5,1 proc. - tyle wyniosła w maju br. stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce, według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. To oznacza spadek z 5,2 proc. w kwietniu. W maju w urzędach pracy w całym kraju zarejestrowanych było 802,3 tys. bezrobotnych, czyli o ok. 19,6 tys. mniej niż miesiąc wcześniej (wtedy 821,9 tys.).
Majowy wynik jest też lepszy niż przed rokiem - w maju 2022 r. w urzędach pracy zarejestrowanych było ok. 850 tys. osób, a stopa bezrobocia rejestrowanego wynosiła 5,4 proc. W ogóle to jeden z najlepszych odczytów w XXI wieku. Niższą stopę bezrobocia - równo 5 proc. - mieliśmy tylko w październiku 2019 r. (wtedy bezrobotnych było więcej, bo ok. 840 tys., ale więcej było też osób aktywnych zawodowo w Polsce - stąd niższa niż obecnie stopa bezrobocia). Mniej zarejestrowanych bezrobotnych w urzędach pracy niż w maju br. było tylko w okresie wrzesień-listopad 2022 r. - ok. 796-802 tys. osób.
Jak zauważają ekonomiści Pekao, spadek liczby bezrobotnych i stopy bezrobocia w maju względem kwietnia to efekt czynników sezonowych (bezrobocie zawsze spada na wiosnę) i gdyby wyeliminować je (czyli odsezonować dane), to w zasadzie w statystykach widać stagnację.
Gwoli wyjaśnienia: dane o stopie bezrobocia rejestrowanego bazują na liczbę osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Z jednej strony, uwzględniają osoby, które w urzędzie pracy są zarejestrowane, choć nie są gotowe do podjęcia pracy. Z drugiej, nie obejmują osób bez pracy, które poszukują jej w inny sposób niż w "pośredniaku".
Alternatywnym sposobem mierzenia skali problemu bezrobocia jest tzw. Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności. W nim na podstawie ankiet wylicza się, ile osób nie ma pracy, ale jej aktywnie szuka i jest gotowych do jej szybkiego podjęcia. Według kwietniowych danych, takich osób w Polsce jest ok. 470 tys., co przekłada się na stopę bezrobocia 2,7 proc. - najniższą w UE (ex aequo z Czechami). Co ważne, w tej metodologii osoby, które nie mają pracy, ale też jej nie szukają, nie są bezrobotne, ale bierne zawodowo.
Dane GUS jednoznacznie wskazują, że odczyty bezrobocia w Polsce są jednymi z najlepszych w ostatnich dziesięcioleciach. Z drugiej strony, nie wszędzie można by zgodzić się ze słowami prezesa NBP Adama Glapińskiego powtarzanymi na chyba każdej konferencji prasowej od lat - że problem bezrobocia w Polsce w zasadzie nie istnieje.
Jak wynika z danych GUS (za kwiecień, czekamy na majowe), w powiecie szydłowieckim w województwie mazowieckim stopa bezrobocia rejestrowanego wynosi aż 24,8 proc. Tylko trochę lepiej jest w powiatach brzozowskim i leskim na Podkarpaciu, gdzie bezrobocie sięga kolejno 20,2 proc. i 19,5 proc. W powiatach kętrzyńskim i bartoszyckim (woj. warmińsko-mazurskie) stopa bezrobocia rejestrowanego to ponad 18 proc. Łącznie ponad 15-procentowe bezrobocie obserwuje się w 23 powiatach w całej Polsce, a dwucyfrowe (tj. 10 proc. i wyższe) - w 88, czyli ponad jednej piątej wszystkich.
Z drugiej strony, rzeczywiście mamy w kraju też wiele regionów, w których problemu bezrobocia w zasadzie nie ma. W niemal jednej trzeciej powiatów stopa bezrobocia rejestrowanego wynosi poniżej 5 proc. U rekordzistów - miasta Poznań i powiatu poznańskiego - to tylko 1,1 proc., w Katowicach 1,2 proc., w Warszawie 1,4 proc., a w powiecie wrocławskim 1,5 proc. Bezrobocie poniżej 2 proc. mają także powiaty: warszawski zachodni, bieruńsko-lędziński, kołobrzeski i kępiński oraz miasta: Wrocław, Sopot, Tychy i Bielsko-Biała.