Marsz w Warszawie ruszył z półgodzinnym opóźnieniem. Dziennikarka Oko.Press Agata Kowalska parę minut przed 14.00 informowała, że manifestację zamykają rowery w Al. Ujazdowskich 5, czyli jeszcze paręset metrów za pl. na Rozdrożu, z którego wystartowano. Ten zaczął pustoszeć dopiero o godzinie 14.05, podaje Warszawski Transport Publiczny.
Tłum od początku był duży. "We wszystkich bocznych uliczkach są ludzie. Tłumy. Policja nie przepuszcza ich do trasy marszu. Ludzie są jak sardynki, masakra" - informowała kilka minut po starcie nasza dziennikarka Magdalena Bojanowska. Po 13.00 wciąż rzesze ludzi były widoczne na stacjach metra. Ludzie zmierzali na pl. na Rozdrożu nawet godzinę po planowanym starcie.
"Tysiące ludzi poza głównym marszem ciągną w kierunku pl. Zamkowego. Wszystkie równolegle ulice do Nowego Światu szczelnie wypełnione demonstrantami" - informował nasz dziennikarz Dariusz Facoń o 13.30, półtorej godziny po planowanym rozpoczęciu marszu i godzinę po tym, jak faktycznie ruszył.
Metro w dniu marszu 4 czerwca około 13.30 fot. Dariusz Facoń