Ostrzeżenie z NBP? Zagłosujecie na PO - raty kredytów będą wam spadać wolniej [GOSPODARCZY TGV #18]

Dane z polskiej gospodarki nie nastrajają pozytywnie, trzeba trzymać się więc prognoz sugerujących nadchodzącą poprawę. Choć oczywiście są i pozytywne punkty - pojawiły się choćby kolejne dane sugerujące spadek inflacji. Węgrzy mimo 24-procentowej inflacji tną stopy, widmo bankructwa krąży nad USA coraz mocniej, a NBP zauważa, że realizacja programu PO to sporo wyższa inflacja. Zapraszam na Gospodarczy TGV, czyli podsumowanie tygodnia.

Dane z polskiej gospodarki dalekie od rewelacji

Mijający tydzień przyniósł szereg danych z gospodarki. Sprzedaż detaliczna w cenach stałych w kwietniu br. spadła o 7,3 proc. rok do roku (lepiej od prognoz), produkcja przemysłowa spadła o 6,4 proc., a budowlano-montażowa urosła o 1,2 proc. (to z kolei negatywne zaskoczenia). Rok do roku spadła też liczba nowych zamówień w przemyśle (o 4,5 proc.) Koniunktura konsumencka wciąż była na solidnym minusie (-29,9 pkt), choć i tak wynik jest najlepszy od lutego 2022 r.

Do tego dochodzą dobre dane z rynku pracy. Stopa bezrobocia rejestrowanego w kwietniu spadła do 5,2 proc. (z 5,4 proc. w marcu). Zarejestrowanych w urzędach pracy było ok. 822 tys. osób, tj. o 56 tys. mniej niż przed rokiem. Stopa bezrobocia BAEL (wyliczana na podstawie deklaracji osób, które nie mają pracy, ale aktywnie jej szukają) wyniosła zaś 2,9 proc. (czyli utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie), a poziomy zatrudnienia w polskiej gospodarce są najlepsze w historii. Pensje w sektorze przedsiębiorstw wciąż solidnie rosną (o 12,1 proc. rok do roku), choć nadal przegrywają z inflacją.

Co wynika z tych danych? Po pierwsze, wciąż mamy silny rynek pracy, na którym nie powinno dojść do istotnych perturbacji. Po drugie, mamy sytuację w gospodarce daleką od przyzwoitej, o czym świadczą też jeszcze inne dane GUS - o spadku optymizmu w większości gałęzi biznesu. Zdaniem ekonomistów, dane o sprzedaży detalicznej czy produkcji przemysłowej w kolejnych miesiącach powinny wychodzić z dołka, ale sytuacja ma się poprawiać stopniowo.

Oczywiście jakieś jaskółki pozytywnego rozwoju spraw są np. w konsumpcji (np. polepszające się nastroje konsumenckie, widoki na realne wzrosty wynagrodzeń w drugiej połowie roku) czy w inwestycjach firm (wtorkowe dane GUS lepsze od spodziewanych w największych firmach), ale generalnie trudno być zachwyconym tymi danymi.

W sumie dane nie nastrajają pozytywnie, jeśli chodzi o to, co gospodarka może pokazać w drugim kwartale, choć wciąż liczymy na odbicie wzrostu PKB

- komentują ekonomiści Santander Banku.

Kolejne nadzieje dezinflacyjne

Dane o inflacji w Polsce w maju GUS poda 31 maja (środa), ale ekonomiści spodziewają się, że znów zobaczymy jakiś spadek - pewnie w okolice 14 proc. (z 14,7 proc. w kwietniu). Na pewno natomiast widać dezinflacyjne nadzieje. 

Po pierwsze, węgiel i gaz są najtańsze od dwóch lat - tak wynika z ich benchmarkowych cen (dla węgla - w holenderskich portach ARA, dla gazu w hubie TTF). Dodatkowo GUS podał, że w kwietniu ceny w skupach rolnych były już tylko o 2,4 proc. wyższe niż przed rokiem. Czwarty miesiąc z rzędu mieliśmy też spadki miesiąc do miesiąca (choć w kwietniu był on najniższy - o 0,4 proc.).

Tzw. inflacja producencka (czyli inflacja na linii B2B - np. między producentem a np. hurtownikiem czy odbiorcą półproduktów) wyniosła w kwietniu 6,8 proc., co oznacza pierwszy od sierpnia 2021 r. wynik poniżej 10 proc. Trzeci raz z rzędu inflacja producencka była też ujemna miesiąc do miesiąca (tym razem o 0,7 proc. Delikatnie opada też dynamika cen produkcji budowlano-montażowej. Generalnie - sytuacja cenowa krok przed sklepowymi półkami wyraźnie się polepsza, co wspiera nadzieję na spadki także tej inflacji, która interesuje nas najmocniej - czyli konsumenckiej. 

