11,5 proc. - tyle wyniosła rok do roku inflacja w Polsce w czerwcu br. W piątek Główny Urząd Statystyczny opublikował tzw. szybki szacunek. Ostateczny odczyt (poznamy go w połowie lipca) może być nieco inny, ale zwykle są to zmiany symboliczne, o 0,1 pp. w górę czy w dół.
Wynik 11,5 proc. jest lepszy od oczekiwań ekonomistów - konsensus prognoz wynosił ok. 11,7-11,8 proc.
Czerwcowy odczyt jest najniższy od ponad roku, a konkretnie od marca 2022 r. (wówczas 11 proc.). Inflacja spada już czwarty miesiąc z rzędu. W lutym osiągnęła szczyt (18,4 proc.), po czym w marcu spadła do 16,1 proc., w kwietniu do 14,7 proc., a w maju do 13 proc. Spadająca inflacja nie oznacza jednak oczywiście, że spadają też ceny. Nie - inflacja 11,5 proc. wskazuje, że badany przez GUS koszyk inflacyjny jest o tyle droższy niż rok temu. Spadek inflacji oznacza, że w poprzednich miesiącach ta procentowa różnica między cenami w danym miesiącu i rok wcześniej była większa.
Inna sprawa, że akurat w ostatnich miesiącach ceny w Polsce rzeczywiście nie rosną (oczywiście przeciętnie rzecz biorąc - niektóre towary i usługi drożeją, inne tanieją). Dane GUS wskazują, że w czerwcu ceny nie poszły w górę względem maja, a w maju z kolei nie zmieniły się względem kwietnia.
Z piątkowych danych GUS wynika, że żywność i napoje bezalkoholowe podrożały ogółem w czerwcu o 17,8 proc. rok do roku, ale miesiąc do miesiąca potaniały o 0,3 proc. Paliwa były o 18 proc. tańsze niż w czerwcu 2022 r. zeszłego roku oraz o 0,9 proc. tańsze niż w maju br., z kolei ceny w kategorii "nośniki energii" wzrosły o 18 proc. rok do roku, ale w porównaniu z majem br. spadły o 0,3 proc.
Zgodnie z obecnymi prognozami w zasadzie całego rynku, w kolejnych miesiącach inflacja ma dalej spadać i zapewne już za 2-4 miesiące powróci do poziomów jednocyfrowych (pierwszy raz od lutego 2022 r.). To m.in. efekt bazy - z wyliczeń GUS znikają duże wzrosty cen sprzed ponad roku - ale też jednak w ostatnich miesiącach ceny wielu towarów uspokoiły się.
Schody zaczną się później, bo prognozy ekonomistów (w tym tych z NBP) wskazują, że po błyskawicznym zjeździe inflacji w 2023 r. do jednocyfrowych poziomów, dalszy spadek w okolice celu inflacyjnego NBP (powiedzmy 2,5-3,5 proc. rok do roku) zajmie nam przy dobrych wiatrach czas do 2025-2026 r.
W przyszłym tygodniu (środa-czwartek 5-6 lipca) odbędzie się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, podczas którego niemal na pewno stopy zostaną utrzymane na dotychczasowym poziomie. Pytanie co dalej - prezes Glapiński i większość członków RPP sygnalizuje szanse na pierwsze obniżki jesienią br., jeśli inflacja będzie dalej spadać, a prognozy będą wskazywały na to, że ten trend jest niezagrożony (zresztą w lipcu NBP pokaże swoją najnowszą projekcję inflacyjną).
Z drugiej strony, w obliczu wciąż wysokiej inflacji (w tym bazowej) i prognoz niewskazujących na jej rychły spadek do celu NBP, relatywnie silnej gospodarce z bardzo mocnym rynkiem pracy (presja płacowa) oraz przy "jastrzębiej" (czyli mówiącej o kolejnych podwyżkach stóp) retoryce najważniejszych banków centralnych świata - m.in. Fed czy EBC - u wielu ekonomistów pojawiają się obawy, że ewentualna obniżka stóp przez RPP byłaby przedwczesna.