Mało kto chce zbierać polskie owoce. Pracowników sezonowych brak. Pomogą Marokańczycy?

W Polsce brakuje pracowników sezonowych, którzy pomogliby rolnikom w zbiorach owoców. Przedsiębiorcy chętnych do pracy przy zbieraniu truskawek czy malin poszukają nawet daleko poza granicami naszego kraju. Do Polski przyjeżdżają pracownicy z Nepalu, Indii albo Maroka.

- Polska w tej chwili jest potęgą w przetwórstwie owoców […], ale potrzebna jest ogromna ilość rąk do pracy, bo np. w produkcji owoców nie ma jeszcze automatów do zbioru owoców - mówi Andrzej Gajowiczek, prezes Krajowego Stowarzyszenia Przetwórców Owoców i Warzyw w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Polacy odchodzą jednak od pracy sezonowych i coraz rzadziej szukają zatrudniania przy zbiorach owoców miękkich. Powstaje, więc luka, którą muszą zapełnić obcokrajowcy. Okazuje się jednak - jak opisuje "Rzeczpospolita" - że nie jest to wcale proste.  

Zobacz wideo Jaki jest wpływ migrantów na rynek pracy?

Cudzoziemcy uratują polskich rolników?

- Po wybuchu wojny w Ukrainie odczuliśmy ogromny brak rąk do pracy, dlatego dziś branża sprowadza ludzi z Gruzji, z Azji, Ameryki Południowej, z całego świata - tłumaczy Andrzej Gajowiczek. Liczba pracowników z Ukrainy spadła i jeśli już ktoś podejmuje się takiej pracy, są to zazwyczaj kobiety. Z kolei ściągnięcie pracowników przykładowo z Nepalu jest utrudnione, ponieważ mają oni problem z uzyskaniem wizyt. Muszą udawać się po nią do Indii, ponieważ w ich kraju nie ma konsulatu, a i tak bardzo często dostają odmowę. Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mówił, że pomóc polskim rolnikom mogą Marokańczycy, którzy ze względu na trudną sytuację rynkową w Hiszpanii mogą szukać innych miejsc do pracy.  

Zarobki ze zbiorów owoców bardzo niskie

Małe zainteresowanie pracą sezonową wynika przede wszystkim z małych płac za naprawdę ciężką harówkę. - To intensywna praca fizyczna, zazwyczaj latem, a na polu nie ma cienia, mało odpoczynku. Chcąc iść do takiej pracy, trzeba być dość wytrzymałym na takie niedogodności i w moim przypadku było akurat tak, że nie można było liczyć na jakiś godny zarobek - opowiada kobieta, która zarabiała na zbiorach borówek w rozmowie ze Strefą Agro. Oferty pracy przy zbiorach zaczynają się bowiem od 15-16 złotych za godzinę dla pracownika niewykwalifikowanego. Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że to efekt małych przychodów rolników, którzy zwyczajnie nie są w stanie zapłacić więcej. W przeciwieństwie do zagranicznych rolników. Przykładowo - jak opisuje Strefa Agro - w Niemczech za zbieranie truskawek i malin w szklarniach, tunelach i na polu można zarobić 12 euro brutto za godzinę. 

Więcej o: