Posłanka PiS Anna Paluch od 30 lat wynajmuje mieszkanie komunalne w Krościenku nad Dunajcem o powierzchni 38,3 m kw, za które płaci niski czynsz. Kwota, jaką musi uiścić do zaledwie 116,43 zł. Jak już informowaliśmy, niska stawka budzi sprzeciw opinii publicznej. - To jest skandaliczne, bo posłanka nie należy do ludzi biednych. Wprost przeciwnie - mówią mieszkańcy miejscowości w rozmowie z Onetem.
Polityczka wydała oświadczenie, w którym wyjaśnia, dlaczego musiała zamieszczać w nieruchomości komunalnej. Mówiąc w skrócie: Paluch potrzebowała mieszkania, bo to, które zajmowała, zostało sprywatyzowane.
"W związku z informacjami rozpowszechnianymi na temat mojej osoby przez niektóre media, oświadczam: [...] W lokalu komunalnym byłam zmuszona zamieszkać po sprzedaży w roku 1993 nieruchomości, w której znajdowało się zajmowane przeze mnie mieszkanie, mające status lokalu służbowego/zakładowego".
Nieruchomość ta była jedyną tej wielkości lecznicą weterynaryjną, którą sprzedano w b. województwie nowosądeckim. Została sprzedana grubo poniżej realnej wartości. Za 60 320 złotych sprzedano dwa budynki o łącznej powierzchni ok. 400 mkw położone na działce o powierzchni ok. 23 arów. Nawet przy względnie niskich cenach nieruchomości w latach 90-tych to była najwyżej połowa realnej wartości tej nieruchomości. Oczywisty przekrę
- czytamy w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.
Anna Paluch sugeruje, że za przejęciem jej dawnego mieszkania stały osoby powiązane z komunistycznym aparatem władzy.
Obydwie osoby odpowiedzialne za frymarczenie tym publicznym majątkiem okazały się tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa.
- pisze.
Zapewnia też, że jej wniosek o wykup mieszkania zaginął w przepastnym biurku szefa Urzędu Rejonowego w Nowym Targu. Posłanka porównuje też swoją sytuację do sytuacji osób, których mieszkania sprywatyzowano w Warszawie. "Ta sytuacja przypomina realia, które Polacy poznali dzięki Komisji ds. Reprywatyzacji. Również moje osobiste doświadczenia z tym związane nie odbiegają od losu mieszkańców Warszawy sprzedanych razem z lokalami, które zajmowali" - pisze.
Polityczka odniosła się też do niskich opłat, które ponosi. "Co do stawek czynszu w lokalach komunalnych - o ich wysokości decydują właściwe organy gminy. Nieruchomość, o której mowa, mogła zostać skomunalizowana, bo były do tego podstawy. Jednak ówczesny wójt, nie informując rady, zdecydował o odstąpieniu od komunalizacji. Miał służyć celom publicznym lokalnej społeczności, choćby na mieszkania komunalne, których mogłoby powstać tam dziesięć, a pozbyto się jej za bezcen. O tym jednak "dociekliwi" dziennikarze nie napiszą" - podsumowała Anna Paluch.