Niemcy nie mają rąk do pracy. Na liniach produkcyjnych dyrektorzy. A będzie jeszcze gorzej

Niemcy w ciągu dekady odnotują spadek siły roboczej o trzy miliony osób. Rąk do pracy brakuje już dziś, a skala problemu jest tak duża, że na liniach produkcyjnych stawać muszą i dyrektorzy, i potencjalni emeryci.

Niemcy mają coraz poważniejszy problem z niedoborem pracowników. O skali braków świadczy historia przytoczona przez agencję Bloomberg. By dochować terminu produkcji, jeden z dyrektorów spółki produkującej filtry był zmuszony sam stanąć na linii produkcyjnej. "Nie miał wyjścia, gdyż 200-osobowa załoga była za mała" - donosi agencja. 

Moglibyśmy sprzedawać znacznie więcej, ale ogranicza nas brak siły roboczej

- wyjaśnia mężczyzna w rozmowie z agencją. Na linii produkcyjnej od ręki pracę mogłoby znaleźć 15 osób. 

Zobacz wideo Wojewódka w "Studiu Biznes": To ostatni moment, żeby się przygotować

Niemcy. Siła robocza spadnie o trzy miliony. Wzrost gospodarczy wyniesie ledwie 1 proc.

Los jednego zakładu to papierek lakmusowy. Niemiecki instytut specjalizujący się w analizie rynku pracy stwierdził, że liczba osób pracujących w Niemczech osiągnęła swoje maksimum - wynosi 47 mln osób i dalej rosnąć już nie będzie. A to oznacza koniec ery dobrobytu. - Fundamenty dalszego wzrostu dobrobytu rozpadają się - czytamy w analizie KfW (Kreditanstalt für Wiederaufbau) - niemieckiego państwowego bank rozwoju, opublikowanej już na początku roku. 

Siła robocza w Niemczech nie tylko przestanie rosnąć - zacznie się kurczyć. W dekadę ubędzie aż trzy miliony pracujących, czyli 7 proc. zatrudnionych. Jedynym ratunkiem dla niemieckiej gospodarki, której przez brak rąk do pracy realnie zagraża poważne spowolnienie, jest napływ imigrantów. Musiałby on jednak osiągnąć poziom 400 tys. osób rocznie - zauważa agencja. Tyle tylko, że Niemcy już odrobiły lekcję i wiedzą, że masowe sprowadzanie uchodźców sprawy nie rozwiązuje, bo tylko połowa przybyszów, którzy dotarli do Niemiec od roku 2015, podjęła pracę. 

Słaby wzrost demograficzny i rosnąca grupa emerytów

Aby utrzymać się na niezmienionym poziomie, kraj potrzebuje 400 000 nowych imigrantów rocznie. Chociaż liczba ta została osiągnięta w różnych momentach w przeszłości, migracja do Niemiec została zwiększona przez uchodźców pochodzących z krajów takich jak Syria i Ukraina. Po doświadczeniach tamtych lat wyborcy sceptycznie podchodzą do obietnic, że migracja może pobudzić wzrost gospodarczy. Tak twierdzono w 2015 r., ale tylko około połowy uchodźców, którzy przybyli podczas tej fali, znalazło pracę pięć lat później. 

Sprawy komplikuje słaby wzrost demograficzny, spadek udało się powstrzymać niemal wyłącznie dzięki milionom imigrantów. Niemiecka gospodarka lada moment będzie musiała zderzyć się z kolejnym problemem - rosnącą grupą emerytów, gdyż uprawnienia do świadczeń otrzymuje pokolenia wyżu demograficznego, czyli urodzeni po II wojnie światowej. To wywoła jeszcze większą presję na zwiększenie produktywności tych, którzy wciąż pracują. Bloomberg przewiduje, że malejąca liczba rąk do pracy i rosnąca tych wyciągających ręce po pieniądze sprawią, że przez całe dekady wzrost gospodarczy Niemiec nie przekroczy 1 proc. Na problem starzenia się społeczeństwa wskazuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który twierdzi, że kłopoty, które już widać, będą się tylko powiększać. 

Niemieckie władze są świadome problemu. Minister pracy Hubertus Heil zapewnił, że rząd "dołoży wszelkich starań", aby przyciągnąć wykwalifikowanych pracowników. Jednak fala imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej spowalnia. Kraje bloku wschodniego intensywnie się rozwijają, wzrost PKB jest znacznie szybszy, a co za tym idzie, standard życia coraz bardziej zbliża się do niemieckiego. 

Inny ratunek dla niemieckiej gospodarki to przekonywanie tych, którzy mogliby przejść na emeryturę, by dalej pracowali. "Na szczęście niektórzy są skłonni to zrobić. W przeciwnym razie sytuacja byłaby jeszcze bardziej dramatyczna" - mówi jeden z niemieckich przedsiębiorców. 



Niemcy mają też problem ze wzrostem wydajności. Niemiecka gospodarka kojarzy się głównie z przemysłem - kraj słynie z samochodów, zmywarek czy pralek. Ale ma problem z przejściem na gospodarkę cyfrową. Ten parametr mierzy konkretny czynnik - tzw. indeks gospodarki cyfrowej i społeczeństwa cyfrowego. Niemcy są pod tym względem na 13. miejscu wśród 27 krajów członkowskich w 2022 r., nieco powyżej średniej UE. Młodzi Niemcy nie zawsze chcą też podążać ścieżkami zawodowymi starszych pokoleń. W efekcie połączenia tych wszystkich czynników w kraju jest 100 tys. mniej kandydatów niż wolnych stanowisk pracy. A problem będzie się pogłębiał. 

Więcej o: