Wakacje w Egipcie to dla wielu osób marzenie. Bywa jednak, że przez splot niekorzystnych okoliczności wypoczynek w egzotycznym kraju może zmienić się w koszmar. Tak było w przypadku turystyki z Warszawy, która wybrała się do Egiptu w maju. Jak już informowaliśmy, hotel Sunrise Royal Makadi Resort w Hurghadzie zażądał od niej 300 dolarów za rzekomo uszkodzony telewizor.
Oskarżenie pojawiło się po tym, jak kobieta poprosiła o zmianę przydzielonego jej pokoju. Ten na niskim parterze nie był dla niej odpowiedni, ponieważ była sama w pokoju i czuła się nie do końca w nim bezpiecznie. Chciała - o czym pisała już wcześniej do biura podróży rezerwując wakacje - pokój na piętrze.
- Niemiło zrobiło się już na samym początku. Poprosiliśmy o pokoje na pierwszym piętrze. Osoba w recepcji, która nas kwaterowała, zapewniła nas, że będziemy mieć pokoje nam pierwszym piętrze. Po czym zaprowadzono nas do pokoi na parterze. Wiemy, że recepcja hotelu posiadała maila od biura podróży z naszą prośbą o zakwaterowanie nas na pierwszym piętrze - relacjonuje kobieta.
Pismo od hotelu w sprawie uszkodzonego telewizora Fot. Archiwum prywatne
Po jednej nocy w pokoju na parterze kobiecie ostatecznie przydzielono pokój na piętrze. Turystka się przeniosła. Wkrótce zaproszono ją na rozmowę do recepcji. Dostała w tej sprawie pismo wsunięte pod drzwi. Gdy turystka stawiła się w lobby, usłyszała, że musi zapłacić za uszkodzony telewizor.
Na jednym ze spotkań manager hotelu stwierdził, że zażądałam wymiany pokoju, bo zepsułam telewizor. Co było zwyczajnym absurdem. Zostałam postraszona, że jeśli nie zapłacę, to zostanie wezwana policja i uniemożliwią mi powrót z wakacji do Polski
- relacjonowała kobieta.
Dyskusja na temat telewizora ciągnęła się przez cały pobyt - niemal dwa tygodnie. Hotel zdania nie zmienił pomimo wielokrotnych rozmów, udziału w sprawie przedstawiciela biura turystycznego, a nawet polskiej ambasady w Egipcie. Dzień przed wylotem kobieta, która w Egipcie wypoczywała z rodziną, usłyszała ostateczne ultimatum.
Poinformowano nas, że jeżeli nie zapłacimy za telewizor, przyjedzie policja i rozpocznie procedurę formalną. Czyli spisze raport ze zdarzenia, który zostanie przekazany do sądu. Usłyszeliśmy, że sprawą zajmie się egipski sąd, a przecież mieliśmy wracać do Polski
- relacjonuje czytelniczka.
- Zdziwiło nas też, że policja zamierza spisywać dokument niemal dwa tygodnie po zdarzeniu. Przecież incydent zdarzył się dosłownie pierwszego dnia naszego pobytu - dodaje.
Atmosfera w hotelowym lobby była napięta. Hotel nie chciał zmienić swojego nastawienia. - Zastępca głównego managera hotelu ponownie nas straszył, że kiedy policja uruchomi procedurę, to nie wrócimy do Polski. Wiedzieli, że jesteśmy turystami, którzy mają wracać do ojczyzny dnia następnego - mówi turystka. - Managerowie hotelu byli aroganccy, nieustępliwi oraz bezkompromisowi - dodaje. Zaznacza też, że pozostała obsługa hotelu pracująca na basenach, kelnerzy, osoby sprzątające, animatorzy byli uprzejmi, uśmiechnięci, życzliwi i pomocni - podkreśla.
Ostatniego dnia pobytu w Egipcie - zgodnie z zapowiedziami obsługi - w hotelu zjawiła się policja. Kierownictwo placówki po raz kolejny zażądało od Polki pieniędzy, utrzymując, że telewizor został uszkodzony przez nią. Co ciekawe najbardziej przyjazny okazał się egipski policjant. Zachowywał się spokojnie, nie był arogancki.
- To policjant zaproponował, żebyśmy spróbowali załatwić sprawę polubownie. Zapytał, ile jesteśmy skłonni zapłacić. Pod tym naciskiem i z obawy o rodzinę zaproponowałam 100 dolarów. Nie chcieliśmy utknąć w Egipcie, obawialiśmy się całej "formalnej procedury", nie wiedzieliśmy jak sprawę potraktuje egipski sąd, a do wylotu pozostało kilkanaście godzin. Na wakacjach byliśmy całą rodziną, która również ze mną miała być zatrzymana - podkreśla rozmówczyni Gazeta.pl.
Propozycja obniżenia zadośćuczynienia za uszkodzony telewizor - tu warto przypomnieć, że Polka cały czas do uszkodzenia się nie przyznawała, chciała po prostu zamknąć temat - spotkała się z odmową. - Główny manager gdzieś zadzwonił. Usłyszeliśmy, że właściciel hotelu nie zgadza się na niższą kwotę niż 150 dolarów. - Dzieci zaczęły płakać, mieliśmy już dość całej tej historii, zapłaciliśmy - relacjonuje czytelniczka.
Kobieta wyjaśniła też, że bała się dokumentować całe zajście. - Myślałam, żeby to spotkanie z policją nagrać, żeby mieć ostatecznie jakiś dowód na całą tę koszmarną sprawę. Nie byłam jednak pewna tego, jakie przepisy obowiązują w Egipcie, czy funkcjonariuszy można nagrywać, czy za to coś nie grozi. Bałam się konfiskaty telefonu. Żałuję, że nie nagrałam rozmowy z osobą sprzątającą nasze pokoje w tym budynku, który jak dowiedział się, że mam kłopoty, to zaczął nam wyjaśniać, że to on pierwszy zauważył, że telewizor nie działa, że przy włączaniu jest czarny ekran i że wymienił go już w pokoju na nowy działający. Na spotkaniach managerowie hotelu mówili nam, że przez ten popsuty telewizor nie mogą teraz wynająć tego pokoju. Na jednym ze spotkań pokazali nam telewizor, który posiadał pękniętą obudowę, odklejoną u góry matrycę i obraz po włączeniu miał trzy, pionowe pasy. Realia wyglądały tak, że to było nasze słowo przeciwko ich słowu - opisuje.
I wyjaśnia, że mail wysłany do biura turystycznego z prośbą o pomoc w tej kwestii pozostał bez odpowiedzi. - Mamy poczucie, że biuro celowo nie odpisywało na nasze prośby i zwlekało z odpowiedziami. Zwyczajnie grało po prostu na zwłokę - opisuje turystka. Nasz rezydent uczestniczący w spotkaniach powiedział nam, że on nie pójdzie na wojnę z hotelem, ponieważ ma tutaj pracę i prosił, żeby w tej sprawie pisać do biura podróży – dodaje
Pomimo powrotu do Polski emocje nie opadły. Turystka zaznacza, że została niesłusznie oskarżona i źle potraktowana.
- Nigdy więcej nie wybierzemy się do Egiptu, do żadnego z krajów arabskich. Ten wyjazd był moim marzeniem. Przez tę wyimaginowaną usterkę nie mogliśmy się w pełni zrelaksować. Czujemy się zwyczajnie naciągnięci przez hotel i uważamy, że hotel znalazł sobie świetny sposób na to, by zarobić na nas dodatkowe pieniądze - opisuje kobieta. - Zatrważa mnie, że obsługa hotelu może sobie po prostu wymyślić jakąś absurdalną historię zdarzenia i przez cały pobyt wmawiać, że właśnie tak było. Bez żadnego dowodu, nagrania, wezwania mnie, żeby pokazać popsuty telewizor i bez spisania protokołu - mówi kobieta.
- Ten pobyt nauczył nas, żeby następnym razem po wejściu do pokoju hotelowego sprawdzać sprawność sprzętu od razu, najlepiej przy kimś z obsługi - mówi turystka.
Możliwe, że na tym sprawa się nie zakończy. - Będziemy domagać się zwrotu niesłusznie wpłaconych 150 dolarów. Będziemy również domagać się rekompensaty za zmarnowany, nietani wypoczynek, po którym nie możemy dojść do siebie - podkreśla kobieta. I wyjaśnia, że członkowie rodziny poświęcili dużo czasu na rozmowach z hotelem, ambasadą w Kairze, rezydentem biura turystycznego. - Najgorsze w tym wszystkim były jednak popsute wakacje. A tak na ten wyjazd czekałam - podkreśla rozmówczyni Gazeta.pl.
Poprosiliśmy biuro podróży o komentarz do powyższych twierdzeń naszej Czytelniczki. Przedstawicielka biura SunFun odpowiedziała, że "biuro nie ma nic do dodania". I odesłała nas do wcześniejszego komentarza. A w nim zapewnia, że nie jest prawdą, że biuro podróży nie pomogło klientce. - Hotel od razu poinformował o zdarzeniu naszego szefa rezydentów, który jest naszym przedstawicielem na miejscu. Przez cały czas pozostawał w kontakcie z klientką i uczestniczył w rozmowach z hotelem. Cały czas informował też pisemnie o sprawie biuro w Polsce - zapewnia Magda Plutecka.
Wyjaśnia też, że do uszkodzenia telewizora mogło jednak dość. - Jeszcze przed wylotem, agent turystyczny, za pośrednictwem którego klienci zakupili imprezę, wysłał do nas prośbę o pokój na parterze (nie na pierwszym piętrze jak podaje Klientka), argumentując to problemami z poruszaniem jednego z gości. Choć tego typu życzenia nie są obligatoryjne, hotel wziął je pod uwagę i goście zgodnie z życzeniem zostali zakwaterowani na parterze - wyjaśnia przedstawicielka biura. Dodaje też, że hotele mają procedury na wypadek uszkodzeń w pokojach i nie wysuwają roszczeń bez powodu.
Po jednej nocy poprosili jednak o zmianę pokoju na wyższe piętro, do której obiekt także się przychylił. Zgodnie z procedurą hotelową każdy pokój jest dokładnie sprawdzany po wykwaterowaniu każdego klienta oraz przed zakwaterowaniem kolejnego. Po wykwaterowaniu gości odnotowano uszkodzenie telewizora, o czym zostali niezwłocznie poinformowani (recepcja nie mogła skontaktować się z klientami telefonicznie - nie odbierali telefonu - więc zostawiła wiadomość w pokoju). O zaistniałej sytuacji hotel poinformował także naszego rezydenta, który od tego czasu pozostawał w stałym kontakcie z klientami
- wyjaśnia Magda Plutecka.
- Klienci początkowo chcieli pokryć część kwoty, ale hotel nie zgodził się na częściowe uregulowanie powstałej szkody. Pięciogwiazdkowy hotel Sunrise Royl Makady Resort należy do renomowanej sieci Sunrise w Egipcie (blisko 20 obiektów), z którą współpracujemy od kilkunastu lat. To znane i wysoko oceniane przez polskich klientów obiekty w tym kraju - zapewnia SunFun.
Czytelniczka Gazeta.pl i te słowa skomentowała. Zaprzeczyła, by ktokolwiek z jej rodziny deklarował, że zgodzi się na częściowe pokrycie szkód - turystka od początku twierdziła, że telewizora nie uszkodziła. Sprawę trudno jednak jednoznacznie rozstrzygnąć.