Inflacja zrobi coś, czego nie robiła od 2020 r.? Poznamy też nowe dane o PKB Polski

W środę 31 maja GUS poda szybki szacunek inflacji w maju oraz wstępny szacunek PKB w pierwszym kwartale. Dane mogą okazać się całkiem przyzwoite. Szczególnie uważnie warto obserwować inflację miesiąc do miesiąca - GUS może nawet wskazać, że ceny... spadły.

13,4 proc. - tyle według konsensusu prognoz Bloomberga wyniosła w maju w Polsce inflacja rok do roku. A jaka była w rzeczywistości? Tego dowiemy się w środę 31 maja, gdy Główny Urząd Statystyczny poda szybki szacunek za maj.

Zobacz wideo NBP toleruje wysoką inflację?

Inflacja spada, ale cel daleko

Pewne jest, że odczyt będzie sporo niższy niż w poprzednich miesiącach. Jeśli sprawdzi się prognoza 13,4 proc., to będzie można powiedzieć, że to najniższa inflacja od ponad roku (od 12,4 proc. z kwietnia 2022 r.), oraz że w ciągu trzech miesięcy zjechała już o 5 punktów procentowych - w szczycie w lutym br. inflacja sięgnęła bowiem 18,4 proc. (potem 16,1 proc. w marcu i 14,7 proc. w kwietniu).

Oczywiście to nadal oznacza, że inflacja w Polsce jest wysoka. Obecnie wskaźnik dość szybko spada m.in. w związku z efektem bazy (do rezultatu nie zliczają się już szokowe wzrosty cen po agresji Rosji na Ukrainę z lutego 2022 r. - bo było to już ponad rok temu), choć tendencje dezinflacyjne widać także m.in. na cenach surowców energetycznych i rolnych czy w przemyśle. Niemniej z czasem to tempo spadku inflacji będzie coraz wolniejsze i obecne prognozy (także NBP czy rządowe) wskazują, że przy sprzyjających wiatrach do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.) zejdziemy prawdopodobnie dopiero w okolicach 2026 roku.

  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Inflacja miesiąc do miesiąca wyraźnie w dół?

Możliwe jednak, że w środowych danych o inflacji zobaczymy jedną nawet ważniejszą rzecz niż spadek wskaźnika rok do roku. Zdaniem ekonomistów Santander Banku w maju w ujęciu miesiąc do miesiąca (tj. w porównaniu z kwietniem br.) inflacja w Polsce wyniosła tylko 0,3 proc. "Tylko" - bo byłby to jeden z najniższych wyników w ostatnich latach. Ba, ekonomiści Credit Agricole prognozują inflację roczną za maj na poziomie 12,7 proc., co oznaczałoby wręcz spadek cen w maju względem kwietnia - a z taką sytuacją (nie licząc lutego 2022 r., gdy ceny jednorazowo obniżyła rządowa tarcza antyinflacyjna) nie mieliśmy do czynienia od 2020 r.

W poprzednich miesiącach inflacja roczna wprawdzie spadała - jakby to powiedział prezes Glapiński - "na łeb na szyję", bo GUS nie ujmował już w analizie spektakularnych wystrzałów cenowych tuż po agresji Rosji na Ukrainę z lutego 2022 r. Te bieżące wzrosty cen z miesiąca na miesiąc wciąż wskazywały jednak na uciążliwość inflacji - w kwietniu br. ceny były o 0,7 proc. wyższe niż w marcu, w marcu o 1,1 proc. wyższe niż w lutym, w lutym ceny o 1,2 proc. wyższe niż w styczniu. Łącznie przez cztery pierwsze miesiące 2023 r. ceny urosły o 5,7 proc.!

Gdyby rzeczywiście GUS pokazał inflację za maj miesiąc do miesiąca w okolicach 0,3 proc. - jak sugerują ekonomiści Santander Banku - to byłaby to już znacznie przyzwoitsza dynamika wzrostu cen. A gdybyśmy w ogóle zobaczyli spadek cen miesiąc do miesiąca (jak przewidują ekonomiści Credit Agricole), to już w ogóle byłaby rewelacja.

Wyraźne przyhamowanie miesięcznego rozpędu cen to efekt po pierwsze sezonowości, np. w zakresie cen odzieży i obuwia, ale też postępującego spadku cen paliw (wg nas ok -4,5 proc.  miesiąc do miesiąca

- oceniają ekonomiści Santander Banku.

Uważamy, że niższa inflacja w maju wynikać będzie ze zmniejszenia wszystkich jej głównych składowych (dynamiki cen żywności, paliw, nośników energii oraz inflacji bazowej)

- komentują natomiast ekonomiści Credit Agricole.

PKB Polski w pierwszym kwartale - w środę poznamy szczegóły

Również w środę 31 maja GUS poda wstępny szacunek PKB Polski w pierwszym kwartale br. - czyli strukturę wzrostu/spadku polskiej gospodarki. W połowie maja urząd podał swoje pierwsze, szybkie wyliczenia, ale w zasadzie były to same liczby. Według nich PKB Polski spadł rok do roku o 0,2 proc. (tylko, bo ekonomiści spodziewali się tąpnięcia o ok. 0,8 proc.), a w porównaniu z ostatnim kwartałem 2022 r. urósł aż o 3,9 proc. (wobec prognoz wskazujących na wzrost tylko o 0,7 proc.). Eksperci byli wówczas zaszokowani tymi danymi, wręcz częściowo w nie niedowierzając i zauważając, że od pandemii GUS ma problem z odsezonowaniem danych z gastronomii i zakwaterowaniu.

W największym skrócie - odsezonowanie polega na porównaniu danych z historycznym wzorcem po to, aby wykluczyć czynniki powtarzające się sezonowo (a takie w turystyce są przecież ewidentne). Tyle, że w pandemii - gdy ruch w restauracjach czy hotelach zależał od rządowych obostrzeń (oraz ewentualnych obaw klientów o zdrowie) - wskaźniki wariowały i zapewne dlatego ten historyczny wzorzec sezonowy się GUS-owi trochę popsuł. Wskutek tego, teraz raz dane o PKB mogą być trochę zawyżone, a raz zaniżone.

Dane odsezonowane w zasadzie niespecjalnie różnią się od nieodsezonowanych. W jednym kwartale mamy wzrost o 100-200 proc., w drugim wzrost o 100-200 proc. Być może także dlatego wzrost PKB w pierwszym kwartale br. [w ujęciu kwartał do kwartału – red.] tak wystrzelił

- mówił w "Studiu Biznes" w Gazeta.pl ekonomista mBanku Arkadiusz Balcerowski. 

Zostawiając to jednak na marginesie - środowe dane pokażą w większych szczegółach, co piszczało w polskiej gospodarce na początku roku.

Nasze szacunki wskazują, że mieliśmy do czynienia z pogłębieniem spadku konsumpcji prywatnej oraz z nadal solidnym wzrostem inwestycji, na który wskazują dane z sektora przedsiębiorstw. Rozbieżność pomiędzy dynamiką PKB a danymi miesięcznymi sugeruje, że zaskakująco silny był sektor usług.

- komentują eksperci z PKO Banku Polskiego.

Więcej o: