresie, po przedstawieniu propozycji rządzącej koalicji Prawa i Sprawiedliwości, został publicznie przedstawiony szereg demagogicznych pseudowyliczeń. Przede wszystkim jeden z członków RPP [mowa o Ludwiku Koteckim - red,] zaczerpnął, chyba z sufitu, pseudowyliczenie, że podniesienie świadczenia wychowawczego "Rodzina 500+", z 500 zł do 800 zł, podniesie inflację o 2 punkty procentowe. Podobnie wypowiada się inny członek RPP, także wysłany do RPP przez opozycję
- pisze w komentarzu przesłanym przez NBP prezes banku centralnego, Adam Glapiński. Szef NBP wyjaśnia, że z związku z tymi wyliczeniami "uznał, że konieczne jest przedstawienie rzetelnych danych dotyczących skutków propozycji wyborczych". Kalkulacje zostały przygotowane przez ekonometryków NBP przy pomocy stosowanego przez polski bank centralny modelu prognostycznego.
Jak wynika z wyliczeń NBP, koszt wejścia w życie wszystkich propozycji PiS, dla sektora finansów publicznych wyniósłby łącznie w latach 2024-2025 ok. 26-27 mld zł rocznie. W przypadku zapowiedzi PO, mowa już o kwotach rzędu 88-93 mld zł rocznie. Z tego też powodu pomysły PiS w mniejszym stopniu podnosiłyby dług publiczny (o 0,5 proc. PKB w 2024 r. i 0,7 proc. PKB w 2025 r., wobec 0,3 proc. PKB w 2023 r., 1,7 proc. PKB w 2024 r. i 2,5 proc. PKB w 2025 r. w przypadku propozycji PO).
Z szacunków NBP wynika, że obietnice przedwyborcze obu głównych ugrupowań są proinflacyjne, ale PiS-u w znacznie mniejszym stopniu (wzrost inflacji o 0,1 pp. w 2024 r. i 0,3 pp. w 2025 r., wobec kolejno 0,3 pp. i 0,8 pp. w przypadku pomysłów PO) - bo i w mniejszym stopniu wpływałyby na dochody do dyspozycji gospodarstw domowych - a przez to na konsumpcję, a dalej na PKB (0,3 pp. w 2024 r. i 0,2 pp. w 2025 r. w dla obietnic PiS vs. 0,1 pp. w 2023 r., 1,1 pp. w 2024 r. i 0.8 pp. w 2025 r. dla propozycji PO).
Wzrost konsumpcji gospodarstw domowych ma dwukierunkowy wpływ na pozostałe komponenty PKB. Wyższe spożycie, poprzez efekty mnożnikowe, przekłada się na wzrost inwestycji prywatnych. Jednocześnie jednak, zwiększając import, przyczynia się do spadku eksportu netto. Wyższa aktywność gospodarcza, poprzez zwiększenie presji popytowej i poprawy sytuacji na rynku pracy, zwiększa inflację
- ocenia pomysły PO NBP, dodając, że "z kolei proponowane przez PiS rozszerzenie zakresu bezpłatnych leków oraz autostrad będą oddziaływać w kierunku obniżenia wskaźnika inflacji, przy czym skala tego wpływu jest trudna do oszacowania".
Dla PiS NBP podliczył koszty (i ich wpływ) podwyżki 500 plus do 800 zł od początku 2024 r., rozszerzenia programów bezpłatnych wybranych leków o dzieci, młodzież i osoby w wieku 65-75 lat (te 75+ już są nim objęte), bezpłatnych autostrad dla samochodów osobowych i motocykli, oraz będącego wciąż w procesie legislacyjnym programu "Bezpieczny Kredyt 2%".
Z kolei po stronie PO NBP zliczył koszty waloryzacji 500 plus do 800 zł już od 1 czerwca br., podwyżki kwoty wolnej w PIT z 30 do 60 tys. zł, "babciowego", kredytu mieszkaniowego na 0 proc., dopłat do remontów i wynajmu oraz finansowania absencji chorobowej w przypadku mikroprzedsiębiorstw w całości przez ZUS.
Wyliczenia NBP są z jednej strony interesujące, z drugiej - część obserwatorów (np. Paweł Czuryło z "Dziennika Gazety Prawnej") zwraca uwagę, że sam fakt, iż bank centralny analizuje programy polityczne, jest osobliwy.
Do meritum - czyli wyliczeń NBP - wątpliwości ma zaś Mikołaj Raczyński, dyrektor zarządzający i inwestycyjny Portu.
Waloryzacja o 60 proc. benchmarkowego dla polskiej gospodarki programu 500+ zwiększy inflację o 0.1 pp. I wy mówicie, że przesadzam, jak twierdzę, że projekcje NBP to makulatura
- pisze na Twitterze.
Prezes NBP okleił elewację NBP żenującym bannerem, ale postanowił, że to za mały dowód podległości wobec PiS i kazał rozesłać taki komunikat. Jak cała ta analiza jest robiona w ten sposób - to gratulacje. Mały przykład: rozszerzenie refundacji leków proponowane przez PiS nie kosztuje NIC - bo jest w ramach budżetu NFZ. Rozszerzenie refundacji zwolnień - już się da wyliczyć, bo to propozycja PO
- pisze z kolei Dariusz Ćwiklak z "Newsweeka".
Gwoli wyjaśnienia, rzeczywiście zgodnie z przepisami obowiązującymi od początku 2023 r., koszt realizacji programu bezpłatnych leków jest w pełni ponoszony przez NFZ. Ten nie otrzymuje już dotacji z budżetu państwa na sfinansowanie wydatków z tego tytułu.
Problem w tym, że - jak zwraca uwagę Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich - rozszerzenie programu bezpłatnych leków może oznaczać ograniczenia innych świadczeń.
Każde rozszerzenie programu bezpłatnych leków w sposób automatyczny przekłada się na zmniejszenie środków dostępnych na realizację pozostałych celów – nie przyrasta bowiem suma alokowanych wydatków, lecz musi jedynie zmienić się ich struktura poprzez redystrybucję między poszczególnymi kategoriami
- wyjaśnia FPP i dodaje, że jeżeli rząd chciałby zapobiec negatywnemu wpływowi rozszerzenia programu bezpłatnych leków na dostępność innych świadczeń, niezbędne byłoby przywrócenie finansowania programu poprzez dotację z budżetu państwa.