Lotnisko w Radomiu otworzyło się 27 kwietnia. Na początku czerwca odprawiony został 10-tysięczny pasażer, LOT uruchomił rejsy, pojawiły się czartery. Mówi się też o negocjacjach z węgierskimi tanimi liniami Wizz Air. Ale Michael O'Leary, szef irlandzkiego Ryanaira, który od samego początku ostro krytykował pomysł powstania portu (dwa lata temu, w rozmowie z fly4free.pl stwierdził nawet, że "budowa lotniska pośrodku niczego to jeden z najgłupszych pomysłów w historii Polski"), zdania nie zmienił i nie zostawia na Radomiu suchej nitki.
- Błagam... Radom to droga i niepotrzebna inwestycja. Ludzie z zagranicy chcą przylecieć i odwiedzić Warszawę, Kraków, Gdańsk. Kto chce latać do Radomia? - zastanawiał się O'Leary w wywiadzie portalu money.pl. - To w czasach słusznie minionych sowieckie władze centralne podejmowały decyzje, co i gdzie powstanie, nadawały temu narrację, a potem próbowały zmusić do korzystania z tej infrastruktury, by udowodnić sens jej istnienia. (...) Lotnisko w Radomiu nie "działa", tylko "jest otwarte", a to różnica. To pusty port lotniczy - dodał.
- Mieliśmy interesującą dyskusję, bo Polskie Porty Lotnicze (właściciel portu lotniczego w Radomiu i współwłaściciel Modlina - red.) przed wyborami desperacko chcą zwiększyć siatkę połączeń w Radomiu, a nikt stamtąd nie chce latać - mówił prezes irlandzkich linii. Podkreślił, że nie przekonuje go nawet ewentualne zwolnienie Ryanaira z opłat w Radomiu. - Nadal nie chcemy latać z Radomia, nawet za darmo - powiedział.
Co musiałoby się zmienić, żeby Michael O'Leary popatrzył przychylniej na radomskie lotnisko? - Nasze stanowisko jest jasne: tylko jeśli PPL zgodzi się na rozbudowę terminala w Modlinie i pozwoli nam na wzrost, możemy otworzyć dla nich jakieś połączenia z Radomia - zaznaczył prezes linii Ryanair.