Brytyjskie Ministerstwo Skarbu i tamtejsze supermarkety dyskutują o tym, by sprzedawcy dobrowolnie wprowadzili maksymalne ceny na niektóre produkty spożywcze. Chodzi o towary podstawowe, takie jak chleb i mleko. Rząd martwi się bowiem faktem, że ceny artykułów spożywczych rosną w tempie najwyższym od 40 lat.
Jednocześnie władze zastrzegają, że nie chodzi im o urzędową regulację cen. Z doniesień "Sunday Telegraph" wynika, że brytyjski rząd "jest zaskoczony odpornością cen żywności na zwalczanie inflacji".
Nie rozważamy wprowadzenia cen regulowanych. Rozumiemy, że brytyjskie gospodarstwa domowe znajdują się pod olbrzymią presją rosnących kosztów życia. Podczas gdy inflacja spada, ceny żywności pozostają wysokie. Dlatego premier spotyka się z branżą spożywczą, by sprawdzić, co jeszcze da się zrobić
- wyjaśnił w rozmowie z mediami brytyjski rzecznik rządu.
Wielka Brytania pomysł zaczerpnęła z Francji. Tamtejszy rząd doszedł bowiem do porozumienia ze sprzedawcami żywności, by ustalić "najniższą możliwą cenę" na wybrane artykuły spożywcze. Francuski rząd nie chce jednak samodzielnie określać ceny, zostawił tu wolną rękę sprzedawcom. Produkty objęte akcją są oznaczone specjalnym logotypem.
Nowy pomysł rządu skomentował Tony Yates, ekonomista i były doradca Banku Anglii. Stwierdził, że najlepszym wyjściem z obecnej sytuacji jest zwiększenie świadczeń i pozwolenie "by rynek robił swoje". Stwierdził, że obniżenie cen produktów sprawi, że skorzystają również bogaci, którzy takiej pomocy nie potrzebują.
Inflacja w Wielkiej Brytanii wyniosła w kwietniu 8,7 proc. rok do roku, miesiąc wcześniej współczynnik wyniósł 10,1 proc. Ceny artykułów spożywczych rosną jednak znacznie szybciej. Jak informuje agencja Reutera, ceny ogórków wzrosły o 52 proc. w ciągu roku, twardy ser o 44 proc., a cheddar o 42 proc. Podrożały też oliwiki - o 49 proc.