Recesja gospodarcza w Niemczech

Pisaliśmy w poprzednich tygodniach o słabych danych z niemieckiego przemysłu (co może trochę wpływać na koniunkturę także w Polsce), teraz poznaliśmy dane o PKB Niemiec w pierwszym kwartale br. Okazały się one gorsze od oczekiwań. W porównaniu z ostatnim kwartałem 2022 r. gospodarka naszych zachodnich sąsiadów skurczyła się o 0,3 proc., co było wynikiem gorszych od konsensusu oczekiwań ekonomistów (szacowano 0 proc.). Co więcej, kwartał wcześniej też niemiecka gospodarka zaliczyła spadek - o 0,5 proc. Dwa takie spadki kwartał do kwartału w książkowej definicji równają się technicznej recesji w gospodarce. Za słabością danych z Niemiec stoją przede wszystkim kulejąca konsumpcja i import.

Rok do roku niemiecka gospodarka skurczyła się o 0,2 proc., czyli podobnie jak polska. Tyle że u nas przyjęto ten wynik z ulgą (oczekiwano spadku PKB o ok. 0,8 proc.), w Niemczech zaś z rozczarowaniem, bo spodziewano się jednak wzrostu o 0,2 proc. 

Najnowsze wskaźniki nastrojów (PMI i Ifo) sugerują, że w Niemczech koniunktura w usługach jest dobra, ale w przemyśle - słaba. To rodzi obawy również o słabe wyniki z największej gospodarki Europy również w drugim kwartale br.

Coraz więcej kredytów, coraz mniej mieszkań w budowie

Kolejne dane potwierdzają z jednej strony wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe (a co z tego wynika - na mieszkania), a z drugiej - problemy z podażą mieszkań. W tym tygodniu Biuro Informacji Kredytowej podało, że w kwietniu banki udzieliły 9,5 tys. kredytów mieszkaniowych na łączną kwotę ok. 3,4 mld zł. To podobne statystyki jak w marcu, ale o niebo lepsze niż jeszcze pod koniec 2022 r. (a nawet jeszcze na początku 2023 r.). Rynek kredytów mieszkaniowych budzi się do życia, co wynika m.in. z poluzowania reguł liczenia zdolności kredytowej przez KNF czy braku wiary w dalsze podwyżki stóp przez RPP.

Jednocześnie inne dane GUS pokazały, że w Polsce rozpoczyna się obecnie dużo mniej budów i zdobywa dużo mniej pozwoleń na budowę niż rok temu (spadki o ok. 30 proc.). To niestety przełoży się na mniej mieszkań oddawanych do użytku. Wprawdzie podobno deweloperzy szykują się, aby znów ruszyć z projektami, ale przynajmniej przez jakiś czas szykuje się (a w zasadzie już się materializuje) scenariusz popytu na mieszkania rosnącego szybciej niż podaż - co sprzyja wzrostowi cen.

Będzie Bezpieczny Kredyt 2%, co ze zdolnością kredytową?

Tym, co już napędza rynek mieszkaniowy, jest wizja programu dopłat do rat Bezpieczny Kredyt 2%. Na trwającym posiedzeniu Sejm zajmuje się zresztą tym projektem (wrócił z Senatu z poprawkami, w tym m.in. ze zmianą oprocentowania na 0 proc.). Do momentu ukończenia tego tekstu dokument nie został przegłosowany, ale wydaje się formalnością to, że Sejm odrzuci poprawki Senatu (czyli powróci kredyt 2 proc.) i wyśle ustawę do prezydenta. 

Ważniejsze wydaje się to, jakie konsekwencje będzie miał Bezpieczny Kredyt 2% na sytuacje potencjalnych kredytobiorców. Chodzi bowiem o to, że obecne regulacje nie pozwalają bankom przy liczeniu zdolności kredytowej brać pod uwagę dopłat. Jak wynika z ustaleń "Interii", Komisja Nadzoru Finansowego finalizuje prace w tej sprawie tak, aby rzeczywiście osoby zgłaszające się do banków po Bezpieczny Kredyt 2% miałyby zdolność kredytową liczoną na korzystniejszych zasadach niż standardowo. Gdyby tak się nie dało, rządowy program miałby znacznie mniejszy sens - bo dopłaty dostawaliby tylko ci, których stać jest na kredyt bez nich. Ale podobno sprawy w KNF idą w dobrym kierunku.

Węgrzy już tną stopy procentowe

O ile w Polsce na razie tylko dyskutuje się, czy stopy procentowe mogłyby zostać obniżone jeszcze w 2023 r., o tyle Węgrzy już przystąpili do działania. To może się wydawać o tyle zaskakujące, że inflacja jest u nich jeszcze znacznie wyższa niż w Polsce (24,5 proc. w kwietniu, według danych Eurostatu) - choć według prognoz ma szybko spadać i w 2024 r. być już średniorocznie niższa niż w Polsce (zresztą w Polsce ma być najwyższa - według prognoz Komisji Europejskiej).

W każdym razie węgierski bank centralny wprawdzie utrzymał na wtorkowym posiedzeniu stopę referencyjną na poziomie 13 proc., ale jednocześnie obniżył jednodniową stopę depozytową do 17 proc. (z 18 proc.)

Taki ruch MNB sygnalizował od pewnego czasu, a w uzasadnieniu decyzji wskazywał na spadek awersji do ryzyka, poprawę w obrotach bieżących i wskaźnikach fiskalnych. Zdaniem MNB inflacja spadnie do 3-5 proc. rok do roku, tj. w granice celu 3 proc., już w 2024 r., i proces konwergencji stóp krótkoterminowych do stopy referencyjnej będzie kontynuowany. Z drugiej strony według MNB stopy wciąż muszą pozostać wysoko, aby ograniczać fundamentalne ryzyka inflacyjne

- wyjaśniają ekonomiści z Banku Santander.

W USA wciąż nie ma porozumienia ws. limitu zadłużenia

Zegar tyka, a w USA wciąż nie uzgodniono warunków zwiększenia limitu zadłużenia. Podobno (według agencji Reuters) prezydent Joe Biden i spiker Izby Reprezentantów Kevin McCarthy (z Partii Republikańskiej) na czwartkowym spotkaniu "kończyli uzgadniać porozumienie", ale wciąż go nie ma. Republikanie oczekują od Bidena przede wszystkim cięcia wydatków.

Generalnie rynek długo nie przejmował się ryzykiem bankructwa USA, bo w Stanach problem powraca co kilka lat (limit jest ustalony nominalnie, obecnie to ok. 31,4 bln dolarów) i zawsze - już 78 razy - był rozwiązywany (z większymi lub mniejszymi perturbacjami). Tak będzie niemal na pewno i tym razem, ale jednak sprawa się niemiłosiernie przeciąga i zaczyna już niepokoić inwestorów. Agencja Fitch ostrzega, że może obniżyć rating kredytowy USA. Departament Stanu USA wylicza, że w razie braku porozumienia USA zbankrutują już 1 czerwca. 

Czekanie do ostatniej chwili z zawieszeniem lub podwyższeniem limitu zadłużenia może poważnie zaszkodzić zaufaniu do biznesu, podnieść koszty krótkoterminowych pożyczek, negatywnie wpłynąć na rating Stanów Zjednoczonych

- przestrzegała w tym tygodniu. sekretarz Departamentu Skarbu USA Janet Yellen.

Dr Jan Jakub Szczygielski, finansista z Akademii Leona Koźmińskiego, wyjaśnia, że niewypłacalność USA "miałaby katastrofalne konsekwencje, powodując nieprzewidywalne, znaczące zakłócenia zarówno na amerykańskim, jak i globalnym rynku finansowym, czego skutkiem byłyby globalne zawirowania gospodarcze".

NBP znów szokuje

Narodowy Bank Polski rozesłał do mediów swoją analizę kosztów i wpływu na gospodarkę (inflację, PKB, dług publiczny) dotychczasowych propozycji przedwyborczych PiS i PO. W największym skrócie - propozycje PO są zdecydowanie bardziej proinflacyjne (a niektóre PiS nawet mogłyby oddziaływać w kierunku spadku inflacji). 

Wśród ekonomistów wyliczenia wzbudziły jednak dużą konsternację, i to z dwóch powodów. Po pierwsze - wybór propozycji, założeń do nich, oraz fakt, że NBP przebadał pomysły tylko dwóch największych partii - wygląda jak polityczna ustawka. Po drugie, dziwny jest sam fakt, że bank centralny para się takimi wyliczeniami. 

O ile przeprowadzanie tego typu symulacji w banku centralnym wydaje się być naturalne w ramach prac analitycznych, to taka forma publikacji na obecnym etapie deklaracji w czasie kampanii wyborczej rodzi nasze zaskoczenie. Tym bardziej, że nie jest to ani opinia RPP, ani Zarządu NBP

- komentują analitycy Banku Millennium.

A jeśli już jesteśmy przy obniżkach stóp, to warto odnotować wypowiedź członka RPP Henryka Wnorowskiego, który ostrzegł, że proinflacyjne obietnice wyborcze mogą wydłużyć fazę "wait and see" w polityce pieniężnej. Słowem - obietnice wyborcze mogą zniechęcać RPP do rychłej obniżki stóp (co w sumie ma sens biorąc pod uwagę tzw. policy mix, czyli współdziałanie polityki pieniężnej NBP i fiskalnej rządu). Być może - w połączeniu z cytowanymi wyliczeniami NBP - jest to jest to ostrzeżenie, że dojście do władzy PO oznacza brak (mniejsze, późniejsze?) obniżek stóp.

W każdym razie prezes Glapiński w dalszym ciągu jest zdania (tym razem wypowiedział je w TV Republika), że w sytuacji szybkiego spadku inflacji możliwe będą obniżki stóp w ostatnim kwartale br.

Więcej o: