W Niemczech od blisko 15 lat można zaobserwować systematyczny wzrost ubóstwa. Od 2018 roku według danych Federalnego Urzędu Statystycznego udostępnionych przez dziennik "Die Welt" liczba osób ubogich wzrosła z 2,6 mln do 14,1 mln. W ciągu zaledwie trzech lat z powodu pandemii, wojny w Ukrainie oraz rosnących cen związanych z inflacją w długich kolejkach do banków żywności obok osób skrajnie biednych stanęli obywatele pochodzący z klasy średniej. Zdaniem organizacji charytatywnych, w tym m.in. Caritasu, na horyzoncie pojawił się nowy rodzaj ubóstwa, z którym wcześniej społeczeństwo niemieckie nie miało do czynienia.
Rosnące zubożenie niemieckiej klasy średniej pokazują niekończące się kolejki do banków żywności. U zachodnich sąsiadów funkcjonuje blisko tysiąc takich organizacji, które rocznie oszczędzają około 265 tys. ton żywności. Jak podkreślił dziennik "Die Welt", wiele punktów dystrybucji aktualnie uległo przeciążeniu, przez co zostały wyłączone z użytkowania. Sytuacja jest więc - zdaniem mediów - dramatyczna.
Nie głoduję, ale też nie mam wyboru. Jem to, co spadnie ze stołu bogaczy
- podkreślała w rozmowie z niemieckim dziennikiem Alexandra Zipperer, historyczka sztuki, która dawniej pracowała w kulturze, a dziś jest jedną z klientek organizacji ratującej żywność przed wylądowaniem na śmietniku.
W Niemczech za osoby "względnie ubogie" uznaje się te, które otrzymują dochody mniejsze niż 60 proc. mediany zarobków całej populacji. W 2022 roku było to 1251 euro miesięcznie, czyli około 5500 złotych. Osoby, których nie stać na podstawowe produkty zmuszone są do skorzystania z pomocy. Darczyńcami są zazwyczaj supermarkety, które niesprzedane produkty kierują do banków żywności. Nie robią tego jednak z altruistycznych pobudek. Koszty samodzielnej utylizacji odpadów są znacznie wyższe, dlatego dużym firmom opłaca się przekazywać darowizny, które jednocześnie pozwalają zaoszczędzić na podatkach. Dodatkowo przedsiębiorca poprawia swój wizerunek. Zdaniem Alexandry Zipper, która od lat żyje w biedzie, banki żywności nie są dobrym rozwiązaniem. Według kobiety takie instytucje jedynie podtrzymują problem ubóstwa i aby realnie pomóc, państwo powinno zagwarantować społeczeństwu podstawowe świadczenia.